Zabłocki o beznadziejnych próbach politycznego zaistnienia katolików w PRL

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wydawnictwo ipn.gov.pl
fot.wydawnictwo ipn.gov.pl

To jest książka o wąskiej ścieżce katolików polskich w PRL-u pomiędzy uwikłaniem w system, a uwikłaniem w rewizjonizm postmarksistowski, czyli o sytuacji beznadziejnej.

Janusz Zabłocki, zmarły w tym roku czołowy działacz katolicki doby PRL-u, zostawił badaczom ogromny materiał w postaci trzech obszernych tomów dzienników z lat 1956 – 1986. Tu omawiam, z konieczności bardzo skrótowo, tom drugi, obejmujący lata 1966 – 1975, a więc ten okres w historii ruchu „Znak”, w którym dojrzały jego wewnętrzne napięcia. Kulminowało to definitywnym rozejściem się grupy Zabłockiego i grupy Stommy w roku 1976 (a więc już w obrębie kolejnego tomu tej pracy).

Morfologia tego podziału w ruchu „Znak” jest nieprosta. Wszystko zaczęło się w „Więzi” i warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej gdzieś w początkach lat 60. od sporu Tadeusza Mazowieckiego z Januszem Zabłockim, z czasem jednak powstały dwa nurty w całym ruchu „Znak” – poszczególni działacze sprzyjali bądź to jednemu, bądź też drugiemu. Z czasem można mówić nie o dwóch nurtach, ale o odrębnych środowiskach, a na koniec nawet o dwóch odrębnych obozach politycznych posiadających swoich zwolenników, swoje instytucje. I swoje legendy.

Otóż, żeby dobrze rozeznać tę historię, trzeba poznać obie legendy i obie krytycznie zweryfikować. Nie jest bowiem ani tak, jak utrzymywali twórcy złotej legendy grupy „krakowsko-warszawskiej” (Stomma, Turowicz, Mazowiecki, Wielowieyski i ich polityczni przyjaciele), że ta grupa od kołyski chciała rozwalić komunę i tylko zmieniała rynsztunek: raz bardziej do tego odpowiedni był „neopozytywizm” z 1956/57 roku, raz „Solidarność” z 1980. W rzeczywistości droga tej grupy do realnej kontestacji komunizmu była długa, a wcześniej niemało było w jej wystąpieniach afirmacji – niekiedy afirmacji w stylu, którego nie chciałoby się dziś pamiętać. Z kolei jednak nie jest prawdą, że grupa „chadecka” (Zabłocki, Łubieński, Strzeszewski, Turowski i ich polityczni przyjaciele) nie robiła nic innego jak tylko zbliżała się ideowo do Prymasa. Owszem, zbliżała się do niego, równocześnie jednak zabiegała o koncesje polityczne u władz – od Gomułki poczynając, a na Jaruzelskim kończąc. Gdyby było tak, jak głosi złota legenda tej grupy, polscy chadecy nie wylądowaliby na koniec, czyli w wyborach kontraktowych 1989 r., na miejscach mandatowych w sejmie przeznaczonych dla PZPR i jej sojuszników. A przecież wylądowali.

„Dzienniki” Zabłockiego, jak każdy diariusz, mają jednak tę wyższość nad zwykłą praca legendotwórczą, że operują szczegółem, bardzo dużą ilością szczegółów, wobec których praca legendotwórcza jest dosyć bezsilna.

Wynika bowiem z tych szczegółów i taki wniosek, że Zabłocki i Przyjaciele nawiązywali do rodzimych tradycji katolickich (a mniej do tradycji obcych jak grupa Stommy), ale i taki, że wykonywali coraz więcej gestów uznania wobec realnego socjalizmu i wobec jego władców (podczas gdy grupa Stommy w tym czasie dystansowała się coraz bardziej od realnego socjalizmu). Było i tak, i tak, obraz jest bardzo niejednoznaczny.

Wszystko to pokazuje, jak beznadziejne były próby katolicyzmu politycznego po 1945 r. wybicia się na niezależność. Jedni (grupa Stommy) z czasem wypracowali dystans do komuny, ale popadli w zależność (nie tylko polityczną, ale znacznie głębszą: duchową, czego dojrzałe owoce możemy zbierać dzisiaj) od środowisk rewizjonistycznych, z którymi zaczęli współpracować po 1968 roku. Drudzy (grupa Zabłockiego) rzeczywiście rozwinęli namysł nad znaczeniem polskiej tradycji (w tym katolicyzmu masowego) dla utrzymania duchowej suwerenności narodu, ale okupili to upokarzającymi niekiedy gestami uległości wobec władzy komunistycznej. Im bliżsi byli uzyskania koncesji na legalną działalność typu chadeckiego, tym bardziej była to chadecja wątpliwej konduity – bo ostentacyjnie składająca hołd komunistom.

Każdy ma swojego trupa w szafie.

Roman Graczyk

Janusz Zabłocki, Dzienniki, t.2: 1966-1975, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2011

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych