Na imprezach organizowanych przez ludzi zasiadających dziś w sądowych ławach oskarżonych pojawiali się m.in. Dariusz Rosati i Lech Wałęsa. Zdjęcia z domniemanym szefem grupy przestępczej robił sobie Bronisław Komorowski za czasów swojej prezydentury. Sprawa SKOK-u Wołomin, z którą wiążą się miliardowe wyłudzenia, pobicia i działalność byłych agentów służb bezpieczeństwa nadal nie doczekała się wyjaśnienia w polskich sądach.
Toczące się procesy – zaledwie zahaczające o istotę problemu – stają się niczym więcej, niż tylko kuriozalną pożywką dla mediów. Afera, która rozkwitła pod rządami PO-PSL pozostaje owiana tajemnicą, a zamieszani w nią ludzie stają się sądowymi celebrytami.
Kiedy w 2018 roku doszło do zatrzymania grupy urzędników Komisji Nadzoru Finansowego na czele z jej byłym przewodniczącym Andrzejem Jakubiakiem i wiceprzewodniczącym Wojciechem Kwaśniakiem, wydawało się że wszystko jest na najlepszej drodze do wyjaśnienia miliardowych przekrętów, do jakich dochodziło w SKOK-u Wołomin. Wydawało się, że możliwe będzie ujawnienie kluczowych faktów o działalności utajonej w Wołominie grupy przestępczej – kto nią kierował i kto tuszował jej poczynania.
Nadzieje okazały się płonne. Sędziowie nie widzieli zasadności zatrzymywania byłych urzędników nadzoru finansowego, który odpowiada za to, aby instytucje w Polsce działały zgodnie z przepisami. Sądy uznały zatrzymania za bezpodstawne przyznając byłym szefom KNF odszkodowania za poniesione jakoby straty. I tak właśnie – decyzjami sądów – wyrwane z korzeniami zostały nadzieje na rzetelne wyjaśnienie potężnej afery. A sprawa SKOK-u Wołomin wymaga wyjaśnienia, bo liczba splatających się w niej wątków zatrważa.
Zaczęło się od WSI
W raporcie poświęconym procesowi likwidacji struktur Wojskowych Służb Informacyjnych pojawia się wątek Fundacji Pro Civili. Fundacja stała się ochronką dla byłych oficerów służby bezpieczeństwa, a jednocześnie przykrywką dla szeregu wątpliwych biznesów prowadzonych przez zebranych w niej ludzi.
Pro Civili zaczynała swoją przygodę z destabilizacją Polski za czasów, gdy Ministrem Obrony Narodowej – a więc człowiekiem nadzorującym WSI – był Bronisław Komorowski. Fundacja miała stać za potężnymi wyłudzeniami finansowymi obejmującymi majątek Wojskowej Akademii Technicznej. Straty państwa sięgały wówczas setek milionów złotych. Za Pro Civili miał stać były oficer WSI Piotr Polaszczyk.
Również kierowana przez Polaszczyka Hydrobudowa Gdańsk miała budować bulwary nadwiślańskie w Warszawie. Stolica miała straci na kontrakcie ze spółką 120 mln złotych, zaś szereg innych firm łącznie miliard złotych.
Polaszczyk nie jest zatem w Warszawie anonimowy. I pojawia się po raz kolejny - właśnie w SKOK-u Wołomin, gdzie dochodziło do szeregu wyłudzeń i malwersacji finansowych za pośrednictwem tzw. „słupów”, czyli podstawionych kredytobiorców. Wołomin opanować miała – według prokuratury – grupa przestępcza właśnie pod kierownictwem Polaszczyka. Apogeum jej działalności przypada na czas rządów PO-PSL i okres, kiedy nadzór na SKOK-iem Wołomin sprawowała KNF pod kierownictwem Andrzeja Jakubiaka i Wojciecha Kwaśniaka. Ten ostatni – pobity przez bandytów – staje się dziś dla lewicowych mediów symbolem ofiarności w pracy urzędniczej. Ale sprawa Wojciecha Kwaśniaka wcale nie jest jasna.
Sądowe sprawy Wojciecha Kwaśniaka
W 2018 roku Wojciech Kwaśniak trafił na salę sądową jako oskarżony o zaniedbania w nadzorze finansowym sprawowanym nad SKOK-iem Wołomin.
Ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że podjęcie w porę działań przez KNF mogłoby zapobiec stratom poniesionym przez Kasę i kilkadziesiąt tysięcy jej klientów. Komisja zaniechała takich działań, mimo że dysponowała informacjami, że w SKOK-u Wołomin dochodzi do przestępstwa prania brudnych pieniędzy, co zagraża bezpieczeństwu funduszy zgromadzonych przez jej klientów
— mówił Bogdan Święczkowski w 2018 roku prezentując materiał zebrany w sprawie zaniedbań KNF.
Dla KNF sprawa nadal nie była priorytetowa. Z kasy wypływają 53 miliony złotych. W lipcu i sierpniu 2013 roku pracownicy KNF sami tworzą projekt decyzji o wprowadzeniu zarządu komisarycznego. Jest blisko powołania tej decyzji. I co? Nic. Od maja do końca sierpnia wypływają kolejne 237 milionów złotych. We wrześniu 2013 w KNF kończy się postępowanie administracyjne. Strony zaznajamiają się z aktami. Projekt decyzji jest przygotowany. We wrześniu i październiku wypływa 140 milionów złotych ze SKOK-u Wołomin. KNF już 22 października 2013 mogła podjąć decyzję o wprowadzeniu do SKOK-u zarządu komisarycznego. Do kwietnia 2014 wyprowadzono kolejne 400 milionów złotych
— dodawał Święczkowski.
Ale sąd uznaje zatrzymanie Kwaśniaka za bezzasadne. Wiceszef KNF ponownie zasiada na sali sądowej w procesie dotyczącym swojego pobicia przez członków grupy przestępczej związanej z Wołominem. Do pobicia doszło w 2014 roku, a proces trwa do dziś. I tu zaczynają się poważne komplikacje.
Kwaśniak z KNF trafia do Narodowego Banku Polskiego. Pozostaje zatem urzędnikiem na państwowym wikcie, mimo wątpliwej jakości nadzoru, jaki sprawował nad wołomińskim SKOK-iem. Jednocześnie w rozmowach medialnych – już w roku 2022 twierdzi, że jego sprawa toczy się zbyt długo, ponieważ „przestępcy wiedzą, że państwo nie dba o swoich funkcjonariuszy, nie chroni ich i nie wspiera”. Mowa tu o tym samym państwie, które płaciło i płaci Kwaśniakowi za jego pracę?
W jednym worku
W rozmowach z mediami Kwaśniak stwierdza, że proces nabrał niespodziewanego rozpędu po zainteresowaniu się sprawą przez dziennikarza Tomasza Sekielskiego. Tego samego, który w mediach społecznościowych chwalił się ciekawymi rozmowami, jakie przeprowadził właśnie z Piotrem Polaszczykiem.
Jednocześnie media donoszą, że film Tomasza i Marka Sekielskich, na który autorzy zebrali od instytucji i osób prywatnych duże pieniądze za pośrednictwem serwisów wspierających twórczość, znacząco się opóźnia i w najbliższym czasie nie doczeka się premiery.
Nie ma zatem filmu, ale jest zainteresowanie procesem Kwaśniaka. Piotr Polaszczyk – rzekomy zleceniodawca tego pobicia – staje się autorytetem. W czasach, gdy Kwaśniak pełni funkcję wiceprzewodniczącego KNF dochodzi do największych malwersacji w SKOK-u Wołomin. Ale to on ma być ofiarą całej sytuacji. A w tle całej sprawy są Wojskowe Służby Informacyjne i ogromne pieniądze wyłudzone ze SKOK-u Wołomin, które przecież nie zostały nadal odzyskane.
Z pewnością taki układ zamknięty rodzi wiele pytań. A sądy wyraźnie nie próbują dostarczyć na nie odpowiedzi. Czy doczekamy się wreszcie rzetelnego wyjaśnienia sprawy SKOK-u Wołomin? Czy też – podobnie jak choćby w przypadku afer FOZZ czy Amber Gold – pozostaniemy w sytuacji, w której wszystkie fakty są na stole, nie ma tylko komu ich połączyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/623332-sprawa-skok-u-wolomin-afera-wciaz-bez-rozstrzygniecia