Koszmar Damiana Sochy trwa już 13 lat. Zaczęło się od tragicznego wypadku. W 2005 roku na łuku drogowym doszło do zderzenie samochodu osobowego z TIR-em, w wyniku którego zginęły dwie osoby podróżujące matizem. Damian, choć mocno poobijany, przeżył. Jednak fizyczne obrażenia okazały się tylko preludium do późniejszej gehenny. Mężczyzna twierdzi, że był pasażerem, natomiast został uznany za sprawcę wypadku. Wszelkie dowody świadczące o jego niewinności zostały odrzucone. Co gorsze, wyczerpał już wszelkie możliwości odwoławcze. Jedyną nadzieją pozostaje skarga nadzwyczajna. Jest jedną z wielu osób, które czekają na działania Rzecznika Praw Obywatelskich.
Dziś Damian przebywa w zakładzie karnym. Spokojny, dobrze wychowany, wykształcony. Gdyby nie wyrok, pomyślałbym, że znalazł się za kratami w wyniku eksperymentu społecznego lub show w rodzaju „ukrytej kamery”. Tak jednak nie jest. Mężczyzna odsiaduje 9 lat pobawienia wolności za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Sam od początku nie przyznaje się do winy, nawet teraz, gdy uderzenie się w piersi (nawet nieszczere) pomogłoby mu przedterminowo wyjść na wolność. Odrzuca takie rozwiązanie. Podaje jeden zasadniczy powód.
Jestem niewinny
– mówi z przekonaniem.
Walczymy już 13 lat. Proces trwał 8 lat. Według nas i wszelkich wskazań, jakie są w dokumentacji był prowadzony stronniczo
– mówi Alicja Socha, zrozpaczona matka Damiana.
Trudno polemizować z wyrokami sądów. Nie zwalnia to jednak ze stawiania zasadniczych pytań w sprawie, która budzi poważne wątpliwości. W procesie nie dopuszczono bowiem środków dowodowych, na jakie powoływał się oskarżony. Ślady biologiczne, osmologiczne, daktyloskopijne… Wszystkie dowody wskazane przez Sochę były ignorowane.
Pominięto wszelkie kwestie, które świadczyłyby o niewinności syna. Nie ma zmian osmologicznych, nie ma linii papilarnych, nie ma krwi, która była na drzwiach samochodu, nie ma ubrań. Tych dowodów nie dopuszczono!
– podkreśla matka skazanego.
Wątpliwości może również budzić fakt przesłuchania naocznego świadka wypadku dopiero po 5 latach! Tylko dzięki determinacji Damiana Sochy udało się go odnaleźć. Dlaczego policja i prokuratura nie wykazały się taką dociekliwością? Pewnie to pytanie już na zawsze pozostanie bez odpowiedzi.
Świadek, który włączał się do ruchu, był na miejscu wypadku i wzywał ze swojego telefonu karetkę nie został przesłuchany przez 5 lat! Gdy syn zobaczył, jak wygląda ta niesprawiedliwość, bo to nie jest wymiar sprawiedliwości, sam zaczął szukać naocznego świadka. Rozmawiał z mieszkańcami, chodził od domu do domu i w końcu znalazł tego człowieka. Jednak po 5 latach sąd nie dał wiary jego zeznaniom stwierdzając, że zbyt wiele czasu minęło od wypadku. A co robili wcześniej?! Nie mogli wcześniej sprawdzić, gdzie był człowiek, który był na miejscu wypadku i go przesłuchać?! Nie przesłuchano również lekarza, który udzielał pierwszej pomocy. Szukamy go jak igły w stogu siana
– relacjonuje Alicja Socha.
Biegli wykluczyli syna jako sprawcę, ponieważ nie miał obrażeń typowych dla kierowców. Natomiast na sekcji zwłok człowieka, którego syn wskazał jako kierowcę, a który przez prokuraturę został uznany za pasażera, stwierdzono obrażenia jamy brzusznej i stłuczenia obu płuc
– podkreśla załamana kobieta.
Opinie ekspertów nie były w sprawie jednoznaczne. Jedna ekspertyza wykluczała drugą. Zdarzała się również zmiana zdania.
Biegły Antoni Gidzgier z IES w Olsztynie, który wydał miniopinię dla wniesienia aktu oskarżenia, po zderzeniu z kontrekspertyzą z Instytutu Badania Wypadków Drogowych w Gdańsku autorstwa R. Ostojskiego i A. Stogowskiego w której autorzy przeprowadzili szereg symulacji i ponad wszelką wątpliwość wykluczyli mnie jako sprawcę, wycofuje się ze swoich wniosków i przyznaje, iż nie mogłem być faktycznie tym kierowcą, zaznaczając przy tym, że do jego wniosków skłoniły go dowody z całości materiału dowodowego, którego prokurator mu nie przekazał
– podkreśla Damian Socha.
O stwierdzeniu jego winy zdecydowała jednak opinia Ośrodka Badania Wypadków Drogowych w Poznaniu i Pracowni Badania Wypadków Drogowych w Gdańsku. Pytanie, dlaczego eksperci nie byli w tej sprawie jednomyślni.
Prokurator powiedział, że potrzebuje żywego sprawcy, więc na co jeszcze można liczyć? Na jaką sprawiedliwość?
– pyta matka skazanego.
Sprawą zainteresowała się Fundacja Lex Nostra zajmująca się pomocą osobom skrzywdzonym przez wymiar sprawiedliwości.
Nigdy nie mówiłem czy ktoś jest winny czy nie, bo nie było mnie na miejscu, natomiast każdy ma prawo do uczciwego i rzetelnego procesu. Z tego co słyszę, pan Socha nie miał rzetelnego procesu i dziwię się, że sąd, który jednak powinien dążyć do poznania prawdy obiektywnej odrzucał dowody, które świadczyły na jego korzyść. Być może sąd powziął z góry określone rozstrzygniecie i eliminował wszystko to, co mogłoby linię sądową podważyć
– komentuje Maciej Lisowski, dyrektor Fundacji.
Niestety takich spraw jest bardzo dużo. Do nas też docierały sprawy, które były już prawomocne zakończone i których w żaden sposób nie można było ich wznowić
– przyznaje.
Dla Damiana Sochy jedyną nadzieją pozostaje nowa instytucja, jaką jest skarga nadzwyczajna. Pokłosie szeroko rozumianej reformy wymiaru sprawiedliwości daje mu szansę na odwrócenie losu.
Tylko skarga nadzwyczajna może te sprawy wznowić. Z wieloma z nich nic nie można było zrobić, dopóki nie powstała taka instytucja
– zauważa Maciej Lisowski.
Dotychczasowe środki dopuszczane w polskim porządku prawnym okazały się niewystarczające.
Mieliśmy wrażenie, że był wzięty ten sam druk, wpisane imię i nazwisko i papier idzie dalej – do tego samego sądu, który wydał wyrok. Za każdym razem bijemy głową w mur. Nie mamy innej możliwości
– mówi Alicja Socha.
Tę opinię podziela dyrektor Fundacji Lex Nostra.
Absurdem jest to, że składając do prezydenta wniosek o ułaskawienie danej osoby, sąd, który wydał wyrok wydaje opinie, następnie opinię wydaje sąd, do którego skazany się odwoływał i w momencie dwóch negatywnych opinii ta droga jest zamknięta. To jest zupełnie absurdalne. Koło się zamyka
– potwierdza Lisowski.
Sprawa trafiła już do biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Pozostaje czekać.
Walczymy. Wierzę, że jest niewinny. On, człowiek, który nikogo by nie skrzywdził, wierzy w sprawiedliwość. A wiara trzyma do końca
– mówi matka Damiana.
CDN…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/408173-tylko-u-nas-skazany-za-spowodowanie-wypadku-niewinny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.