Rozpoczął się proces gdańskiego podpalacza samochodów. Mężczyzna wyjaśniał, że podpalał "z rozpaczy"

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl
Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl

Przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe rozpoczął się proces 34-letniego Marcina W., oskarżonego o podpalenie i zniszczenie w ubiegłym roku w Gdańsku 21 samochodów. Straty właścicieli aut wyniosły ponad pół miliona złotych. Jak wyjaśniał oskarżony, podpalał „z rozpaczy”.

Oskarżony przyznał się do winy. Tłumaczył, że żałuje swojego postępowania.

Podpalałem te samochody z rozpaczy. Nie wiedziałem, co mam zrobić ze swoim życiem. Żałuję, że sam się nie podpaliłem pod kancelarią premiera

—powiedział przed sądem Marcin W., który od chwili zatrzymania przebywa w areszcie.

Tłumaczył, że jego zachowanie wynikało z kłopotów rodzinnych. Wyjaśnił, że przed czterema laty do jego mieszkania wprowadziła się matka alkoholiczka z konkubentem. Mówił, że w domu często dochodziło do awantur.

Oprócz podpaleń i zniszczeń aut prokuratura oskarżyła Marcina W. także o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad matką. Według śledczych, mężczyzna miał m.in. uderzać kobietę pięścią po twarzy oraz bić pałką i kijem od szczotki. Marcin W. zaprzeczył przed sądem, że używał siły wobec matki.

Samochody zostały podpalone 5 września 2014 r. w godzinach nocnych w kilku dzielnicach Gdańska.

Podczas śledztwa Marcin W. twierdził m.in. że nie jest piromanem i podpalanie nie sprawia mu przyjemności. Przyznał, że dokonując podpaleń, był pod wpływem alkoholu.

Z wyjaśnień oskarżonego, wynika, że podpalał samochody przypadkowo, nie wybierając specjalnie modelu auta. Zapalniczką podpalał nadkole i od tego zajmowało się ogniem koło. Nie czekając na rozprzestrzenienie się pożaru, mężczyzna szedł dalej i podpalał kolejne wozy.

Auta były różnych marek i roczników; ich wartość wahała się od 1,5 tys. do 150 tys. zł.

W 2012 r. przeciwko mężczyźnie skierowano akt oskarżenia za spalenie w ciągu czterech lat 12 aut - proces w tej sprawie jeszcze się nie zakończył.

ann/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych