Śledztwo ws. zabójstwa Papały przedłużone... Który „skruszony gangster” zdecyduje o jego losie?

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Prokurator Generalny, na wniosek łódzkiej prokuratura apelacyjnej, zdecydował o przedłużeniu śledztwa ws. zabójstwa gen. Marka Papały o kolejne trzy miesiące. Zgodnie z kolejnym już planem ma zakończyć się w 2015 roku. Choć brzmi to niewiarygodnie - cały czas chodzi o zabójstwo szefa polskiej policji z 1998 roku…

Czytaj również: Śledztwo ws. zabójstwa gen. Marka Papały przedłużone

Trudno sobie wyobrazić , że w tzw. wolnym kraju można ukatrupić komendanta głównego i sprawić, że przez kilkanaście lat śledczy będą błądzić po omacku, wcielając w czynności procesowej kolejne teorie.

W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z prawdziwym pojedynkiem kłamców. To właśnie świadkowie koronni dyktowali scenariusz kolejnych etapów śledztwa. Doszło wręcz do absurdalnej sytuacji, że o losach postępowania decydowała wersja drobnego bandziorka, Igora Ł. (dziś występującego już jako Igor M.), ps. Patyk, który cieszył się statusem świadka koronnego. I pewnie kolejny „skruszony gangster” otrzymałby od państwa gwarancję świętego spokoju w glorii syna marnotrawnego powracającego na łono Sprawiedliwości, gdyby nie fakt że pogrążyły go zeznania innego przestępcy – Roberta P., który był zresztą kolegą Patyka. Razem… kradli samochody. To właśnie on miał zeznać, ze to Igor M. próbując ukraść daewoo zabił szefa polskiej policji.

Jeśli Papała miał zginąć przy próbie kradzieży jego samochodu, a wcześniej doszło do szamotaniny, to jakim cudem ciało szefa policji znalazło się praktycznie w całości wewnątrz samochodu? Eksperci podkreślają, że kula utknęła w tylnym siedzeniu, a drobinki prochu zabezpieczone na zwłokach wskazują, że generał zaledwie zdążył zasłonić się dłonią przed śmiertelnym strzałem. Czy tak wyglądałoby miejsce zbrodni po szamotaninie? Dodajmy, że Marek Papała był mężczyzną raczej wątłej postury. Trudno podejrzewać, że dałby radę stawiać opór młodemu przestępcy.

Zeznania Roberta P. stały się dla prokuratury podstawą. I chociaż śledczy podkreślają, że dowody są „znacznie szersze”, jako przykład wskazując zeznania świadków i „analizy wcześniejszych śledztw”, to jednak wciąż brakuje konkretów.

A przecież Igor M., Robert P. to nie jedyni świadkowie koronni, którzy serwowali śledczym swoje – jakże odmienne od siebie – wersje. Mistrzem bajkopisarstwa kryminalnego okazał się też Piotr K., ps. Kapusta vel Broda. Świadek koronny, którego zeznania obciążyły nieżyjącego już b. policjanta kryminalnego, Sławomira Opalę. Gangster, próbujący zapewnić sobie wikt i opierunek na koszt państwa, zapewniał, że to właśnie słynny pierwowzór postaci Despera z filmu „Pitbull” miał być zamieszany w zabójstwo gen. Marka Papały. Tyle, że przed sądem “Broda” nie serwował już tak śmiałych tez. Przestępca podzielił się jedynie swoimi przypuszczeniami, co do źródła rzekomej wiedzy byłego policjanta o zabójstwie: “z uwagi na zachowanie Rosjanina”, “z podsłuchanej rozmowy” czy wreszcie z faktu, że “zajrzał do plecaka, w którym była broń, na środki łączności, którymi posługiwał się Rosjanin”. Twierdzenia bandziora miały zerową wartość dowodową i okazały się kolejnym przejawem wybujałej fantazji kolejnego „skruszonego gangstera”, który od dawna ma w środowisku opinię konfabulanta.

Który świadek koronny teraz nagle „przypomni” sobie coś o śmierci Papały? Może niebawem to Robert P. zasiądzie na ławie oskarżonych, gdy jakiś kolega z grupy opowie śledczym, że widział go w trakcie „szamotaniny” z generałem?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych