Myślę, że decyzja o „sypaniu” środowiska, z którym się kontaktował, mogła przeważyć za za tym, że zostanie wypuszczony z aresztu. Nie znam stanowiska prokuratury. Jeżeli nie odwoła się od decyzji Sądu Apelacyjnego, to możemy postawić tezę, że jednak Robert N. mocno współpracuje z organami ścigania
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Mosiński, członek Komisji Weryfikacyjnej.
wPolityce.pl: Jak odebrał Pan decyzję Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który zgodził się aby mec. Robert N. wyszedł z aresztu za kaucję 1 mln zł? Dla „rekina reprywatyzacyjnego” to nie jest chyba wygórowana kwota.
Jan Mosiński: Oczywiście może to zaskakiwać, biorąc pod uwagę, że jest to jedna z trzech głównych postaci złodziejskiej reprywatyzacji. Z drugiej strony jest to chyba jedyna osoba, jak wynika z przekazów medialnych, która w jakiś sposób współpracowała w śledztwie. Być może Robert N. nie będzie mataczył zeznając w sprawie z tzw. wolnej stopy, czyli bez zastosowania aresztu tymczasowego. Natomiast sama kwota kaucji musi budzić pewne wątpliwości, biorąc pod uwagę, że Robert N. krótko przed zatrzymaniem chwalił się, że na reprywatyzacji zarobił ok. 6-7 milionów złotych. Uważam, że zarobił więcej w sposób legalny i być może nielegalny, ale dowodów na to nie posiadam. Natomiast bez wątpienia mówimy o setkach milionów zarobionych w przypadku kilkudziesięciu nieruchomości, gdzie przewija się mecenas Robert N. jako beneficjent, ewentualnie pełnomocnik stron.
Nie wyklucza więc Pan, że pieniądze na kaucję mogą pochodzić z przestępstwa?
Tak. Gdyby ten milion nie pochodził ze środków zdobytych gdzieś w sposób nielegalny, to jeszcze byłoby to do przyjęcia. Natomiast rodzi się pytanie, czy kaucja będzie pokryta z pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Oczywiście pan mecenas Robert N. ma prawo korzystać ze statusu osoby, wobec której nie postawiono jeszcze zarzutów w sensie aktu oskarżenia. Ma prawo korzystać z domniemania niewinności, natomiast wszyscy doskonale wiemy, że był jednym z istotnych graczy tego nielegalnego procederu. Nie wiem, czy prokuratura będzie składać zażalenie od tej decyzji. Myślę, że najbliższe godziny dadzą odpowiedź na to pytanie.
Pana zdaniem Robert N. poszedł na współpracę?
Mógł. Czytałem informację medialną, że Robert N. chce rozmawiać ze śledczymi. Dowodów jednak na to nie mamy. Są jeszcze być może inne powody, żeby z tej trójki: Jakub R., Alina D., i Robert N. wybrać akurat jego i zgodzić się na uchylenie tymczasowego aresztu. Przypomnijmy, że na wolności przebywa Marzena K., siostra Roberta N., która też ten nielegalny proceder prowadziła. Tzw. milionowa urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości, która rościła sobie prawo do odszkodowania od Ratusza w kwocie trzydziestu kilku milionów złotych i chyba też na tym w jakiś sposób się potknęła .
Nie istnieje jednak groźba, że Robert N. będzie mataczył?
Jest tam zakaz zakaz zbliżania się i kontaktowania z osobami na odległość 200 metrów, ale dzisiaj w dobie rozwoju technologicznego można komunikować się na różne inne sposoby. Obawiam się mataczenia, jestem trochę zaskoczony decyzją Sądu Apelacyjnego, który ten areszt uchylił. Mogę tylko domniemywać, że decyzja ta wynika właśnie z tego, że Robert N. zaczął współpracować z organami ścigania. Jeżeli tak jest, to myślę, że wiele osób z kręgu podejrzanych, którzy są na wolności, raczej spać spokojnie nie mogą. Robert N. posiada bowiem głęboką wiedzę jeżeli chodzi o różnego rodzaju mechanizmy i personalia, które przewijały się w tym nielegalnym procederze.
Robert N. może zacząć „sypać”?
Myślę, że ta decyzja o „sypaniu” środowiska, z którym się kontaktował, mogła przeważyć za za tym, że zostanie wypuszczony z aresztu. Nie znam stanowiska prokuratury. Jeżeli nie odwoła się od decyzji Sądu Apelacyjnego, to możemy postawić tezę, że jednak Robert N. mocno współpracuje z organami ścigania.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/406623-mosinski-ws-roberta-n-obawiam-sie-mataczenia