Tupanie w wałbrzyskim Kabarecie Dramatycznym. Jak to się stało, że europejczycy zawiedli?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Davir Ruano
fot. Davir Ruano

Na czytanie „Golgota picnic” nie zostałem wpuszczony. Moja wina. Spóźniłem się kilka minut. Przebieg wydarzeń znam więc tylko z opowiadań oraz z youtube i fejsbukowych dyskusji. Wystarczy aby wiedzieć jak było.

Na wieść o czytaniu, rozdzwoniły się telefony. Rozmowy te podsłuchał jednak rosyjski wywiad i po piknikowej stronie mocy też nastąpiła mobilizacja. Gdy nadszedł dzień i godzina, widownia sali kameralnej wałbrzyskiego teatru zapełnili ludzie; PRZECIW było 50-60 osób, ZA 5-6. Szybko i bez problemów wytupano czytanie, i wszyscy zgodnie mogli iść na kolację. Tylko pani poseł Anna Zalewska musiała jeszcze pojechać do Dzierżeniowa na spotkanie z „diabłem” czyli Antonim Macierewiczem. (OK. Aby uniknąć oskarżenia, że zaniżam, podnoszę liczbę ZA z 5-6 do 7-8.)

Jak to się stało, że europejczycy zawiedli? Tę artystyczną i filozoficzną zagwozdkę najłatwiej byłoby rozwiązać przy butelce Araratu. Trudno jednak kupić dobry rocznik. Muszę więc zmienić dekoracje; z sali kameralnej na korytarz w przychodni dentystycznej. Tam właśnie, rozmawiałem niedawno z miłą starszą panią. Rozmawialiśmy o polityce, a raczej o Wałbrzychu. Usłyszałem wtedy opowieść o dziewczynie która kilka dni wcześniej siedziała obok niej na tym samym korytarzu:

Dłonie miała gładkie jak aksamit. Bez śladu linii papilarnych. Zapytałam czy była z tym u lekarza. Odpowiedziała; Nie mam czasu. Pracuję od rana do wieczora na Strefie.

Teoretycznie, tę dziewczynę mógłby bulwersować atak moherów na świątynię sztuki. Praktycznie, Ona nie wie pewnie nic na temat „Gogota picnic”. Nie ma na to czasu. Pracuje od rana do wieczora. Chyba nawet antysemityzm (Jezus był przecież Żydem) jakiegoś argentyńskiego grafomana i pani dyrektor wałbrzyskiego teatru też jej powiewa.

Za mną jest inaczej. Interesuję się literaturą, poezją i teatrem. Nie dziwota więc, że głowa sama mi się w tym momencie odwróciła w stronę półki z ksiażkami. Stoi tam „Howl” Allena Ginsberga.

Howl czyli Skowyt opublikowano po raz pierwszy w roku 1956. Dziwny to poemat. Czytałem go kilka razy, starając się zrozumieć „Co poeta miał na myśli?”. Trudne to zadanie. Miejscami Ginsberg jest genialny, miejscami bełkocze bez ładu i sładu. Chyba właśnie tak być powinno. W starciu z rozproszonym złem ma się często w głowie tylko skowyt. Są tam też słowa obsceniczne. Wytoczono więc Ginsbergowi proces. Jest to najlepszy wskaźnik tego, czy coś jest awangardą, czy tylko i wyłacznie bełkotem. Bycie awangardowym jest przecież dla autora prawie zawsze kosztowne. W Polsce jest teraz inaczej. Jesteśmy narodem indywidulalistów i ministrem kultury może u nas zostać nawet chłopak z „żuli lwowskiej”.

Od daty powstania Howl minęły dziesięciolecia. Poemat ten jest teraz kultową klasyką. Najciekawsze i najważniejsze jest jednak to, że Howl odżywa co jakiś czas. Prawie każde pokolenie, wkraczając w mrok dojrzałości, pisze nową, własną wersję. Najnowsza którą znam wyszła spod klawiatury Laury Pieroni;

Howl 2.0

I saw the best minds of my generation destroyed by double shifts at diners, starving for healthcare and more than just an hourly wages plus tips.

(Widziałam najzdolniejszych z mojego pokolenia zniszczonych przez pracę na dwa etaty w knajpach, marzących o opiece medycznej i czymś więcej niż stawka godzinowa plus napiwki)

Dragging themselves home from work at dawn from another late shift at the bar, over-educated hipsters burning  for a job in writing, publishing, graphic design,

(Wlekących się do domu wieczorem po dodatkowej pracy w barze, zbyt dobrze wykształceni hipsterzy którzy palą się do pracy w redakcji lub marketingu)

Whose poverty come not from their lack of effort but from a recession caused by previous generations’ need for greed…

(Ich bieda nie pochodzi z lenistwa tylko jest skutkiem recesji spowodowanej chciwością ich rodziców…).

Czytając znów „Howl” i „Howl 2.0” trudno uwolnić się od myśli, że spragnione awangardy wałbrzyskie środowisko teatralne mogłoby napisać i wystawić lokalny „Skowyt”. Mamy przecież dziewczyny o aksamitnych rękach. Są też chłopcy którzy mówią „Nie jestem jeszcze gotowy” gdyż kiedy ich dziewczy idą się podmyć, Oni myślą o tym, czy starczy im aby zapłacić za wodę. Wiem jednak, że pomysł to absurdalny. Tęczowi „hipsterzy” dostaliby przecież ataku wścieklizny. Pewnie nawet samego ministra Sienkiewicza by tu helikopterem przywieźli, aby atak na Strefę w kulturalnych słowach wytupał.

Jerzy Jacek Pilchowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych