To prawdopodobnie w więzieniu Stefan W. nauczył się precyzyjnych i jak się okazało śmiertelnych pchnięć nożem. Pobyt w zakładzie karnym mógł zamienić tego zagubionego i małomównego drobnego przestępcę w mordercę.
CZYTAJ TAKŻE:RELACJA. Paweł Adamowicz nie żyje. Lekarze nie zdołali uratować włodarza Gdańska po ataku nożownika
Kiedy policjanci i prokuratorzy zbierali w ostatnich dniach informacje dotyczące Stefana W. nie mogli wyjść ze zdumienia. Wychowywany w wielodzietnej rodzinie mężczyzna, do momentu, w którym rozpoczął swój bandycki rajd po bankach, zupełnie nie zwracał na siebie uwagi.
Ta rodzina nie była patologiczna, a Stefan W. był zwykłym chłopakiem. Nauka mu nie szła, bo nie skończył nawet gimnazjum, a i do pracy się nie garnął. Nawet jeśli już coś dorywczo złapał, to od razu tracił pracę. Z jakiegoś powodu nie występował jednak o zasiłek dla bezrobotnych. Utrzymywany przez matkę, był małomówny i raczej skryty.
– mówi nam osoba zbliżona do śledztwa.
Z naszych ustaleń wynika, że ze Stefanem W. nie było większych kłopotów wychowawczych. Matkę wprawdzie niepokoiło jego zamiłowanie do brutalnych gier komputerowych, ale sąsiedzi i najbliższe otoczenie nie narzekało na jego zachowanie. Stefan W. nie leczył się także odwykowo, nie zauważono by miał jakieś problemy z alkoholem. Młody mężczyzna, który nie mógł zagrzać nigdzie stałego miejsca trafił do poradni zdrowia psychicznego. Media informowały już o jego zaburzeniach, które jednak nie przybierały klasycznych form choroby psychicznej. Pamięć o poradni przydała się Stefanowi W. w więzieniu. Trafił do niego w 2014 roku, by odbyć wyrok za serię napadów na bank. Dlaczego się ich dopuścił? Na nie krył się ze swoim procederem. Przechwalał się nim braciom, kolegom na siłowni i innym znajomym. Rabunek był formą bezmyślnego zdobywania pieniędzy na zbytki dla młodego, dopiero wchodzącego na drogę przestępczą bandyty. Sędzia, który skazywał go za napady na banki zauważył nawet, że Stefan W. ma szansę na poprawę, może nawet resocjalizacje. Ujął tę kwestię w wyroku skazującym, który wprawdzie był wyższy niż domagał się tego prokurator, ale znajdował się w stosunkowo niskim wymiarze kary. W więzieniu Stefan W. zmienił się nie do poznania. Z naszych ustaleń wynika też, że przyszły zabójca Pawła Adamowicza z drobnego bandyty zamienił się w ekstremalnie sfrustrowanego bandziora. Jedna z teorii śledczych, do której założeń dotarliśmy, wskazuje, ze to właśnie w więzieniu Stefan W. miał „zrozumieć”, że to Platforma Obywatelska jest „źródłem” wszystkich jego problemów. To chore przeświadczenie, które nie znajduje żadnego uzasadnienia w faktach miało mu towarzyszyć już do końca, czyli mordu w trakcie gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W zakładzie karnym odwiedzała go matka, która również miała zauważyć zmiany w zachowaniu syna. Jak Stefan W. funkcjonował w więzieniu? Prawdopodobnie nie najlepiej. Pomógł mu fakt, że kiedyś korzystał z poradni zdrowia psychicznego. Trafia więc do więziennego oddziału psychiatrycznego.
Miał tam 1.5 miesiąca spokoju. Wcześnie kilkakrotnie był izolowany od więźniów. Możliwe, że został przez nich pobity, ale nie ma na to wystarczających dowodów. Mniejsze, czy większe formy agresji to przecież norma w więzieniach
– mówi nasz informator.
Już miesiąc przed wyjściem Stefana W. z zakładu karnego, służba więzienna poinformowała o tym fakcie policję. Kolejna taka informacja dotarła do policjantów już dwa dni po opuszczeniu przez Stefana W. murów więzienia.
Jedną z teorii, którą poważnie biorą pod uwagę śledczy, wskazuje, że to w więzieniu Stefan W. nauczył się się posługiwania się nożem. Ciosy, które zadał Pawłowi Adamowiczowi były niezwykle precyzyjne. „Dźgał tak aby zabić” - informowały tabloidy. Tak precyzyjnego władania nożem musiał nauczyć go ktoś, kto był w tej umiejętności mistrzem. Ktoś musiał mu także „poradzić” jeśli chodzi o wybór noża. Wiadomo, że Stefan W. interesował się takimi „gadżetami”. Wybór padł na nóż firmy Kandar - bardzo popularny model o ostrzu długości 14,5 centymetrów. To nim dokonał swojej potwornej zbrodni.
Powyższe ustalenia nie zmienią prawdy o Stefanie W., nie mają na celu jego wybielenie. Ten śmiertelnie niebezpieczny zabójca dokonał zbrodni tak ohydnej i przerażającej, że przejdzie na do historii hańby. Stefan W. nigdy nie powinien wyjść na wolność. Gdyby tak się stało, do zbrodni mogłoby dojść ponownie. Miejmy nadzieję, że sędzia, który wyda na niego wyrok za morderstwo będzie o tym pamiętał. Udawana choroba psychiczna i sztuczki, których nauczył się w więzieniu nie mogą przesłonić celu procesu Stefana W. A ten może być tylko jeden - dożywocie.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/429667-ujawniamy-stefan-w-uczyl-sie-zbrodni-w-wiezieniu