"Skracał" kolejki do lekarzy w zamian za łapówki? Rusza proces b. zastępcy dyrektora NFZ

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. FreeIamges
fot. FreeIamges

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się w środę proces b. zastępcy dyrektora ds. medycznych miejscowego oddziału NFZ, oskarżonego o trzykrotne przyjęcie łapówek i przekroczenie uprawnień. Przed sądem stanęły też osoby, które miały mu łapówki wręczać.

Prokuratura Okręgowa w Białymstoku zarzuciła głównemu oskarżonemu w tej sprawie Grzegorzowi Ł., że - w związku z pełnieniem funkcji publicznej - przyjął w grudniu 2013 roku i w marcu 2014 roku łapówki w postaci złotej monety kolekcjonerskiej (jej wartość oszacowano na nie mniej niż 4,3 tys. zł), dwóch butelek alkoholu oraz albumu i kalendarza.

Jak podała wcześniej prokuratura, łapówki miały być gratyfikacją m.in. za przekazanie informacji o planowanej przez NFZ kontroli doraźnej w jednej z niepublicznych przychodni w Zambrowie czy przyspieszenie terminu leczenia sanatoryjnego dwóch osób latem 2013 roku.

Oskarżono go również o przekroczenie uprawnień m.in. w zakresie nadzoru nad czynnościami podejmowanymi przez podległych mu pracowników przeprowadzających kontrole oraz bezprawne przekazanie informacji o konkursach na usługi zdrowotne, które planował NFZ.

W środę przed sądem cała czwórka do zarzutów nie przyznała się. Grzegorz Ł. wyjaśniał, że butelkę whisky i monetę dostał od wieloletnich kolegów (moneta miała być prezentem na imieniny). Zapewniał, że nie było rozmów zawodowych i nie uzależniał żadnych swoich działań od tych prezentów.

Czuję się wplątany

— mówił czwarty z oskarżonych.

Przyznał, że odwiedził Grzegorza Ł., z którym znał się i wręczył mu reklamówkę z albumem i kalendarzem banku, w którym pracuje, zaprzeczył, by był też alkohol. Jak wyjaśniał, zrobił to wtedy, gdy złożył wniosek o sanatorium dla siebie i żony, ale chodziło o działanie marketingowe: zachęcenie znajomego urzędnika do decyzji o zmianie banku.

Mówił, że nie było żadnego przyspieszenia wyjazdu do sanatorium, bo na turnus rehabilitacyjny czekał 19 miesięcy, a przy złożeniu wniosku otrzymał informację z NFZ, iż kolejka sięga 15-20 miesięcy.

Głównymi dowodami w sprawie są materiały zebrane przez CBA, w tym nagrania z tzw. kontroli operacyjnej. Ponieważ znaczna część materiałów w sprawie ma klauzulę tajności, jeszcze przed rozpoczęciem procesu ze strony obrońców padły wnioski o wyłączenie jawności, poparte też argumentem ochrony dóbr prywatnych zarówno oskarżonych, jak i ich bliskich.

Sąd je oddalił. Wystąpił bowiem do szefa CBA o odtajnienie tych materiałów. Zapowiedział jednak, że część postępowania przed sądem będzie tajna. Obrońcy już zapowiedzieli, że będą kwestionowali samą legalność zarządzonych działań CBA.

Po zatrzymaniu Grzegorza Ł. we wrześniu ubiegłego roku, NFZ oficjalnie poinformował o zawieszeniu go w pełnieniu obowiązków zastępcy dyrektora ds. medycznych oddziału Funduszu w Białymstoku. Obecnie oskarżony już tam nie pracuje.

lap/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych