Władza chciała sprawę zakończyć jak najszybciej i jak najciszej. Wszystko to w obawie przed groźbą i to realną groźbą rozruchów w mieście. Rok wcześniej omal nie doszło do linczu na sowieckim oficerze, który zastrzelił kilku szczecinian. Milicjanci musieli zabarykadować się z nim na posterunku
— mówi portalowi wPolityce.pl Jarosław Molenda, pisarz, autor książki „Rzeźnik z Niebuszewa. Seryjny morderca i kanibal czy kozioł ofiarny władz PRL-u?”, która niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Replika.
wPolityce.pl: Pisze pan książki o pięknych, egzotycznych krajach, dlaczego nagle postanowił pan zająć się historią „Rzeźnika z Niebuszewa”, czyli Józefa Cyppka? Przypomnę, że Cyppek we wrześniu 1952 r. został oskarżony o zamordowane i poćwiartowanie 20-letniej kobiety.
Jarosław Molenda: Jak chyba każdy twórca lubię szukać nowych wyzwań, a takim była ta książka – rodzaj śledztwa dziennikarskiego. Paradoksalnie historia Rzeźnika z Niebuszewa to jedna z najbardziej znanych opowieści powojennego Szczecina, a tyle lat nie doczekała się porządnego opracowania bazującego na faktach a nie na plotkach. No i to cholernie mocna historia, żyłem nią prawie rok, Józef Cyppek zawładnął moim umysłem, to był rodzaj fascynacji z dreszczykiem emocji, ilekroć wpadałem na nowy trop…
Dlaczego nie jest pan przekonany o winie Józefa Cyppka? Jakie rodzą się pytanie związane z tą sprawą?
W jakiś sposób współwinny to raczej był, ale co innego osobiście zabić i poćwiartować zwłoki, a co innego tylko pomagać w pozbyciu się ciała. W liście do Bolesława Bieruta z prośbą o zniesienie kary śmierci Cyppek podawał inną wersję niż podczas śledztwa. O zabójstwo sąsiadki oskarżał innych sąsiadów z tej samej kamienicy, którzy biesiadowali z nim tego właśnie dnia. Zastanawiające jest, dlaczego Milicja Obywatelska nie przesłuchała tej pary, a na świadków powołano innych mieszkańców kamienicy, którzy de facto nic do sprawy nie wnieśli oprócz nieprzychylnych komentarzy i pomówień, a nie istotnych dowodów.
To był seryjny morderca i kanibal, czyli polski Hannibal Lecter, czy kozioł ofiarny, nie tyle władz PRL, jak można przeczytać na okładce pańskiej książki, co nieudolności milicji i prokuratury?
Raczej był kozłem ofiarnym, a ta „nieudolność” organów ścigania wynikała z rozkazu „z góry”. Władza bowiem chciała sprawę zakończyć jak najszybciej i jak najciszej. Wszystko to w obawie przed groźbą i to realną groźbą rozruchów w mieście. Rok wcześniej omal nie doszło do linczu na sowieckim oficerze, który zastrzelił kilku szczecinian. Milicjanci musieli zabarykadować się z nim na posterunku. W dzielnicy Niebuszewo mieszkało dużo Niemców, gdyby krewki naród, który wciąż pamiętał krzywdy wyrządzone zaledwie kilka lat wcześniej, poznał makabryczne szczegóły zbrodni dokonanej przez Niemca na Polce – mogło dojść tym razem do „pogromu szczecińskiego”.
Czy to prawda, że na początku lat 50., czyli w czasie, kiedy Cyppka zatrzymano i skazano na karę śmierci na szczecińskim Niebuszewie żydowska rodzina handlowała ludzkim mięsem? Czy ta historia nie stała się jednym z elementów legendy „Rzeźnika z Niebuszewa”?
Dokładnie, moim zdaniem doszło do nałożenia się tych dwóch historii. Raczej wątpliwe, by Cyppek parał się handlem ludzkim mięsem – w aktach ze sprawy NIC na to nie wskazuje, oprócz może poćwiartowania zwłok, ale według Cyppka miało mu to tylko ułatwić pozbycie się trupa. Legenda o bigosie z „ludziną” – przynajmniej w kontekście Rzeźnika z Niebuszewa – to raczej późniejsza historia…
Czy historia „Rzeźnika z Niebuszewa” sprawiła, że zaczął się pan zastanawiać co kieruje seryjnymi mordercami? Bo wiem, że pracuje pan nad książką na temat tajemniczego zabójcy. Co charakteryzuje takie osoby?
Oj, to jest tak rozległy temat i wcale niełatwy do zdiagnozowania, że w kilku zdaniach trudno to zdefiniować. W przypadku seryjnego mordercy, na temat którego właśnie skończyłem książkę, wpływ miała trauma z dzieciństwa, a potem ogólne odrzucenie zarówno przez rodzinę, jak i społeczeństwo. O Rzeźniku z Niebuszewa z kolei niewiele wiadomo, w Szczecinie przebywał zaledwie kilka miesięcy, a jego znajomi, rodzina i przyjaciele z Opola albo zginęli w czasie wojny, albo rozjechali się po świecie, więc nie ma kogo przepytać, by zrobić wywiad środowiskowy. Z pewnością w ostatnim okresie Józef Cyppek nie był szczęśliwym człowiekiem, Polacy nie pozwolili mu wyjechać do Niemiec, do córki, jedna żona zmarła, druga się prostytuowała, nadużywał alkoholu… Trudno o lepszy przykład dysfunkcyjnej rodziny, a stąd już do tragedii w stanie upojenia niedaleko…
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/475258-molenda-sprawa-rzeznika-z-niebuszewa-zyje-do-dzis