Po dwudziestu latach od zabójstwa licealistki ze Szczucina doszło wreszcie do procesu. Ława oskarżonych jest długa — oprócz sprawców zbrodni zasiada na niej 14 policjantów, którzy zacierali ślady, mataczyli i ukrywali.
Na sali sądowej zachowują się, jakby to było spotkanie towarzyskie, wymieniają uwagi, śmieją. Główny oskarżony Paweł K. puszcza do znajomych oko. Sprawia wrażenie, jakby wierzył, że wszystko się dla niego dobrze skończy. Skrucha lub żal ? Widzę tylko zimną nienawiść, z jaką Paweł K. na mnie patrzy, mamrocząc pod nosem. Jeśli wyjdzie na wolność, będzie się mścił, a ja jestem pierwsza w kolejce
—opowiada mi Aneta Kupiec, siostra zamordowanej dziewczyny.
Paweł K. już na pierwszej rozprawie oświadczy, że nie przyznaje się do winy. I to właściwie wszystko, co można napisać o procesie. Jak zdecydował bowiem sąd, media nie mogą ujawniać zeznań przedstawianych na sali sądowej.
Gdyby pani coś napisała o tych zeznaniach, czeka ją rozmowa z prokuratorem
—ostrzega mnie sędzia Tomasz Mucha, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Zakaz pisania o zeznaniach ma wynikać z obawy, że mogłyby wpłynąć na tych świadków, którzy dopiero będą zeznawać. Jest to mało przekonujące — kierując się tą zasadą należałoby zabronić pisania o wszelkich procesach, w których zeznaje wielu świadków. Sąd Okręgowy w Rzeszowie wykazał się przy tym zaskakującą niekonsekwencję — zanim doszło do procesu, prowadzący sprawę sędzia Mariusz Sztorc chciał odtajnienia wszystkich zeznań świadków incognito. Zwrócił nawet akt oskarżenia prokuraturze. Skutek byłby katastrofalny: zdekonspirowani świadkowie incognito zapewne wycofaliby swoje zeznania i do procesu by nie doszło.
Teraz ten sam sędzia – którego zapędy powstrzymał wówczas sąd apelacyjny — nagle chce, by spuścić kurtynę milczenia nawet na zeznania składane podczas jawnej części procesu. Trudno uznać to coś innego niż chęć zamknięcia ust dziennikarzom i odcięcia opinii publicznej od informacji.
Ciągle nie wiadomo, dlaczego naprawdę zginęła Iwona Cygan. Siedemnastoletnia licealistka wyszła z domu w sierpniowy wieczór 1998 roku. Wyciągnęła ją koleżanka, Renata G., która siedzi teraz na ławie oskarżonych, z zarzutami wielokrotnego składania fałszywych zeznań.
Dziewczyny na rynku w Szczucinie wsiadły do białego poloneza, który zatrzymał się niedaleko zaparkowanego na rynku radiowozu. Za kierownicą siedział Paweł K, obok jego ojciec Józef K. To, co dzieje się później, jest szokujące,. W barze „U Trabanta”, Iwona została brutalnie skatowana. Pastwiono się nad nią wiele godzin, bito kastetem po głowie, odbijano piersi. Działo się to na oczach kilkunastu osób, żadna z nich nie powstrzymała Pawła K., ani jego ojca. Słaniającą się na nogach dziewczynę wyprowadzono z lokalu. Nikt jej nie pomógł. Podobno przed lokalem stał radiowóz, ale policjanci też nie reagowali. Zwłoki Iwony znaleziono następnego dnia na łące przy wałach przeciwpowodziowych nad Wisłą.
Bardzo wcześnie rano na miejscu zbrodni pojawili się policjanci. Wiele wskazuje na to, że fachowo zacierali ślady. Iwonę Cygan zabito w poczuciu bezkarności, sprawcy czuli się ponad prawem. Powiązania Józefa K. i jego syna z policją w Szczucinie i Dąbrowie Tarnowskiej są naprawdę niezwykłe.
Historia, że na ławie oskarżonych znalazło się czternastu byłych i obecnych funkcjonariuszy policji, którzy mataczyli w sprawie zabójstwa, jest nie tylko w warunkach polskich bez precedensu. Jaki nieformalny układ był ważniejszy i silniejszy niż prawo i instytucje państwowe?
Przez lata media powtarzały, że w sprawie śmierci Iwony Cygan panuje zmowa milczenia, a miejscowa spoleczność boi się bandytów. Prawda była gorsza, o czym już dawno pisałam na tym portalu — mieszkańcy Szczucina bali się też policji, bo granica między polcijantem a bandytą była umowna. Mieli też wszelkie powody by nie ufać prokuraturze. Tym bardziej, że zginęło dwóch świadków, którzy mieli informacje o zbrodni i za każdym razem prokurator natychmiast uznawał, że do ich śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie.
Niemal dwie dekady trwała bezkarność sprawców zbrodni i skorumpowanych funkcjonariuszy. Niektórym trudno uwierzyć, że ta bezkarność się skończy.
Ludzie, którzy siedzą na ławie oskarżonych wiedzą, że mogą liczyć na wsparcie. Powinni tylko nadal być lojalni wobec układu, którego są częścią. Grają w jednej drużynie, wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Chronią wiele sekretów
—uważa Aneta Kupiec, siostra zamordowanej licealistki.
Kiedy w Austrii zatrzymano Pawła K. austriacka prasa napisała, że powiedział coś zdumiewającego: stwierdził, ze mógł się tego spodziewać, bo spowinowacona z nim polska polityk utraciła swoje wpływy i nie może go dłużej chronić. Ale sprawę śmierci Iwony Cygan tuszowano już znacznie wcześnie, a Józef K, miał kontakty z politykami SLD, którzy bawili się na zamkniętych, tajemniczych imprezach w kierowanym przez niego ośrodku sportów wodnych.
Nie wolno pisać o zeznaniach, jakie są składane na sali sądowej, ale z pewnością można odnotować niezwykły skład tuzów polskiej palestry, także z tytułami naukowymi jak prof. Piotr Kruszynski czy Jan Widacki, którzy bronią oskarżonych. To dość zaskakujące, że oskarżeni z małych miejscowości, oficjalnie osiągający niskie dochody, mają najlepszych i najkosztowniejszych obrońców, zwykle broniących celebrytów i bardzo zamożnych klientów.
Więcej w artykule Mai Narbutt „Dwie dekady zmowy milczenia ” w ostatnim numerze „Sieci ” .
-
W najnowszym „Sieci”: MUNDIAL W ROSJI. TYPUJEMY MISTRZA.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/399532-kurtyna-milczenia-w-procesie-zabojcow-iwony-cygan-nie-wolno-relacjonowac-zeznan-oskarzonych-i-swiadkow-nawet-z-jawnych-rozpraw