Kilka dni temu media obiegła wstrząsająca historia z miejscowości Czarne na Pomorzu, gdzie na bramie garażu lokalnego działacza PiS Mariusza Birosza ktoś zamieścił wulgarny napis „PiS-d#”, przebił opony w jego samochodzie, prawdopodobnie doszło także do próby podpalenia domu. W rozmowie z portalem wPolityce.pl pan Mariusz Birosz relacjonuje całą sytuację. Podkreśla, że nie tylko on stał się celem ataku.
CZYTAJ TAKŻE: Haniebne! Wyzwiska na bramie i przebite opony samochodu – tak walczą z sympatykami Dudy. Podobnych zdarzeń było więcej
O godz. 2 w nocy z 16 na 17 czerwca zadzwonił do mnie pan Nadleśniczy Nadleśnictwa Czarne Człuchowskie, który jest moim przyjacielem, i powiedział do mnie, że budynki gospodarcze się palą i zaraz zajmie się jego dom. Wykonałem telefon na 998, poinformowano mnie, że jednostka Straży Pożarnej już została wysłana. Powiedziałem do żony – „Słuchaj, przyjaciel dzwonił, idziemy do niego do domu”. Wyszliśmy z budynku. Jestem przekonany, że to była Opatrzność Boża, że Nadleśniczy Nadleśnictwa Czarne Człuchowskie do nas zadzwonił. Jak wyszliśmy, to już mieliśmy napisy „PiS-D#” na budynku gospodarczym, bramie garażowej
— relacjonuje w rozmowie z portalem wPolityce.pl Mariusz Birosz, działacz PiS z miejscowości Czarne, kierownik PT KRUS Człuchów, prezes stowarzyszenia „Brygada Inki”.
W tym momencie jeszcze nie łączyłem tych dwóch zdarzeń ze sobą, myślałem, że to akt wandalizmu przez to, że jesteśmy sympatykami PiS-u, każdy wie, że jestem członkiem PiS-u, a tam jest pożar, tam jest inny kaliber. Mówię do żony, żeby tym się nie przejmowała, jedziemy do przyjaciela. Wtedy się okazało, że opony są poprzebijane. W międzyczasie mieliśmy informacje od nadleśniczego, że on ma też opony poprzebijane. Wtedy już zacząłem łączyć te dwa zdarzenia ze sobą, że to akcja zorganizowana. Działamy wspólnie, jesteśmy zaangażowani w inicjatywy patriotyczne i nie ma co ukrywać, że wspieramy obecny rząd, dobrą zmianę
— zaznacza pan Mariusz. Jest przekonany, że gdyby nie jego wyjście z domu, to tak jak w przypadku nadleśniczego, także jego dom zostałby podpalony.
Mariusz Birosz: Podejrzewam, że chcieli podpalić mój dom
Moim zdaniem byłoby to samo, co u mojego przyjaciela, że też miałbym dom podpalony. Bałem się, że go spalą. Nadleśniczy mieszka 20 km od nas. Nie wiem, czy to robiła ta sama ekipa. Jeśli on miał opony poprzebijane opony i ja miałem, on miał podpalony budynek gospodarczy – to ja też pewnie miałem mieć podpalony. Tak podejrzewam
— podkreśla.
Po tych dramatycznych wydarzeniach pan Mariusz trafił do szpitala.
Kiedy skojarzyłem ze sobą te wszystkie fakty, trafiłem do szpitala. Uświadomiłem sobie, że mamy do czynienia z jakimś zleceniem, uświadomiłem sobie, co mogło się stać z moimi dziećmi. Dostałem takiego ciśnienia, że straciłem wzrok. Żona wezwała karetkę
— mówi.
„Oni boją się kontynuacji dobrej zmiany”
Według Mariusza Birosza cała sytuacja ma związek z obecną kampanią wyborczą.
To jest związane z kampanią wyborczą. Oni boją się kontynuacji dobrej zmiany. Dla nich demokracja polega na tym, że oni są u władzy. Od kilku lat są zmiany, które powodują, że pewne środowiska tracą wpływy
— stwierdza.
Prezes stowarzyszenia „Brygada Inki” podkreśla, że to nie pierwszy akt wandalizmu wymierzony m.in. w jego osobę. W zeszłym roku w Nadleśnictwie Czarne Człuchowskie z jego inicjatywy umieszczono tablicę ku czci Żołnierzom Wyklętym. Jak relacjonuje, niedługo później została ona „obrzucona różnymi środkami”.
Potem się okazało, że w dwóch czy trzech miejscach inni panowie nadleśniczowie zostali też poszkodowani typu takiego, że zostały im poprzebijane opony
— podkreśla.
as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/505506-wywiesil-baner-dudy-zaatakowano-jego-dom-szokujaca-relacja