„Teraz odczuwam to z perspektywy czasu, że byłem jego niewolnikiem” – powiedział biznesmen Krzysztof B. o Stanisławie Gawłowskim w odczytanych we wtorek w szczecińskim sądzie zeznaniach w wątku tzw. afery melioracyjnej. Mówił, że wykonywał dla obecnego senatora prace, za które nie otrzymywał zapłaty. Tego samego dnia odbyło się również przesłuchanie byłego starosty koszalińskiego Romana S.
CZYTAJ TAKŻE:
Odczytanie kolejnych protokołów z przesłuchań biznesmena z Darłowa Krzysztofa B. rozpoczęło we wtorek w Sądzie Okręgowym w Szczecinie kolejną rozprawę w wątku tzw. afery melioracyjnej, w której oskarżonym jest obecny senator Stanisław Gawłowski i 31 innych osób.
Krzysztof B., który już w czwartek odmówił składania wyjaśnień, podtrzymał wszystkie zeznania z odczytywanych protokołów. Mówił w nich m.in. o przekazaniu Gawłowskiemu ok. 170-200 tys. zł na kampanię wyborczą. Wskazywał, że zrobił to, ponieważ obawiał się o przyszłość swojej firmy i wynik przetargu na wrota sztormowe, prowadzonego przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.
We wtorek sędzia Grzegorz Kasicki odczytywał m.in. zeznania B., w których biznesmen stwierdził, że poza przekazaniem pieniędzy zapłacił także za oklejenie dziesięciu busów plakatami wyborczymi Gawłowskiego, za co miał zapłacić 5 tys. zł, które nie zostały mu oddane.
Gawłowski ciągle czegoś ode mnie chciał, ale się ze mną nie rozliczał
—wskazywał B. w zeznaniach z 2018 r.
Przedsiębiorca mówił też o pracach, które miał wykonywać na działce należącej do siostrzeńca Gawłowskiego, Sebastiana L. Chodziło m.in. o karczowanie i porządkowanie działki o powierzchni 20 ha, za które także miał nie otrzymać pieniędzy.
Uważam, że ta nieruchomość należała do Gawłowskiego
—stwierdził podczas jednego z prokuratorskich przesłuchań B.
Jak powiedział, obecny senator miał twierdzić, że pieniądze należne za te prace B. miał „poodrabiać” przy realizacji różnych inwestycji.
Teraz odczuwam to z perspektywy czasu, że ja byłem jego niewolnikiem
—powiedział przedsiębiorca podczas przesłuchania.
Zaznaczył też, że Gawłowski wraz z rodziną często bywał w należącym do niego barze w Darłowie i korzystał z wypożyczalni skuterów, ale „bardzo rzadko płacił”. B. powiedział, że nie żądał od polityka pieniędzy, ponieważ – jak wskazał – „było mu głupio”.
B. podkreślał podczas zeznań, że zarówno z nim, jak i z jego rodziną kontaktowali się dziennikarze. Stwierdził, że materiały na jego temat były nierzetelne i przygotowywane „na zamówienie Gawłowskiego”.
Do wyjaśnień biznesmena odniósł się podczas wtorkowej rozprawy Gawłowski, składając oświadczenie. Mówił m.in., że „nie jest możliwe, żeby z przetargów, które wygrywał B. w Zarządzie Melioracji mógł udzielić jakichkolwiek korzyści materialnych innym osobom” i nie jest możliwe, aby przedsiębiorca mógł wręczyć ponad 1 mln zł łapówek, ponieważ „w tamtym czasie rentowność przedsiębiorstw była ujemna”. Senator oświadczył też, że nigdy nie zażądał pożyczki od Krzysztofa B., nie otrzymał nigdy od niego żadnej korzyści majątkowej ani takiej nie żądał.
Krzysztof B. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze.
Były starosta koszaliński Roman S. nie przyznał się we wtorek w szczecińskim sądzie do tego, że obiecał wysoką łapówkę dyrektorowi Zarządu Melioracji. W wątku tzw. afery melioracyjnej oskarżonym jest m.in. Stanisław Gawłowski.
Według śledczych z Prokuratury Krajowej, były starosta koszaliński miał obiecać „korzyść majątkową znacznej wartości” w związku z przetargiem na zabezpieczenie przeciwpowodziowe doliny rzeki Parsęty, a także nakłaniać Tomasza P. do przekroczenia uprawnień: chciał, aby ówczesny dyrektor Zarządu Melioracji udostępnił jego córce pytania konkursowe, co miało pozwolić na zatrudnienie jej w tej instytucji.
Roman S. nie przyznał się we wtorek w szczecińskim Sądzie Okręgowym do zarzucanych mu przestępstw. Zaznaczył, że przedsiębiorca Bogdan K., w porozumieniu z którym miał - według śledczych - obiecywać łapówkę, nigdy nie prosił go o protekcję ani, jak powiedział S. – „nie proponował, abym skorumpował (Tomasza) P.”.
Podczas rozprawy wyjaśniał, że Tomasz P. poprosił go o pośrednictwo w umówieniu spotkania z Bogdanem K., ponieważ między mężczyznami wówczas „iskrzyło” – P. uważał, że firma K. niedokładnie wykonuje roboty. Spotkanie odbyło się w Kołobrzegu.
Panowie rozmawiali o sprawach technicznych, ja się tylko przysłuchiwałem, bo nie mam doświadczenia w tych sprawach. W pewnej chwili P. powiedział, że firmy, które wygrywają przetargi, powinny 2-3 proc. przeznaczać na koszty pośrednie, jakoś tak to określił. Ja nie zastawiałem się nad tym, przeszedłem do porządku dziennego
—wyjaśniał Roman S. Dodał, że po tym, gdy Tomasz P. wyszedł, Bogdan K. zapytał „w wulgarnych słowach”, czy dyrektor Zarządu Melioracji chce od niego łapówki. Były starosta koszaliński mówił jednak we wtorek, że nie odebrał słów Tomasza P. jako sugestii łapówki.
Dodał, że z zeznań byłego dyrektora Zarządu Melioracji dowiedział się, że w spotkaniu tym miał uczestniczyć Gawłowski. Podkreślił, że nigdy takiego spotkania nie było.
Zaprzeczył też, jakoby domagał się od P. pytań konkursowych, które miały być zadane na rozmowie kwalifikacyjnej na stanowisko, o które w Zarządzie Melioracji ubiegała się córka S. Zaznaczył, że P. powiedział mu jedynie, iż córka o pytania konkursowe, które powtarzają się podczas poszczególnych rozmów, może zapytać swojej siostry, która już wówczas pracowała w tej instytucji.
(Tomasz P.) nigdy nie dał mi żadnych pytań i ja go o to nie prosiłem
—podkreślił Roman S.
Były starosta koszaliński miał też być obok przedsiębiorcy Krzysztofa B., osobą, której Gawłowski ujawnił informację niejawną, a tę przekazali z kolei Tomaszowi P. We wtorek Roman S. odniósł się do sytuacji, gdy Tomasz P. wygrał konkurs na stanowisko w Warszawie, ale czas jego przeniesienia się wydłużał. Relacjonował, że gdy kilka miesięcy później zapytał o to dyrektora Zarządu Melioracji, ten powiedział, że „grubas nie potrafi nic załatwić” – miało chodzić o Gawłowskiego. Ten natomiast, zapytany, miał powiedzieć Romanowi S., że „każdy urzędnik jest sprawdzany przez odpowiednie służby i że w stosunku do P. coś to za długo trwa i że coś jest nie tak”, nie wymieniając konkretnie żadnej ze służb.
Roman S. wyjaśniał, że gdy ponownie spotkał się z Tomaszem P. powiedział mu jedynie, iż będą go „ważyć, mierzyć” i sprawdzać.
W wątku tzw. afery melioracyjnej, dotyczącym nieprawidłowości przy 26 inwestycjach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie oskarżone są 32 osoby. Część z nich złożyła wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Na środę zaplanowany został początek przesłuchania byłego dyrektora Zarządu Melioracji, jednego z głównych oskarżonych, Tomasza P.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/489588-czy-krzysztof-b-pograzy-gawlowskiego