Następnym świadkiem w procesie ma być Janiec, który przebywa teraz w jednym z Domów Seniora w Gdańsku. Nie wiadomo, czy jego stan zdrowia pozwoli mu na przyjazd do sądu. Sędzia Piotr Kowalski nie wykluczył, że w razie konieczności do przesłuchania mężczyzny może dojść w ośrodku, w którym przebywa.
Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku od maja.
Według Wałęsy to ja jestem „Bolkiem”, a nie on. To oszczerstwa, bełkot i same kłamstwa. Niech pokaże, że ja na kogokolwiek donosiłem. To przez niego przenieśli mnie na inny wydział Stoczni Gdańskiej i przez 10 lat mniej zarabiałem
— mówił w maju dziennikarzom, 85-letni Jagielski.
Rejestrację Jagielskiego potwierdził, na pierwszej rozprawie, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Przyznał wówczas, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką „SB a Lech Wałęsa” (wydana w 2008 r. przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie „Rak”.
Robiąc jednak wówczas kwerendę wszystkich dostępnych materiałów stwierdziłem, że nie zachowały się w IPN żadne inne dokumenty z lat późniejszych, świadczące o tym, że powód rzeczywiście współpracował z SB. Nie znalazłem żadnych dokumentów, które można by uznać za wytwór działalności TW „Rak”. Znalazłem za to zapisy w aktach SB, że Henryk Jagielski jest „zadeklarowanym wrogiem socjalizmu”. Był represjonowany, SB prowadziła przeciwko niemu w latach 1970-87 cztery sprawy operacyjne
— zeznał Cenckiewicz.
Historyk przyznał, że przypadek Jagielskiego to sprawa „dość złożona”. Tłumaczył, że po rozmowach Jagielskim i kwerendzie akt uznał, że ta historia jest incydentalna.
Doszedłem do wniosku, że być może doszło do spotkania powoda z funkcjonariuszem SB, który mógł uznać tę rozmowę jako werbunkową i na tej podstawie dokonać rejestracji. Powód mówił mi na przykład, że w tym okresie próbował wraz kolegami uciec z kraju do Szwecji, ale ten pomysł został przez służby udaremniony
— nadmienił.
W ocenie Cenckiewicza, sam fakt rejestracji kogoś jako tajnego współpracownika nie wystarcza, żeby uznać taką osobę za agenta.
PAP/gnor
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Następnym świadkiem w procesie ma być Janiec, który przebywa teraz w jednym z Domów Seniora w Gdańsku. Nie wiadomo, czy jego stan zdrowia pozwoli mu na przyjazd do sądu. Sędzia Piotr Kowalski nie wykluczył, że w razie konieczności do przesłuchania mężczyzny może dojść w ośrodku, w którym przebywa.
Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku od maja.
Według Wałęsy to ja jestem „Bolkiem”, a nie on. To oszczerstwa, bełkot i same kłamstwa. Niech pokaże, że ja na kogokolwiek donosiłem. To przez niego przenieśli mnie na inny wydział Stoczni Gdańskiej i przez 10 lat mniej zarabiałem
— mówił w maju dziennikarzom, 85-letni Jagielski.
Rejestrację Jagielskiego potwierdził, na pierwszej rozprawie, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Przyznał wówczas, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką „SB a Lech Wałęsa” (wydana w 2008 r. przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie „Rak”.
Robiąc jednak wówczas kwerendę wszystkich dostępnych materiałów stwierdziłem, że nie zachowały się w IPN żadne inne dokumenty z lat późniejszych, świadczące o tym, że powód rzeczywiście współpracował z SB. Nie znalazłem żadnych dokumentów, które można by uznać za wytwór działalności TW „Rak”. Znalazłem za to zapisy w aktach SB, że Henryk Jagielski jest „zadeklarowanym wrogiem socjalizmu”. Był represjonowany, SB prowadziła przeciwko niemu w latach 1970-87 cztery sprawy operacyjne
— zeznał Cenckiewicz.
Historyk przyznał, że przypadek Jagielskiego to sprawa „dość złożona”. Tłumaczył, że po rozmowach Jagielskim i kwerendzie akt uznał, że ta historia jest incydentalna.
Doszedłem do wniosku, że być może doszło do spotkania powoda z funkcjonariuszem SB, który mógł uznać tę rozmowę jako werbunkową i na tej podstawie dokonać rejestracji. Powód mówił mi na przykład, że w tym okresie próbował wraz kolegami uciec z kraju do Szwecji, ale ten pomysł został przez służby udaremniony
— nadmienił.
W ocenie Cenckiewicza, sam fakt rejestracji kogoś jako tajnego współpracownika nie wystarcza, żeby uznać taką osobę za agenta.
PAP/gnor
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/358995-nowy-swiadek-w-procesie-przeciwko-lechowi-walesie-roman-bontor-b-pracownik-stoczni-zeznawal-w-piatek-przed-sadem?strona=2