Sprawa reprywatyzacji działek w rejonie Jeziora Gocławskiego jak w soczewce skupia liczne patologie związane z warszawską reprywatyzacją. Jest więc urzędniczka objęta zarzutami w śledztwie dotyczącym afery reprywatyzacyjnej, urzędnik, którego mec. Robert Nowaczyk „wsypał” w śledztwie oraz „duch”, czyli osoba na rzecz której wydano decyzję zwrotową, mimo iż od dawna ona nie żyje.
Chodzi o nieruchomości w rejonie Jeziora Gocławskiego, alei Stanów Zjednoczonych oraz ul. gen. T. Bora-Komorowskiego; decyzje zwrotowe w ich sprawie wydał prezydent m.st. Warszawy z lutego 2000 r. i z marca 2011 r.
Wiele wskazuje na to, że cały teren przy Jeziorze Gocławskim i działki, przez które ma przebiegać linia tramwajowa na Gocław, zostały zreprywatyzowany m.in. na osobę, która zmarła przed wydaniem decyzji zwrotowej.
– mówił wiceprzewodniczący komisji weryfikacyjnej Sebastian Kaleta.
Teren, na którym znajduje się jezioro został zwrócony tym samym beneficjentom, co nieruchomość, którą Tramwaje Warszawskie zamierzały wykupić pod budowę linii tramwajowej na Gocław.
– dodał.
Kaleta mówił też, że przedwojenną właścicielką nieruchomości była Natalia Wolfram, żona Cezarego Wolframa.
I okazuje się, że w Warszawie przedwojennej były trzy osoby, które nazywały się tak jak ona; udało się ustalić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że ta osoba nie żyła w czasie wydawania decyzji, ponieważ wszystkie te trzy panie zmarły przed 2004 rokiem.
– powiedział.
W trakcie rozprawy bardzo mocne zeznania złożyła aktywistka z ruchów miejskich Magdalena Rubenfeld-Koralewska.
Od samego początku realizacji inwestycji tramwaj na Gocław - zarówno na poziomie ratusza, jak i na poziomie urzędu dzielnicy, funkcjonowała taka zmowa pomijania wszelkich nieprawidłowości i niejasnych sytuacji. Inwestycja była m.in. niezgodna ze studium zagospodarowania przestrzennego, a wybrany wariant przebiegu trasy tramwajowej nie był konsultowany z mieszkańcami.
– mówiła Magdalena Rubenfeld-Koralewska.
Rubenfeld-Koralewska mówiła także, że w decyzjach reprywatyzacyjnych widniały podpisy b. wiceszefa BGN Jakuba R. i naczelnik w BGN Gertrudy J.-F. Ci urzędnicy objęci są potężnym śledztwem dotyczącym przekrętów reprywatyzacyjnych w Warszawie.
Z treści tej decyzji wynikało, że w sprawie uczestniczył kurator dla osoby nieznanej z miejsca pobytu. Była tam wtedy wymieniona Natalia Wolfram i było dziwne dla nas, że tak znane nazwisko i rodzina, która na Saskiej Kępie była znana (i) nie udało się ustalić, co się z nią stało.
– mówiła Magdalena Rubenfeld-Koralewska.
**W tej sytuacji zaczęliśmy własne poszukiwania i udało nam się dotrzeć do postanowienia o ustanowieniu kurator z 1998 roku, które wyglądało nie jak dokument, tylko jak świstek, ale dzięki temu dokumentowi zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie ta Natalia Wolfram jest, znaleźliśmy grób na cmentarzu ewangelicko-augsburskim, z które wynikało, że w momencie ustanawiania kuratorstwa ta osoba już nie żyła.
– dodała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Szefowie służb odpowiadają na oszczerstwa Nowaczyka: Nic nie zmniejszy naszej determinacji w zwalczaniu przestępców
Przyznała, że działaczom ruchów miejskich nie udało się potwierdzić, czy chodzi o tę samą Natalię Wolfram, która widniała w dokumentach dotyczących działki.
Ciekawy wniosek złożyli jeszcze przed rozprawą prawnicy warszawskiego ratusza. Widać było, że zeznania świadków mocno uderzyłyby w warszawskich urzędników, w tym w samą Hanną Gronkiewicz-Waltz. Prawnicy zawnioskowali więc, aby pominąć dowody z przesłuchań świadków i zamknąć rozprawę oraz wydać decyzję stwierdzającej nieważność decyzji zwrotowych prezydent m.st. Warszawy. Jak argumentował mecenas Bartosz Przeciechowski, „zarówno członkowie komisji, jak i miasto, są zgodni co do tego, że osoba co do której w 1/12 ustanowiono użytkowanie wieczyste na podstawie decyzji objętych dzisiejszym postępowaniem nie żyła w chwili wydawania tych decyzji”.
Zapowiedział także, że miasto nie będzie składało skargi co do uzasadnienia decyzji unieważniających. Członkowie komisji odrzucili wniosek ratusza.
Przed komisją stanął też Krzysztof R., były urzędnik BGN. Z ustaleń tygodnika Sieci wynika, że był on korumpowany przez mec. Roberta Nowaczyka, który złożył przed prokuratorem we Wrocławiu obciążające Krzysztofa R. wyjaśnienia. Świadek powiedział, że był kierownikiem w ówczesnym stołecznym Biurze Gospodarki Nieruchomościami od czerwca 2003 roku i pracował do końca listopada 2017 roku.
Przewodniczący komisji Patryk Jaki zwrócił uwagę, że decyzja zwrotowa dla działek, przez które miałaby przebiegać linia tramwajowa na Gocław została wydana w 2011 roku, a więc w czasie, kiedy świadek był kierownikiem w dawnym BGN-ie.
Jaki poinformował, że pod decyzją zwrotową jest podpisany właśnie Krzysztof R. „Tak, miałem pełnomocnictwo od prezydenta” - potwierdził świadek.
Przewodniczący komisji pytał, co świadek pamięta, w sprawie podejmowania decyzji zwrotowej i czy prawidłowo zbadano krąg spadkobierców.
Nie pamiętam szczegółów tego postępowania, wydałem pewnie ponad tysiąc decyzji administracyjnych w okresie, kiedy pełniłem funkcję kierownika.
– powiedział świadek.
Podkreślił jednak, że podpisując, czy parafując jakąkolwiek decyzję, jeżeli były wątpliwości, analizował m.in. kwestię następstwa prawnego i spełnienia innych przesłanek.
Jaki zapytał, więc jak świadek skomentuje wydanie decyzji na rzecz osoby, która od lat nie żyła.
Z pewnością nie miałem tej świadomości, żeby osoba na którą wydaję decyzję nie żyła, nic mi nie wiadomo o tym, aby w dokumentacji, którą posiadałem była informacji o śmierci strony postępowania.
– zapewnił świadek.
Nie miałem świadomości, żeby osoba na rzecz której wydaję decyzję zwrotową nie żyje, nic mi nie wiadomo, aby w dokumentacji, którą posiadałem ws. gruntów na Gocławiu była informacja o jej śmierci.
– mówił przed komisją weryfikacyjną Krzysztof R.
Dodał, że wydanie decyzji na rzecz osoby nieżyjącej jest nieważne, jeżeli nie ma w danej sprawie osoby upoważnionej przez „stosowne organy”. Jaki zwrócił uwagę, że w przypadku analizowanych nieruchomości występował kurator dla osoby nieznanej z miejsca pobytu. Pytany przez Jakiego, czy były jakieś naciski w sprawie zwrotu nieruchomości na Gocławiu, odparł: „nie kojarzę żadnych nacisków w tej sprawie”.
Sprawowanie nadzoru nad podległymi mi pracownikami musiało opierać się na zaufaniu do ich profesjonalizmu i uczciwości, nie byłam w stanie szczegółowo zapoznawać się z każdą ze spraw.
– mówiła przed komisją weryfikacyjną b. naczelnik w stołecznym BGN Gertruda J.-F., której słowa wśród wielu komentatorów warszawskiej reprywatyzacji wywołały salwę śmiechu.
Przyjmując, że rocznie było wydawanych miedzy 500 a 600 rozstrzygnięć szacuję, że w czasie kiedy pełniłam funkcję naczelnika zostało wydanych między 6,5 a 7 tysięcy decyzji, w tym tzw. decyzji zwrotowych było ok. 2,4 tys..
– powiedziała świadek.
Mojej pracy zawsze towarzyszył chroniczny brak czasu (…) w takich warunkach pracy, sprawowanie nadzoru nad podległymi pracownikami w dużej mierze musiało opierać się na zaufaniu do ich lojalności, doświadczenia zawodowego, profesjonalizmu i uczciwości. Nie byłam w stanie szczegółowo zapoznawać się z każdą z przedstawianych mi spraw, ani też nie było to konieczne.
– zeznała Gertruda J.-F.
Mówiła, że omawiana w środę przez komisję weryfikacyjną sprawa gruntów na Gocławiu była jedną z bardzo wielu i nie jest w stanie szczegółowo i dokładnie odtworzyć jej przebiegu, ale postara się „odtworzyć prawdopodobny przebieg sprawy, aby jak najlepiej pomóc w jej rozpoznaniu przez komisję”.
WB, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/436806-tej-rozprawy-komisji-jakiego-boi-sie-hanna-gronkiewicz-waltz