Ordynarna prowokacja biznesmena Zbigniewa S. pokazała nie tylko zajadłość przeciwników ministra Zbigniewa Ziobry, ale słabość organów ścigania i całego wymiaru sprawiedliwości. I nie chodzi wcale o vlogera-skandalistę, ale źródło jego kłamliwych rewelacji – świadka koronnego Piotra K., ps. Broda. Ten podrzędny bandzior przez lata dyktował prokuratorom gotowe scenariusze śledztw.
Niech za przykład wiarygodności „Brody” vel „Kapusty” posłuży ostatni wykwit jego działalności – fabrykowanie pornomateriałów, które miały uderzyć w żonę, jak i zastępcę prokuratora generalnego. Zresztą kryminalista niejednokrotnie w swojej długiej „koronnej” karierze przekręcał fakty, koloryzował przebieg wydarzeń czy po prostu zmyślał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rodzina Zbigniewa Ziobry na celowniku! W nowym „Sieci”: Najpierw szantaż, potem groźby, a na koniec użycie fałszywek
Każdy człowiek o zdrowych zmysłach widzi, z kim ma do czynienia. Z chorobliwym konfabulantem, który nie cofnie się przed niczym, byle zabłysnąć. Broda, choć przedstawiany jako „człowiek grupy pruszkowskiej” w przestępczej hierarchii był nikim. Żaden z gangsterów, z którymi miałem styczność, albo o Piotrze K. nie słyszał, albo traktował go jako szeregowego pionka, do którego nie warto przywiązywać większej wagi.
Zwykły konfabulant, sprzedawca butów ze stadionu
— komentuje mec. Maciej Morawiec, pełnomocnik śp. Sławomir Opali, legendarnego policjanta, którego pomówił właśnie Broda.
Problem w tym, że banialukom Brody dała wiarę katowicka prokuratura, która swego czasu właśnie na podstawie jego miejskich klechd próbowała forsować swoją wersję przebiegu… zabójstwa gen. Marka Papały. I choć brzmi to jak ponury żart, niestety zakończył się tragicznie. To właśnie zeznania Brody obciążyły legendę stołecznej policji Sławomira Opalę, szerzej znanego jako pierwowzór postaci Despera z kultowego „Pitbulla”, bohatera serialu dokumentalnego „Prawdziwe psy”.
Broda powiedział swoje, po drodze oszukiwał i szantażował kolejne osoby, prokuratura zrobiła wynik, a złamanym życiem byłego oficera nikt się nie przejął.
A podobnych spraw jest znacznie więcej. Broda nie jest ewenementem. Tylko czy zawodowy kłamca musiał uderzyć dopiero w rodzinę ministra, byśmy zwrócili uwagę na problem?
Pora w końcu przejrzeć na oczy, bo mimo szumnych deklaracji dalej tkwimy w tym samym bagnie, bez względów na partyjny sztandar, który aktualnie powiewa nad naszymi głowami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/481970-czy-broda-musial-uderzyc-w-ziobre-bysmy-zauwazyli-problem