Belgijski sąd zdecydował o odebraniu rodzinie czteroletniej dziewczynki i jej powrocie do ojca - Belga pochodzenia marokańskiego. Sytuacja jest dramatyczna, a sąd w Polsce i kurator nie biorą pod uwagę dobra małego dziecka.
Matka dziewczynki związała się z jej ojcem - Belgiem pochodzenia marokańskiego. Po narodzinach dziecka rodzice zamieszkali razem w Belgii, w warunkach mocno odbiegających od standardów. Niestety rodzicom dziewczynki nie układało się. Dochodziło do przemocy wobec Polki. Kobieta razem z dzieckiem w końcu została wyrzucona z domu, więc wróciła do Polski.
Ojciec żąda powrotu dziecka
Jednak ojciec domagał się powrotu dziecka do Belgii. Złożył wniosek w trybie haskim - związanym z kwestią uprowadzeń dzieci. Oznacza to, że dziecko musi wrócić do kraju, w którym mieszka ojciec. Sąd przyznał mężczyźnie prawo do dziecka. Jednocześnie w Polsce sprawy cały czas się toczą.
Z tym rozstrzygnięciem nie zgadza się matka dziecka, ale też polska prokuratura, która złożyła wniosek o zmianę postanowienia. Niestety w toku całej sprawy, matka dziecka zmarła, opiekę nad dzieckiem przejęła babcia, a wniosek finalnie nie został rozpatrzony przez sąd.
Ojciec nie kontaktował się z dzieckiem przez ten czas, nie reagował na próby spotkania, nie płacił na dziecko alimentów. Teraz, po śmierci matki, w trybie siłowym chce odebrać dziecko
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Marta Trzesimiech-Kocur dodając, że mężczyzna nie reaguje na argumenty babci zajmującej się dziewczynką, aby ten najpierw poznał dziecko.
Bezduszne działania kuratora i sądu
Kurator bezdusznie wykonuje wyroki sądu, który także postępuje bezdusznie - zwraca uwagę mecenas.
Sąd ma pewne możliwości, żeby w sposób ludzki rozwiązać tę sprawę. Tymczasem nasyłana jest policja i kurator. Dziecko jest przerażone, krzyczy, bo chce zostać z babcią. Kurator chce wyrwać to dziecko i oddać ojcu, lub innym osobom, które zostały do tego przez niego upoważnione. Podkreślić trzeba, że babcia w żaden sposób nie kwestionuje tego, że ten mężczyzna jest ojcem dziecka, ale mężczyzna nie reaguje na propozycje wcześniejszego poznania dziecka, rozmowy, zatrudnienia psychologa
— podkreśla prawnik.
Chodzi o dobro dziecka
Mecenas Trzesimiech-Kocur podkreśla, że babcia dziewczynki jest znanym profesorem, okulistą, osobą bardzo szanowaną i w żaden sposób nie ukrywa dziecka przed ojcem. Jak dodaje, sąd nawet nie sprawdził, w jakich warunkach dziewczynka miałaby żyć w Belgii.
To osoba szanowana, w żaden sposób nie ukrywa dziecka przed ojcem. Dziewczynka ma cztery latka, nie mówi po francusku, ojciec nie mówi po polsku. Sąd nawet nie jest zainteresowany, żeby zbadać to, gdzie ojciec chce wywieźć dziecko - obywatela polskiego, w jakich warunkach ma żyć
— zwraca uwagę prawnik.
Tu chodzi o dobro dziecka. Tak naprawdę sądy zapominają duchu prawa, a tu myślą przewodnią jest dobro dziecka. Tu sąd i kurator o tym zapomnieli. A dobro dziecko jest wartością nadrzędną we wszystkich sprawach rodzinnych
— mówi mec. Marta Trzesimiech-Kocur.
not. wkt
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/504804-walka-o-4-letnia-dziewczynke-sad-nie-patrzy-na-jej-dobro