Opowieści szaleńca, który wykorzystując skandaliczny bałagan i niedociągnięcia w organizacji ubiegłorocznego finału WOŚP w Gdańsku, zamordował prezydenta Pawła Adamowicza służą dziś „Gazecie Wyborczej” do udowodnienia tezy o politycznym tle mordu, który wstrząsnął Polską. Jaka więc „narracja” płynie w tekście zamieszczonym w „Dużym Formacie”? Stefan W. zabił, gdyż u władzy jest PiS, a on sam był „wyznawcą Zjednoczonej Prawicy”. Oczywiste fakty świadczące o tym, że morderca może być niepoczytalny traktowane są za to po macoszemu.
CZYTAJ TAKŻE: „GW” podważa ustalenia biegłych: Stefan W. zaplanował zbrodnię i znał konsekwencje. Gazeta bazuje na słowach kryminalisty
Bełkotliwe teorie wyrażane przez prymitywnego zabójcę są traktowane w reportaży „Wyborczej” niczym dogmaty, w które należy święcie wierzyć i które świadczą o politycznym tle zabójstwa w Gdańsku. Najbardziej szokują śródtytuły w tekście, które sprytnie kierunkują narrację całego materiału
Chciałbym, by Jarosław Kaczyński został dyktatorem – „Wyborcza” publikuje cytat Stefana W. Co ma z niego wynikać? Rzekomo to, że Stefan W. nie boi się wyjść na wolność, bo będzie żył dzięki „zasiłkom”. Ta teaz kłóci z inną, z której ma wynikać, że Stefan W. zamierza dokonać mordu. Z jakich więc zasiłków zamierza korzystać Stefan W.? Więziennych?
Z innego fragmentu „poczytalnego” według sugestii „GW” Stefana W. wynika, że czuje się on jak Osama bin Laden. To typowe zachowanie szaleńca, który porównuje się do ludzi znanych i uważa, że jest kimś znaczącym.
Zrobili ze mnie więźnia politycznego, torturowali, truli, teraz będzie rozpierdol. Je,…ć wszystkich złodziei, niech żyje Prawo i Sprawiedliwość!.
– cytuje Stefana W. „Gazeta Wyborcza”.
Powyższy cytat także ma świadczyć o politycznym podłożu zabójstwa, a jest przecież jedynie bredzeniem szaleńca, który równie dobrze mógłby „popierać” niemal każdą inną partię polityczną. Dla „GW” wyborczej ważny jest jednak cytat jednego ze świadków, który mówił, że Stefan W. miał głosować w 2015 roku na Andrzeja Dudę. Dla autorki reportażu, to zapewne niezbity „dowód” na to, że za zabójstwem „stało” PiS.
Redakcja wyjątkowo wybiórczo traktuje też fakty związane z sympatiami Stefana W. jeśli chodzi o wybór programów publicystycznych i newsowych preferowanych przez zabójcę prezydenta Adamowicza. W jednym z fragmentów tekstu czytamy zatem, że „cichy, spokojny (Stefan W. - red.), ciągle patrzył w telewizor. Z nikim nie rozmawiał, oglądał programy informacyjne. Jak były wiadomości na TVN-ie, Tuska od ku…w wyzywał”.
W innym fragmencie tekstu, zaledwie kilka linijek niżej sprawa nie jest już taka oczywista i autorka nie wie jakie programy oglądał.
I jeszcze: „Lubił oglądać wiadomości na różnych programach”. „Codziennie oglądał wiadomości”.Jakie to były wiadomości? Który kanał? Prokuratura nie drąży.
– czytamy w tekście.
„Gazeta Wyborcza” nie wie w jakim stanie psychicznym był Stefan W. w momencie zabójstwa. Fakt, że zdiagnozowano u niego wcześniej schizofrenię jest dla redakcji z Czerskiej drugorzędny. Redakcja stawia też zarzut biegłym, którzy nie zbadali skąd u mordercy nienawiść do PO. Czy to rzeczywiście najważniejsza kwestia, która powinna być badana przez specjalistów? To mocno wątpliwe. Biegli wydali opinię o niepoczytalności, z którą nie zgadza się cytowany przez „Wyborczą” autorytet. Czytał akta? Brał udział w sporządzeniu opinii? Oczywiście nie, ale to nie przeszkadza mu podważać opinii biegłych.
Puenta reportażu także nie pozostawia złudzeń co do tezy, którą z góry ustalono na potrzeby materiału.
Stefan w liście do brata: „Zacznę od dobrych wieści. Myślałem, że będę miał dożywocie, ale trzech biegłych psychiatrów uznało, że byłem niepoczytalny, to oznacza, że niedługo pojadę do szpitala, prawdopodobnie w Starogardzie Gdańskim, a tam co sześć miesięcy można wyjść. Posiedzę pewnie ze dwa lata i wyjdę”.
– cytuje mordercę „Gazeta Wyborcza”.
Z tekstu nie dowiemy się ani słowa o ważnym wątku sprawy, czyli kwestii organizacji finału WOŚP w Gdańsku, o wątpliwościach dotyczących reanimacji prezydenta Gdańska, braku na miejscu karetki, itd. Dlaczego nie rozwinięto wątku ochrony, która dopuściła mordercę nie tylko na scenę, ale także pozwoliła mu na atak. Jak Stefan W. nauczył się perfekcyjnego władania nożem? W tekście czytamy, że „ćwiczył” na czymś „twardym”. Nawet początkujący policjant,, czy dziennikarz zajmujący się sprawami kryminalnymi wie, że zabójstwo z użyciem noża należy do niezwykle trudnych. Szczególnie jeśli sprawca ma jedynie kilkanaście sekund, by zadać śmiertelny cios przez grubą kurtkę broniącej się ofiary. Mamy uwierzyć, że drobny bandzior, ze stwierdzoną schizofrenią, nauczył się morderczego fachu w lesie? Do działań biegłych i przebiegu śledztwa można mieć określone zastrzeżenia. Prawem dziennikarza jest je podnosić i badać. Problem reportażu w „GW” polega jednak na tym, że ciekawe (z punktu widzenia śledztwa i otoczki sprawy) i nie zawsze znane w mediach, wypowiedzi Stefana W., sklecono w ten sposób, by każde zdanie było aktem oskarżenia przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. To nie reportaż, to publicystyka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/481828-tak-gw-manipuluje-w-sprawie-zabojstwa-adamowicza