W czwartek przypada setna rocznica urodzin francuskiego aktora komediowego Louisa de Funesa, którego uznano za komika wszechczasów. Gwiazdą francuskich komedii został w latach 60. Zdobył sławę jako sierżant Cruchot - żandarm z Saint Tropez.
Bywał wulkanem energii i w życiu i w rolach. Wymyślał wszystkim naokoło, wściekał się, podskakiwał, wymachiwał rękoma - jak w filmie „Oskar” z 1967 roku, gdzie wykonał arcykomiczną etiudę ciągnąc się za nos. Grał całym ciałem, nie tylko żywą mimiką.
Nazywano go przeżytkiem, ponieważ jego komizm był prosty i uważano, że jest zbyt prosty, by być inteligentnym; lecz to właśnie tę prostotę najtrudniej w komizmie znaleźć
— uważał jego kolega po fachu, Michel Galabru, francuski aktor komediowy wywodzący się z Comedie-Francaise, scenarzysta i reżyser.
Rozśmieszał wszystkich - opowiadała o nim aktorka Annie Girardot -
także ekipy filmowe innych aktorów, rozśmieszał pełne sale kinowe, rozśmieszał całą Francję.
Sam de Funes o swojej karierze opowiadał tak:
Kiedy tylko choć na krótko pojawiałem się w filmach, starałem się być jak najbardziej widoczny, co sprawiało, że nawet w niewielkich rólkach byłem dostrzegalny, pamiętano mnie. Rezultat? Pewien producent powiedział o mnie pewnego dnia: „Ten to ma prawdziwa gębę, zrobię z niego gwiazdę”.
Rzeczywiście twarz miał dość charakterystyczną, choć nie aż tak jak starszy od niego słynny Fernandel, który od pierwszego filmu w 1930 roku przez następne 40 lat pozostawał jednym z czołowych francuskich aktorów komediowych, najbardziej znanym i lubianym za rolę proboszcza don Camillo toczącego wieczną wojnę z miejscowym komunistycznym burmistrzem.
De Funes przyznawał, że wiele mu zawdzięcza:
W czasie kiedy debiutowałem, dzięki Fernandelowi zagrałem wiele drobnych rólek u jego boku; dał mi tysiące rad, które do dziś są mi bardzo przydatne
— wspominał.
Ludzie potrzebowali 20 lat, by zauważyć, że on potrafi rozśmieszać. Dzisiaj jest naszą największą gwiazdą komercyjną i jestem bardzo szczęśliwy, że jest to komik
— zrewanżował się po latach Fernandel.
De Funes posiadał niewiarygodny dar improwizacji połączony z perfekcjonizmem.
Był wspaniały w swych filmach, grając kłótliwego męża, niemiłego i nieuczciwego, lecz z taką perfekcją, że czyniła go rozbrajającym, a nawet sympatycznym: na tym polegał geniusz jego komizmu. Był tak bardzo ceniony być może również dlatego, że Francuzi odnajdywali się w pewnym stopniu w granych przez niego postaciach.
Perfekcjonizm de Funesa potrafił dać się we znaki jego współpracownikom: sceny filmowe z jego udziałem nierzadko kręcono tygodniami.
Gdy któryś z kolegów nie dawał z siebie wszystkiego, ojciec dostawał ataków wściekłości. **Stawał się wtedy tyranem. Przerywał zdjęcia (…), aż do momentu, gdy zyskał przekonanie, że kolega jest wystarczająco przygotowany
— napisał o nim jego syn Olivier w książce „Mój ojciec, Louis”.
Nigdy nie czułem, że jest aktorem; odnosiło się wrażenie, że chodzi o jeden całościowy charakter, taki jak w życiu, a nie o grę
— powiedział o nim jeden z najwybitniejszych kompozytorów muzyki filmowej w Europie (ponad 300 filmów)Vladimir Cosma.
A twórca najbardziej kasowych komedii w historii francuskiej kinematografii, Gerard Oury, uznał, że
Louisa nigdy nie zastąpiono, ponieważ przekroczył barierę dźwięku; dotarł ponad to, czego oczekujemy od aktora, a tam wszystko staje się możliwe.
Żywiołowość i choleryczny temperament odbiły się na zdrowiu aktora, który jednak obok wybuchów wściekłości potrafił zapadać na długo w milczenie i spokój odzyskiwał podczas pielęgnacji ogrodu. Było to jego pasją w posiadłości o powierzchni 90 ha w Clermont nad Loarą, gdzie sam podcinał krzewy i hodował róże. Pomarańczową różę wyhodowaną przez niego nazwano jego imieniem.
W 1975 r. przeszedł pierwszy zawał serca, pięć lat później - drugi. Trzeciego w 1983 r. już nie przeżył. Umarł w wieku 68 lat. Pochowano go niedaleko jego zamku w Clermont.
Choć urodził się (31 lipca 1914 roku w Courbevoie) we Francji, z pochodzenia był Hiszpanem, synem emigrantów, Carlosa Louisa de Funes de Gallarza i Leonor Soto Regueray.
Wystąpił w 137 rolach filmowych oraz ponad 100 teatralnych. Obok cyklu o żandarmie z Saint-Tropez przebojami okazały się filmy „Fantomas”, „Przygody rabina Jakuba” i „Skrzydełko czy nóżka” i „Wielka włóczęga” z 1966 r. Ten ostatni film z Bourvilem pobił we Francji wszelkie rekordy, przyciągając 17 mln widzów.
Do maksym powtarzanych przez de Funesa należało:
Kiedy czyni się dobro, nie warto o tym mówić.
PAP/bzm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/207331-100-lat-temu-urodzil-sie-louis-de-funes-komik-wszechczasow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.