Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo ws. napaści na Jana Malickiego. Dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego doznał „nieszczęśliwego upadku”- stwierdził Piotr Antoni Skiba, rzecznik tejże prokuratury. Sprawa została umorzona „wobec stwierdzenia, że czynu nie popełniono”, a stało się to krótko, kilka dni po materiale TVN24, gdzie pokazano nagrania z monitoringu. Do materiału dyrektur SEW UW odniósł się 29 stycznia, szczegółowo opisując m.in. obrażenia, których doznał.
Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście–Północ w Warszawie umorzyła dochodzenie „wobec stwierdzenia, że czynu nie popełniono”.
Prok. Skiba zaznaczył, że w śledztwie pięciokrotnie przesłuchano pokrzywdzonego, jedenastu innych świadków, przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, osoby pokrzywdzonego, zapisu monitoringu i telefonu oraz uzyskano opinię z zakresu medycyny sądowej dotyczącą obrażeń Malickiego określającą sposób ich powstania.
Konfrontując zeznania pokrzywdzonego ze zgromadzonym materiałem dowodowym, uznano, że żaden z przeprowadzonych dowodów nie dał podstaw do przyjęcia, aby powstanie obrażeń u Jana Malickiego było spowodowane działaniem lub zaniechaniem innej osoby fizycznej
— wyjaśnił prok. Skiba.
Prokurator ocenił na podstawie materiału dowodowego, że obrażenia Malickiego były wyłącznie wynikiem nieszczęśliwego wypadku, tj. potknięcia się Malickiego na chodniku lub schodach w parku Kazimierzowskim, co mogło skutkować utratą pamięci u pokrzywdzonego.
Postanowienie jest nieprawomocne i przysługuje na nie zażalenie do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieście w Warszawie.
Siemoniak sugerował, że nic nie wskazuje na pobicie
Kilka dni po zdarzeniu dyrektor Studium Europy Wschodniej Jan Malicki powiedział PAP, że został napadnięty w parku Kazimierzowskim. Policja potwierdziła przyjęcie zawiadomienia w tej sprawie. W kolejnej rozmowie Malicki podkreślił, że „jeśli była to napaść, to ten atak na niego mógł być dziełem rąk wrogich Polsce wywiadów i nie można wykluczyć, że miał być ostrzeżeniem pod jego adresem w związku z prowadzoną przez Studium Europy Wschodniej działalnością”.
Do sprawy odniósł się pod koniec stycznia minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Skomentował wówczas, że nic nie wskazuje na pobicie Malickiego.
Materiał TVN i oświadczenie dyrektora SEW
Pod koniec stycznia ukazał się materiał TVN24 w którym sugerowano, że informacja o pobiciu Jana Malickiego może być nieprawdziwa. Dziennikarka portalu prześledziła wówczas drogę dyrektora Studium Europy Wschodniej i dotarła m.in. do nagrań z pięciu kamer monitoringu.
Sześć minut po tym, jak Malicki zniknął z pola widzenia kamery przy skrzyżowaniu Browarnej i Lipowej, oraz 12 minut po tym, jak wyszedł z restauracji, warszawskie pogotowie odebrało wezwanie do mężczyzny, który „spadł ze schodków w parku i potrzebuje pomocy”. Osoba, która wezwała pogotowie, siedziała z kolegą na ławce w parku. Ławka stoi 15 metrów od schodów, na które upadł Malicki, ale jest obrócona tyłem. Mężczyźni nie widzieli szefa SEW, ale – jak twierdzili później – ich uwagę zwrócił dźwięk – „jakby coś upadło na schodach”. Nie słyszeli rozmów ani żadnego krzyku
— podawał serwis TVN.
Dziennikarka zwracała też uwagę, że w dniu zdarzenia Malicki nic nie mówił o napadzie. Dopiero następnego dnia, gdy kolejny raz trafił do szpitala, pierwszy raz powiedział o pobiciu. Cóż, warto raz jeszcze przypomnieć, że dyrektor SEW UW doznał obrażeń głowy i, jak podkreślał wielokrotnie, wskutek zdarzenia doznał zaniku pamięci, która później wracała mu stopniowo.
Jan Malicki opublikował 29 stycznia oświadczenie, w którym odniósł się do materiału TVN.
Przytomność odzyskałem w karetce pogotowia o godz. 22:41. Późniejsze badania szpitalne i obdukcja wykazały następujące obrażenia: ‘’podwójna rana tłuczona skóry głowy w okolicy ciemieniowo-potylicznej, pęknięcie kości czaszki, dwa krwiaki wewnętrzne oraz wstrząśnienie mózgu’’. Rana głowy znajduje się w górnej części czaszki, co w połączeniu z dodatkowymi elementami, w tym stłuczeniem i zakrwawieniem okularów (posiadamy foto), zakrwawieniem szalika i krawata – wskazuje na upadek do przodu, wbrew hipotezie przedstawionej przez tvn.24 i w innych mediach; dodatkowo, pierwsza plama krwi znajdowała się ok. 3m od schodów (posiadamy foto), więc nie mogłem spaść ze schodów, jak pisano, bo do nich jeszcze nie doszedłem! Moje oświadczenia oraz komentarze dotyczące całego wydarzenia były formułowane zgodnie z moją pamięcią oraz intencją dokładnego przedstawienia faktów, podobnie jak składane przeze mnie zeznania protokołowane przez policję. Zważywszy moje dotychczasowe prace i dotychczasowe osiągnięcia protestuję przeciwko sugestiom zawartym w innym materiale medialnym, w którym posądzono mnie o konfabulację, nie miałem i nie mam powodu, by cokolwiek zmyślać
— czytamy w oświadczeniu.
„Pobił się sam”?
Komunikat prokuratury skomentował m.in. Bartłomiej Graczak, dziennikarz Radia Warszawa.
Żadnego pobicia nie było, po prostu się potknął
Dodajmy, że kilka dni wcześniej, do materiału TVN, odniosła się dr Magdalena Gawin, b. dyrektor Instytutu Pileckiego.
‼️ Prof Jan Malicki POBIŁ SIĘ SAM, bo w miejscu zajścia nie było kamer i nie nagrali się napastnicy. W @PileckiInstitut widać włamywacza ‼️ To zwykły turysta, który po godzinach postanowił zwiedzić wystawę stałą i zerknąć do komputera z programami wschodnimi
— skomentowała.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/720386-sledztwo-ws-pobicia-malickiego-umorzone