Przed śmiercią był w Fatimie. Michał M. i jego żona kochali Portugalię

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA/PAULO CUNHA
Fot. PAP/EPA/PAULO CUNHA

Michał M (31 l.), który wraz z żoną Hanną (30 l.) zginął spadając z urwiska w portugalskim Cabo da Roca, zaledwie miesiąc wcześniej oprowadzał znajomych po Fatimie. „Fakt” publikuje relacje uczestnika tamtej pielgrzymki.

Polskie małżeństwo mieszkało w Portugalii od kilku lat. Kochali ten kraj, a swoje wycieczki po nim dokumentowali na fotografiach. Niestety wizyta w urokliwym Cabo da Roca zakończyła się dla nich tragicznie. Podczas próby zrobienia zdjęcia spadli z klifu na oczach dwójki swoich dzieci.

Czytaj więcej: Tragiczny wypadek w Portugalii. Polskie małżeństwo spadło z klifu

Rodzina i przyjaciele są wstrząśnięci nagłą śmiercią małżeństwa. Szymon Różański (47 l.) ze Szczecina brał udział w wycieczce po Fatimie i okolicach - jednej z ostatnich wypraw Michała M.

Będzie nam was bardzo brakowało. Mieliśmy to szczęście, że was poznaliśmy i to miesiąc temu. Byłeś Michale dla nas niesamowitym przewodnikiem

— mówi w „Fakcie”

To był 6 lipca. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na wycieczkę. Dużo rozmawialiśmy. Dzięki Michałowi dowiedzieliśmy się o wielu ciekawych miejscach, w których byliśmy. Bił z niego niesamowity spokój i inteligencja. To była naprawdę niezwykły człowiek

— opowiada pan Szymon, który Fatimę zwiedzał wraz z rodziną.

Znaliśmy też Hanię, ale tego dnia nie było jej z nami. Opiekowała się dziećmi. Michał opowiadał, że właśnie przeprowadzili się do większego mieszkania w Belem

— wspomina.

Michał M. był zapalonym fotografem.

Jestem zawsze gotowy, by z pasją uwiecznić zastaną sytuację i czuję ekscytację przed każdą kolejną podróżą z aparatem

— pisał o samym sobie.

Jako przewodnik przybliżał swój nowy kraj zamieszkania innym Polakom. Z żoną prowadził też bloga o Portugalii i Lizbonie. Zakątek, w którym małżonkowie zginęli - po ludzku patrząc - w bezsensowny sposób, należał do ich ulubionych.

Słońce chowające się w oceanie widziane z przylądka to naprawdę niesamowity spektakl. Wybierając się na Cabo da Roca, należy pamiętać, że miejsce to smagane jest silnymi wiatrami od oceanu

— opisywali na swoim blogu.

Zostawili dwójkę dzieci - Zosię (6 l.) i Leo (5 l.). Jak podaje „Fakt”, zaopiekowali się nimi dziadkowie. Para zostanie pochowana na cmentarzu w Suwałkach.

bzm/fakt.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych