Joanna S., organizatorka finansowej piramidy, określana jako najbardziej poszukiwana Polka na świecie, jest już w warszawskim areszcie śledczym. Jej historia przypomina sensacyjny film, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji.
CZYTAJ TEŻ:
Joanna S. w warszawskim areszcie śledczym
Jak potwierdził naszemu portalowi prok. Paweł Sawoń z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, Joanna S. została już przetransportowana z Hiszpanii, gdzie się ukrywała. Zatrzymano ją wprawdzie już 20 października ub. roku, ale hiszpański sąd zachował się wówczas zdumiewająco — zdecydował, że może ona przebywać na wolności do czasu przekazania do Polski. Było to kompletnie niezrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że Joanna S. była poszukiwana nie tylko Europejskim Nakazem Aresztowania ale też czerwoną notą Interpolu, stosowaną wobec wyjątkowo niebezpiecznych przestępców.
Po wyjściu z hiszpańskiego sądu Joanna S. zniknęła bez śladu, by nieoczekiwanie 10 grudnia oddać się w ręce hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Można podejrzewać, że wykorzystała czas na wolności, by dokonać transferów pieniężnych i ukryć nieuczciwie zdobyte pieniądze.
Sprawę Joanny S. i jej finansowego przekrętu znanego jako Galleri New Form, opisaliśmy jako pierwsi w styczniu 2018. Polska ze szwedzkim paszportem stworzyła zaskakujący mechanizm inwestowania — klienci kupowali dzieła sztuki, przede wszystkim rzeźby, a Joanna S., zobowiązywała się odkupić je po pół roku. W większości wypadków nigdy zresztą nie dostali rzeźby, a jedynie certyfikat, że są jej właścicielem. Jej klientami byli biznesmeni i celebryci, zdarzały się wśród nich takie osoby jak Marian Banaś, obecnie szef NIK , a wówczas sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów.
Joanna S, stworzyła biznes dla wtajemniczonych, obiecując im wielkie i szybkie zyski. Wszystko odbywało się w medialnej ciszy, nie było reklam w mediach, do klientów docierano pocztą pantoflową.
Skala przestępczej działalności Joanny S. była olbrzymia. Prokuratura mówi o około 400 milionach złotych, ale inne źródła szacują że w grę może wchodzić nawet miliard. Niektóre osoby, które zainwestowały, nigdy się do tego nie przyznają, bo w grę wchodziło też pranie brudnych pieniędzy.
Poszukiwania twórców piramidy finansowej
Joanna S. i jej syn Mikael S. poszukiwani byli listem gończym, Europejskim Nakazem Aresztowania (ENA) oraz Czerwoną Notą Interpolu. Okazało się, że mieszkają w Hiszpanii. W październiku 2021 roku zostali zatrzymani przez tamtejszą policję.
Oboje podejrzani są o prowadzenie bez stosownego zezwolenia działalności bankowej, doprowadzenie klientów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości, a także o tzw. pranie pieniędzy. Przy takich zarzutach grozi im do 15 lat więzienia oraz wielomilionowa grzywna.
W grudniu śledczy poinformowali, że oboje poszukiwani uciekli i ukrywają się. Jak wyjaśniała prokuratura, sąd w Madrycie nie zastosował bowiem wobec podejrzanych tymczasowego aresztowania do czasu przekazania ich stronie polskiej, a tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze, takie jak stawiennictwo w budynku sądu do czasu uprawomocnienia się postanowienia o przekazaniu, poinformowanie o zamiarze zmiany miejsca pobytu i podanie numeru telefonicznego do kontaktu.
Ostatecznie udało się oboje podejrzanych zatrzymać ponownie; Joanna S. została już przekazana Polsce.
Przedmiotem prowadzonego w Białymstoku śledztwa jest działalność osób reprezentujących Galleri New Form, znanej wśród celebrytów i oferującej inwestycje w dzieła sztuki (głównie rzeźby). Polegały one na nabyciu prawa własności danego dzieła na okres od - co najmniej - 6 miesięcy do roku.
Podmiot gwarantował zwrot kapitału, powiększony o wysoki procent zysku (w komunikacie jest mowa o 36 proc. w skali roku), poprzez odkupienie udziału po upływie oznaczonego umową terminu. Prokuratura zwraca jednak uwagę, że wypłata kapitału wraz z oznaczonym zyskiem, następowała z wpłat kolejnych inwestorów.
Śledztwo zostało wszczęte na podstawie zawiadomienia Generalnego Inspektora Informacji Finansowej oraz Komisji Nadzoru Finansowego. Dotyczy prowadzenia - bez zezwolenia - działalności polegającej na gromadzeniu środków pieniężnych osób fizycznych i prawnych w celu obciążenia ich ryzykiem przez osoby reprezentujące Galleri New Form.
Prokuratura bada też wątek doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, bowiem początkowo właścicielka galerii wypłacała klientom zyski, potem jednak już tak się nie działo.
W związku z fikcyjnym obrotem dziełami sztuki i piramidą finansową, stworzoną wokół podmiotu o nazwie Galleri New Form z siedzibą w Trelleborgu w Szwecji, zarzuty usłyszało do tej pory sześć osób. Obejmują ona prowadzenie bez zezwolenia działalności polegającej na gromadzeniu środków pieniężnych osób fizycznych i prawnych w celu obciążenia ich ryzykiem oraz, w stosunku do trójki podejrzanych, również doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, w kwocie co najmniej 300 mln zł, klientów Galleri New Form.
Dotychczas w toku śledztwa zabezpieczono mienie o łącznej wartości ponad 22,7 mln zł; to 21 nieruchomości o łącznej wartości ponad 13 mln zł, ruchomości warte ponad 2,7 mln zł, a także sztabki złota i precjoza oraz gotówka w kwocie 4,6 mln zł. Według śledczych, w sumie od listopada 2016 r. do października 2017 r. zatrzymani skłonili do zawarcia niekorzystnych umów około 2 tys. osób.
Na podstawie aktualnych ustaleń śledztwa, liczbę osób faktycznie pokrzywdzonych oszustwami podejrzanych prokuratura określa na ponad 1200 - poinformowała białostocka prokuratura.
Odnosząc się do publikacji prasowych, powtórzyła podawaną już wcześniej informację, że wśród pokrzywdzonych nie ma prezesa NIK Mariana Banasia.
Z ustaleń postępowania wynika, że Marian Banaś jest jedną z nielicznych osób, które u schyłku działania piramidy finansowej osiągnęły zysk w ramach kontaktów biznesowych z zarządzaną przez podejrzaną Joannę S. firmą Galleri New Form. Przedmiotem tego interesu była warta niemal 70 tys. złotych rzeźba, którą Marian Banaś sprzedał, zarabiając w krótkim czasie, ponad 10 tys. zł
— podała prokuratura.
Kiedy na początku 2018 roku pojawiły się informacje o działalności tej galerii, informatorzy PAP mówili, że wiedza o niej i potencjalnych zyskach rozchodziła się tzw. pocztą pantoflową na „salonach”, a wśród poszkodowanych są aktorzy, dziennikarze czy politycy. Jak mówili też wtedy PAP prawnicy znający kulisy sprawy, inwestowano od 100 tys. zł, nawet do 10-15 mln zł; niektórzy klienci brali kredyty, by móc zainwestować, spodziewając się dużych zysków.
Maja Narbutt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/581561-joanna-s-trafila-do-warszawskiego-aresztu-sledczego