Jurorka wielu wokalnych talent-show, nie zostawiła suchej nitki na weekendowej rozrywce zafundowanej przez TVP1.
Dzisiaj rynek jest skanalizowany. I nie ma już festiwalu. To, co jest, to ściek plastikowych melodyjek. Po co ja mam się włóczyć po nocach do amfiteatru i słuchać tego? Ja sobie wolę książkę w spokoju poczytać. I na festiwalu nie jestem od wielu lat
— mówi Elżbieta Zapendowska „Gazecie Wyborczej”.
O współczesnych wykonawcach także nie ma najlepszego zdania. Nazywa ich - mięsem.
Ja nie trawię w nim gwiazd jednego sezonu. Dla mnie to takie mięso, które się przetacza i w ogóle nie zmienia rzeczywistości. Nie mówię tego złośliwie - ale to wszystko jest jedna i ta sama piosenka, albo szybka, albo wolniejsza. Nie ma czegoś takiego, czego ja wymagam od gwiazd: że ktoś jest na tyle odróżnialny, że jak ja go włączę, to po dwóch sekundach wiem, że to jest on. A ja w większości z tego nowego, świeżego pokolenia nikogo nie rozpoznaję.
— dodała.
Przypomnijmy, że na tegorocznym festiwalu w Opolu wystąpili m.in. Sylwia Grzeszczak, Maciej Maleńczuk, Ryszard Rynkowski, zespół Piersi, Donatan i Cleo, Feel, Ewa Farna, Margaret, Halina Mlynkova, Ewelina Lisowska, zespół Lemon i Maryla Rodowicz
MG/gazeta.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/199823-elzbieta-zapendowska-podsumowuje-tegoroczny-festiwal-w-opolu-sciek-plastikowych-melodyjek