Wojtas o twórcy GROM-u Sławomirze Petelickim

Fot. Wydawnictwo Znak Literanova
Fot. Wydawnictwo Znak Literanova

To jest książka postaci niejednoznacznej, a przecież wybitnej, o człowieku, który długo służył PRL-owi w wywiadzie i w kontrwywiadzie, by potem dobrze zasłużyć się III RP jako twórca i pierwszy dowódca jednostki specjalnej GROM. Wspomnienia o nim zebrał i opracował Andrzej Wojtas, dziennikarz specjalizujący się  w sprawach wojskowych.

Sławomir Petelicki był długoletnim pracownikiem wywiadu i kontrwywiadu w latach 70. i 80., czyli – powiedzmy to wyraźnie, bo niekiedy nie dość precyzyjna terminologia zamydla istotę rzeczy – Służby Bezpieczeństwa. Departament I to wywiad, departament II to kontrwywiad, III – zajmował się m. in. „Solidarnością”, IV – Kościołem itd. Sławomir Petelicki jako oficer wywiadu działał pod przykryciem przy PRL-owskich placówkach dyplomatycznych na Zachodzie i tam zajmował się inwigilacją naszej emigracji, tudzież jej kontaktami z opozycją w kraju. Wredna karta.

A jednak został pozytywnie zweryfikowany w roku 1990. Wkrótce potem wpadł na pomysł utworzenia jednostki specjalnej na wzór amerykańskiej Delta Force, i z tym pomysłem zgłosił się do Bartłomieja Sienkiewicza, wtedy jednego z bliskich współpracowników ministra Krzysztofa Kozłowskiego. Sienkiewicz ciekawie opisuje ich pierwsze spotkanie: „W niewielkim pokoiku w siedzibie MSZ na Szucha powitał mnie mocno zbudowany mężczyzna w nienagannym garniturze, patrzący trochę dziwnie. Tajemnicę tego spojrzenia wyjawił mi później, gdy się lepiej poznaliśmy:

Patrz między brwi, wtedy rozmówca ma poczucie, że patrzysz mu w oczy, ale równocześnie jego podświadomość przesyła sygnał, że coś nie gra, czuje się niepewnie. Masz przewagę na starcie.

Sienkiewicz nie kryje rozterek, jakie miał, kiedy poznał z akt operacyjnych przeszłość pułkownika Petelickiego. Bo był to facet „z serca systemu”, który Sienkiewicz wraz z wątłą liczebnie ekipą solidarnościową w gmachu przy Rakowieckiej próbowali właśnie pożegnać.

Ale w tym człowieku nic nie było jednoznaczne – był całkowicie pochłonięty celem; polityka, zmiana ustroju, komuniści czy Solidarność – jemu to było właściwie obojętne, bo on chciał tylko jednego: utworzenia jednostki specjalnej, zrealizowania swojego wielkiego marzenia. Na tle setek, tysięcy funkcjonariuszy z Rakowieckiej ten człowiek miał w sobie pasję wynoszącą go w rejony niedostępne dla przeciętniaków i widoczną wolę działania, tak różniącą go od szarych oportunistów”.

Petelicki dostał zielone światło od ministra i zaczął przygotowania organizacyjne. W październiku 1990 polski wywiad zorganizował operację specjalną wywiezienia z Iraku amerykańskich agentów CIA – operację, którą nowa już Polska zaskarbiła sobie wdzięczność Amerykanów. Ci pomogli Petelickiemu radą, jak zorganizować tę jednostkę, a polskiemu budżetowi - sfinansować ją. Wkrótce III RP miała swój GROM – jednostkę, o której mówi się, że jest chlubą polskiej armii (choć dla ścisłości: GROM powstał w ramach struktur MSW).

Z całym szacunkiem dla generała Petelickiego, Panie świeć nad jego duszą!, ta lektura skłania do ważnego pytania. Czy na pewno III RP powinna budować swoje służby specjalne na ludziach (choćby nietuzinkowych jak Sławomir Petelicki), którym było wszystko jedno komu służą, komunistom czy „Solidarności”?

Andrzej Wojtas, Droga wojownika, Opowieści o twórcy GROM-u generale Sławomirze Petelickim, Znak Literanova, Kraków 2013*

Roman Graczyk

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych