Masa zdobywa listy bestsellerów, czyli gangster staje się idolem

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Kto jest w ostatnim czasie jednym z najpoczytniejszych polskich autorów? Twardoch? Stasiuk? Nie, czołowe miejsca w zestawieniach sprzedaży zajmuje Jarosław Sokołowski, ps. Masa, który wspólnie z dziennikarzem Arturem Górskim prezentuje kolejną część bestsellerowego wywiadu-rzeki.

Książka „Masa o pieniądzach polskiej mafii” godnie (jeśli weźmiemy pod uwagę kryterium komercyjne) nawiązuje do swojej poprzedniczki - „Masa o kobietach polskiej mafii”.

Publikacja wzbudza jednak mieszane uczucia – od zachwytu po ostrą krytykę, głównie ze względu na osobę bohatera.

Swój sprzeciw wyraziła niedawni na łamach „Polityki” autorka kryminałów, Katarzyna Bonda.

Czy Pytlakowski, Kittel, Ornacka napisali książki o polskiej mafii, czy też z nią - „na spółę”? Czy naprawdę nikt nie zauważa tej różnicy?

— zadaje pytania pisarka okrzyknięta „Królową polskiego kryminału”.

Zdaniem Bondy jedynym celem tworzenia takich książek jest… zysk.

Nazwisko Artura Górskiego, który przeprowadził serię wywiadów z najsłynniejszym polskim świadkiem koronnym, na okładce jest praktycznie niewidoczne i autor w telewizji mówił z rozbrajającą szczerością, że gdyby było większe, książka nie stałaby się bestsellerem. Media natychmiast podchwyciły „bohatera”. (…) To na mediach jednak – dziennikarzach, pisarzach i filmowcach – ciąży odpowiedzialność, by dane te przekazać wiarygodnie. Tymczasem tworzą celebrytę – szeryfa z westernu, którego wielbią dziś tłumy, gdyż parę lat temu trząsł półświatkiem

— czytamy w felietonie „Czas antybohaterów”.

Oburzenie Bondy jest zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę reakcje na szokujące dla przeciętnego zjadacza chleba wyznania byłego gangstera. Na portalach społecznościowych i forach Masa jest uznawany niemal za bożyszcze, charakternego gościa z barwnym życiorysem, który musiał sobie jakoś w życiu radzić. Rzesza nowych fanów przedstawia swojego nowego idola jako człowieka, który przez trudne dzieciństwo zszedł na złą drogą, ale we właściwym momencie zawrócił na ścieżkę sprawiedliwości i wykonał kawał dobrej roboty wsadzając do więzienia pruszkowskich bossów. Prawda, że piękne?

Tyle, że w takich sprawach nic nie jest czarno-białe, a skala szarości przybiera bardzo nieciekawą barwę. I paradoksalnie w tym tkwi atut pracy, jaką wykonał Artur Górski. Przez to, że spotkał się z najsłynniejszym świadkiem koronnym w cztery oczy i – po prostu – oddał mu głos, wysłał wyraźny sygnał dla czytelnika. Owszem, Masa lubi ukazywać się w dobrym świetle, lubi opowiadać o latach siły grupy pruszkowskiej czy dbać o swoje – jak to się ładnie mówi - dobre imię (również niżej podpisanemu zdążył już grozić sądem), ale z jego opowieści wyłania się obraz bezwzględnego człowieka, który z nostalgią wspomina lata swojej przestępczej chwały. W świecie Masy nie ma miejsca na uczucia i sentymenty. Gdy charakterniak chce jeść, zamawia najlepsze jedzenie i nie przejmuje się o rachunek. Gdy chce pić - wyjmuje z barku najdroższy alkohol i wylewa go hektolitrami, bez względu na koszt (swój lub gospodarza). Gdy chce kobietę – po prostu zaciąga ją do sypialni jak własną zdobycz, często na drugi dzień nie pamiętając jej twarzy.

Tak się jednak składa, że piękne, atrakcyjne kobiety lgną do tego typu gości, a nie do takich jak ty, więc nie przerywaj, tylko słuchaj

— grzmi Masa, gdy Górski chce skierować rozmowę na odpowiedni tor. To wiele mówi o rozmówcy, który bez skrępowania opowiada o zbiorowych orgiach, brutalnych gwałtach, wykorzystywaniu kobiet, a z drugiej strony wyśmiewa problem zmuszania dziewczyn do nierządu.

Tym samym bohater książki zadaje kłam twierdzeniom naiwnych dziennikarzy o „skruszonym gangsterze”. Masa sprawia wrażenie człowieka, który niczego nie żałuje. To powinno dawać czytelnikowi do myślenia bardziej, niż barokowe opisy żurnalistów często piszących swoje wersje na określone zamówienie.

Zgadzam się z Bondą - tabloidyzacja mediów, a nawet - o, zgrozo – literatury stała się faktem. Tyle, że warto pamiętać o zasadzie audiatur et altera pars. Zwłaszcza gdy ta druga strona ma sporo do powiedzenia…

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych