Sprawca tragicznego wypadku na warszawskich Bielanach, w wyniku którego zginął 33-latek, został zapytany przez dziennikarza „Polsat News”, czy zmierza przeprosić za to, co zrobił. 31-latek w odpowiedzi opowiedział o swoim stanie psychicznym.
CZYTAJ TAKŻE: Tragiczny wypadek w Warszawie. Samochód potrącił śmiertelnie mężczyznę z dzieckiem. Dziecko w szpitalu
Na tą chwilę, jak pan chce cokolwiek wpisać, to pan wpisze, że wczoraj była sprawa popełnienia samobójstwa i to może pan wpisać. Jak pan chce, może pan to wpisać. Ja chciałem sobie wczoraj przez tą całą sytuację odebrać własne życie, a wy robicie z tego k… taką podpuchę i takie bzdury wypisujecie. Ja już, że tak powiem, trzeci dzień nie śpię, trzeci dzień nie jem i wizje mam cały czas przed oczami i wszystko widzę. Ja teraz na tą chwilę jestem już na izbie przyjęć w szpitalu i zaraz mnie po prostu będą zabierali. Jeżeli uznają, że jest ze mną tak źle, jak ja czuje, że jest ze mną źle, no to może się to skończyć jeszcze gorzej, niż ja sobie wyobrażam. A wiem, że ja już mam pętle na szyi, ja już to wiem
— mówił w rozmowie z „Polsat News” Krystian O., sprawca wypadku na warszawskich Bielanach.
W niedzielę na ulicy Sokratesa w Warszawie kierujący samochodem bmw potrącił pieszego, który przechodził przez ulicę po „zebrze”. Mężczyzna przechodził przez ulicę w towarzystwie żony i z dzieckiem w wózku. 33-latek zmarł mimo reanimacji. Kierowca bmw był trzeźwy.
W poniedziałek sąd nie uwzględnił wniosku prokuratora o tymczasowy areszt dla kierowcy bmw i zastosował wobec niego dozór policji. Prokuratura skierowała zażalenie na tę decyzję.
Kierowca bmw usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym oraz narażenia pieszych - kobiety i jej dziecka - znajdujących się na przejściu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Podejrzany przyznał się do zarzucanego mu czynu i odpowiadał na pytania obrońcy.
as/Polsat News/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/470666-sprawca-wypadku-na-bielanach-wiem-ze-juz-mam-petle-na-szyi