Oprawcy psa Barego przed sądem. Skatowali zwierzę i zakopali je żywcem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Darek Delmanowicz. Zdjęcie ilustracyjne
Fot. PAP/Darek Delmanowicz. Zdjęcie ilustracyjne

Przed olsztyńskim sądem rejonowym rozpoczął się w wtorek proces dwóch mężczyzn oskarżonych o usiłowanie zabicia psa Barego, połączone ze szczególnym okrucieństwem. Barego uratowali policjanci wezwani przez mieszkańców wsi. Jeden z funkcjonariuszy adoptował później psa.

Sprawa mieszańca Barego z jednej ze wsi pod Olsztynkiem stała się głośna w całej Polsce, po tym jak dwaj mieszkańcy, w tym właściciel zwierzęcia Sebastian O., tak okrutnie się z nim obeszli.

Mężczyźni są oskarżeni z ustawy o ochronie zwierząt o to, że usiłowali zabić Barego, kilkukrotnie uderzając czworonoga obuchem siekiery w głowę, następnie żywcem zakopali go w lesie. Powodem takiego czynu - jak utrzymywali - było to, że pies miał zagryźć króliki należące do jednego z mężczyzn, Mariusza J.

Pies przeżył dzięki policjantom, którzy po anonimowym sygnale przyjechali do wsi. Zaczęli wypytywać właściciela psa, ten w końcu się przyznał, że zabił zwierzę i zakopał w lesie. Pokazał policjantom miejsce, a gdy ci zaczęli odkopywać dół, w pewnym momencie pies zaczął dawać oznaki życia. Został przewieziony do weterynarza i dzięki temu przeżył.

Początkowo prokuratura wnosiła do sądu, by mężczyźni dobrowolnie poddali się i karze, proponując kary więzienia w zawieszeniu. Jednak sprzeciwiły się temu dwie organizacje ochrony zwierząt, których przedstawiciele występują w roli pokrzywdzonych w tej sprawie. Żądają dla oskarżonych kary bezwzględnego więzienia oraz ograniczenia wolności połączonego z pracą społeczną.

W wtorek oskarżeni przed sądem nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Mariusz J. przyznał się jedynie do zadania psu dwóch ciosów, po których jak twierdził czworonogowi nic się nie stało, bo „wciąż stał na nogach”. Natomiast Sebastian O. przyznał się jedynie do tego, że zakopał psa, gdy ten już był martwy. Współoskarżeni obwiniają się wzajemnie, twierdząc, że żaden z nich nie miał zamiaru zabić psa.

Weterynarz, do którego trafił Bary po pobiciu powiedział we wtorek przed sądem, że pies miał kilkanaście ran na głowie, w tym także głębokie cięte i tłuczone. Pies był w głębokim szoku, nie reagował na bodźce bólowe i jakiekolwiek sygnału z otoczenia - podkreślił weterynarz.

We wtorek sąd przesłuchał także świadków skatowania psa, mieszkańców wioski. Odroczył rozprawę do 29 kwietnia, kiedy to przesłuchani mają być policjanci, którzy prowadzili dochodzenie w sprawie psa.

Obecnie Bary ma się dobrze i znajduje się pod opieką policjanta, który uratował mu życie. Jak przyznaje prokuratura najbardziej poruszające było to, że gdy Bary, choć ciężko ranny, zobaczył swego właściciela, który był jego oprawcą, zaczął z radości merdać ogonem.

bzm/PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych