Były komendant główny policji Zbigniew Maj zadeklarował w czwartek, że złoży zawiadomienie w sprawie jego środowego zatrzymania przez funkcjonariuszy CBA. Podczas czwartkowej konferencji w Poznaniu wyraził też oburzenie, że jako szef policji był podsłuchiwany.
Zbigniew Maj oraz byli dyrektorzy łódzkiej i poznańskiej delegatur CBA Krzysztof A. i Jacek L. zostali zatrzymani w środę rano przez CBA na polecenie Podkarpackiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie. Agenci CBA pojawili się w domu byłego szefa polskich policjantów w Kaliszu po godz. 6.
Wszyscy trzej zatrzymani zostali przewiezieni do prokuratury w Rzeszowie, wcześniej przeszukano ich posesje. Maj zadeklarował w czwartek w Poznaniu, że złoży zawiadomienie w sprawie zatrzymania przez CBA i dotyczące przebiegu czynności wykonywanych przez funkcjonariuszy.
Uważam, że wczorajsze zajścia od początku do końca, nie chcę powiedzieć, że były ukartowane, ale były na 100 proc. przygotowane
— stwierdził podczas konferencji prasowej.
Od kiedy przestałem być komendantem głównym policji nie wypowiadałem się medialnie. Jednak okoliczności, które miały miejsce wczoraj, przerosły moje najśmielsze wyobrażenia na temat tego, co może zrobić służba i aparat państwa w stosunku do obywatela
— podkreślił Maj.
Mimo oficjalnego komunikatu ministra koordynatora służb, że zarzuty, z którymi się zapoznał w materiałach operacyjnych CBA, są poważne, przez dwa lata i trzy miesiące nie wykonano ze mną żadnej czynności procesowej. Do wczoraj. Rano do mojego prywatnego miejsca zamieszkania wtargnęli funkcjonariusze CBA. Zostałem skuty i rzucony na podłogę
— relacjonował.
Jak powiedział, w policji przepracował 20 lat, nigdy jednak nie spotkał się z podobną sytuacją. Podkreślił, że w trakcie służby realizował wiele spraw kryminalnych, narkotykowych i ekonomicznych.
Rozbijaliśmy razem z kolegami zorganizowane grupy o charakterze zbrojnym. Nie znam przypadku, żeby ktoś w ten sposób (jak ja - PAP) został potraktowany - mówię o siłach i środkach, które się stosuje przy odpowiednim zatrzymaniu osób. Zadaję sobie pytanie: co, komu i kiedy zrobiłem, że takie siły i środki są rzucane na osobę, która do dziś nie wie tak naprawdę, o co chodzi
— powiedział.
Sprawa wczorajsza, która miała miejsce u mnie w domu, niestety kojarzy mi się z Barbarą Blidą
— dodał.
Na moje pytanie, co spowodowało, że zostałem potraktowany - nie chcę powiedzieć: jak gangster, jak groźny bandyta - usłyszałem od agentów CBA, że posiadam broń palną. Tak, mam broń palną, myśliwską, broń krótką. Tylko, że ci sami agenci powiedzieli, że wiedzą, że ta broń jest 30 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania
— powiedział były szef KGP.
Poinformował, że czynności w jego posesji trwały około trzech godzin, po czym został przetransportowany do Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.
Jak tłumaczył, zostało mu przedstawionych 10 zarzutów. Osiem dotyczyło ujawnienia tajemnicy śledztw dotyczących dwóch spraw kryminalnych, w tym sprawy Kajetana P., który 3 lutego 2016 r. pod pozorem rozpoczęcia nauki języka włoskiego spotkał się z tłumaczką Katarzyną J. w jej mieszkaniu na warszawskiej Woli. Tam - jak wynika z ustaleń śledczych - zabił ją nożem. By ukryć zwłoki i uniknąć odpowiedzialności, rozczłonkował je i przewiózł do wynajmowanego przez siebie mieszkania. Następnie uciekł. Zatrzymano go po 11 dniach na Malcie i przekazano stronie polskiej.
Maj podkreślił, że zarzuty, jakie usłyszał, dotyczą głównie informacji, które miał przekazywać dziennikarzom.
Chcę zaznaczyć () że jako komendant główny policji ustawowo jestem zobligowany, żeby państwa (dziennikarzy - PAP) informować o sytuacjach, które mają miejsce w śledztwach. Robiąc to, na pewno nie naraziłem ani interesu publicznego, ani interesu śledztwa, a dbałem tylko o wizerunek mojej instytucji, instytucji, którą wtedy kierowałem
— podkreślił.
Jak dodał, kiedy kierował policją, jej wizerunek był „bardzo nadszarpnięty”.
Jeżeli moje wypowiedzi do państwa oraz moich oficerów tak wpłynęły na te postępowania, to pytam się, jak to się stało, że Kajetan P. został zatrzymany
— powiedział.
Pytany, jakiego rodzaju informacji dotyczą zarzuty powiedział, że nie ma takiej wiedzy.
Dodał, że dwa kolejne zarzuty „to było tak naprawdę podżeganie do przekroczenia uprawnień dwóch dyrektorów biur Centralnego Biura Antykorupcyjnego, to jest dyrektora biura w Łodzi i w Poznaniu”.
Pomijam fakt, że osoby te są mi znane od wielu lat, oczywiście do tych zarzutów się również nie przyznaję
— mówił.
Jego zdaniem, zarzuty nie mają pokrycia w materiale dowodowym.
Wczoraj wyjaśniałem tę kwestię i myślę, że moje wyjaśnienia były na tyle skuteczne, że pani prokurator ani w stosunku do mnie, ani do panów dyrektorów nie występowała z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Przesłuchanie w prokuraturze regionalnej trwało kilkadziesiąt minut, po czym zostałem zwolniony
— powiedział Maj.
Mówił również, że o stawianych mu zarzutach i zastosowanych środkach zapobiegawczych dowiedział się z radia.
Zapytałem panią prokurator, jak to jest, że ja już o tym wiem z mediów, a jeszcze mi nic nie zostało przedstawione
— powiedział.
Dodał, że także z mediów dowiedział się, że w jego sprawie „zostało przesłuchanych ponad 250 osób, zostało wykorzystane Centralne Biuro Antykorupcyjne, zostało wykorzystane Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, było delegowanych kilku prokuratorów regionalnych”.
Były komendant główny policji wskazał, że materiał dowodowy w jego sprawie w przeważającej mierze pochodzi z podsłuchów.
Głównie materiał dowodowy pochodzi z kontroli korespondencji, czyli z podsłuchów. Oficjalnie mówię, że wynika z tego, że jako komendant główny policji byłem podsłuchiwany
— zaznaczył.
Przyznał, że nie wie, w związku z jaką konkretnie sprawą i na jakiej podstawie był podsłuchiwany.
Jak to się stało i jaki jest materiał dowodowy oraz jaka jest podstawa prawna, że po kilku dniach bycia przeze mnie komendantem głównym policji takie środki były w stosunku do mnie zastosowane? I czy chodziło tylko i wyłącznie o udokumentowanie popełnienia przestępstwa, czy również o informacje - tak naprawdę - z kim się kontaktuję, jak się kontaktuję, o czym rozmawiam?
— powiedział Maj.
Podkreślił w czwartek, że dzięki konferencji prasowej chciałby także dotrzeć do polityków, „żeby nadzór cywilny nad służbami, a szczególnie nad prokuraturą, był trochę większy”.
Podkreślił, że nie zamiarze rezygnować z ubiegania się o funkcję prezydenta Kalisza. Zasugerował, że jego działalność na gruncie lokalnym może mieć związek z toczącym się postępowaniem w jego sprawie.
Trzy, cztery tygodnie temu grupa osób z mojego miasta, z Kalisza, zwróciła się do mnie, czy nie zastanowiłbym się nad reprezentacją tych osób w wyborach prezydenckich w Kaliszu. Ktoś spyta: jaki tu związek? Mam prośbę do ministra sprawiedliwości () by odtajnić teczki personalne źródeł i wykonać inne czynności w kierunku uzyskania informacji operacyjnych na mój temat - skąd one płynęły, skąd oficerowie CBA mieli wiedzę. Ci oficerowie już nie pracują w CBA, oni dziś są szefami spółek. Powiem więcej: sprawa dotyczy poniekąd władz miasta Kalisza
— powiedział.
Proszony o bliższe wyjaśnienia, powiedział, że zamierza zainteresować sprawą kilku dziennikarzy śledczych.
Zobaczycie państwo, jak wygląda połączenie polityki lokalnej z polityką krajową
— zapewnił.
Prokuratura Krajowa poinformowała w środę, że zarzuty, które przedstawiono Majowi, obejmują okres od 1 stycznia do 10 lutego 2016 r., kiedy kierował policją.
Maj zrezygnował ze stanowiska 11 lutego 2016 roku po dwóch miesiącach od powołania. Tłumaczył tę decyzję tym, że byli pracownicy Biura Spraw Wewnętrznych KGP przygotowali wobec niego prowokację. W mediach pojawiły się wówczas informacje, że chodzi o wydarzenia sprzed kilkunastu lat, kiedy Maj pracował w Kaliszu. Były informator policji miał go szantażować; sugerował, że Maj przyjął od niego pięć butelek alkoholu, a także pożyczył 10 tys. zł, których nie oddał.
Zbigniew Maj zgodził się na podawanie przez media jego nazwiska.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/394765-maj-material-dowodowy-pochodzi-glownie-z-kontroli-korespondencji-jako-komendant-glowny-policji-bylem-podsluchiwany