Sztuka niejedno ma imię, ale nie wszystkie wytwory ludzkiej wyobraźni zasługują na miano dzieł sztuki. Co niestety nie oznacza, że nie są one pokazywane na wystawach i wernisażach.
W ostatnich latach można mówić o wysypie pseudoartystów, których prace obrażają uczucia religijne chrześcijan. Wielu cmoka z zadowoleniem i próbuje tłumaczyć te wybryki wolnością artystyczną, zamiast po prostu przyznać, że „król jest nagi” i to, co przedstawia się jako wielką sztukę, jest tanią prowokacją, zwykłym bluźnierstwem lub po prostu kiczem.
Na portalu Culture.pl można znaleźć dzieła sztuki, które po 1989 r. wywołały największy skandal. Przytaczamy te najbardziej bulwersujące.
Artur Żmijewski „Msza” (2011)
To inscenizacja Mszy świętej. Ubrany w ornat aktor czyta modlitwy z lekcjonarza i rozdaje publiczności opłatki z kielicha.
Liturgia to najczęściej wystawiany na świecie scenariusz. Czas sprawdzić, czy to przypadkiem nie szmira –
stwierdził reżyser.
Trudno o lepszą ilustrację do powiedzenia: Ubrał sie diabeł w ornat i ogonem na Mszę dzwoni…
Alicja Żebrowska „Grzech pierworodny” (1993)
Pokazywana w Centrum Sztuki Współczesnej wideoinstalacja miała być dekonstrukcją biblijnej opowieści o Adamie i Ewie. W filmie przeplata się motyw jedzenia jabłka, stosunku seksualnego oraz symulowanego porodu małej laleczki. Obrzydliwa pornografia nie do obejrzenia dla normalnych ludzi.
Robert Rumas „Termofory” (1995-2001)
Chodzi o osiem napełnionych wodą plastikowych worków, pod którymi Rumas ułożył figury Madonny i Chrystusa. Instalacja była prezentowana na gdańskiej Starówce. Przechodnie podziurawili worki, a postacie Świętych przenieśli do pobliskiego kościoła.
Ta praca była próbą dotknięcia żywej tkanki miasta. Na tej tkance ulicy, bruku - położyłem termofory, którymi zwykle obkłada się obolałe rany. A między jednym a drugim święte figury – żywą tkankę religijną. Tak jak Kościół bada sekty, z którymi się nie zgadza, tak samo ja podchodzę do sztuki jako badacz -
tłumaczył artysta.
Pytanie, czy nie powinien zbadać się najpierw sam Rumas.
Julita Wójcik „Tęcza” (2012)
Instalacja na Placu Zbawiciela, uchodząca za główny symbol środowisk homoseksualnych w stolicy, płonęła już kilka razy, a jej resztki skropiła rzęsistymi łzami sama Edyta Górniak. Co ciekawe, broniące tęczy środowiska lewackie przedstawiają ją jako bliblijny symbol przymierza Boga z ludźmi. Nie, to nie nawrócenie, to cynizm i hipokryzja.
Dorota Nieznalska „Pasja” (2001)
Nieznalska w krzyż wkomponowała genitalia. Stała się jedyną polską artystką, która za „działanie artystyczne” (obrazę uczuć religijnych) stanęła przed sądem. Ostatecznie jednak została uniewinniona. Sama zainteresowana tłumaczyła, że jej „pasja” miała przedstawiać modę na katowanie ciała treningami na siłowni.
Jeśli Nieznalska kiedykolwiek była na siłowni, to musiało być to dla niej wyjątkowo traumatyczne przeżycie…
Jacek Markiewicz „Adoracja Chrystusa”
Wyjątkowo odrażająca prowokacja. Nagi Markiewicz udaje kopulację z rzeźbą Ukrzyżowanego Chrystusa. Przeciwko przedstawianej w Centrum Sztuki Współczesnej profanacji ostro protestowały środowiska prawicowe i katolickie.
Sam Markiewicz swoje skandaliczne zachowanie tłumaczył w następujący sposób:
Gdy wszedłem do kościoła w Warszawie i zobaczyłem ludzi modlących się do wyrzeźbionego niby-boga, przeżyłem szok. Do pracy, w której pieszczę Chrystusa, motywowała mnie chęć obrazy tego, co nie jest Bogiem.
Ciekawe, czy również po odwiedzeniu meczetu wpadnie na pomysł publicznego zbezczeszczenia któregoś ze znajdujących się tam symboli…
Katarzyna Kozyra „Piramida Zwierząt” (1993)
Instalacja, zainspirowana baśnią „Muzykanci z Bremy”, składa się z piramidy wypchanych zwierząt oraz filmu prezentującego proces zabijania i wyprawiania skóry. Miała piętnować ludzką brutalność wobec zwierząt.
Kozyra zasłynęła również pracą zatytułowaną „Więzy krwi”, której celem jest przedstawienie „okaleczającej roli religii w życiu emocjonalnym i intelektualnym kobiet”. Autorka w symbole krzyża i półksiężyca wkomponowała nagie kobiety. Golizną epatują także inne jej dzieła - „Olimpia” oraz „Łaźnia”.
Szkoda, że Kozyra występując w obronie kobiet, traktuje ich ciała jako przedmiot do wyrażania swojej artystycznej ekspresji…
Na większość z tych „dzieł” najlepiej byłoby spuścić zasłonę milczenia. Ale skoro już ujrzały światło dzienne, to trudno nie dojść do wniosku, że najwięcej mówią o problemach ich twórców z samym sobą. Tylko dlaczego inni mają to oglądać?
zz/culture.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/188922-zalewaja-nas-pseudodziela-pseudoartystow