Walka z piractwem staje się biznesem. Zarówno dla ścigających, jak i dla broniących internautów - donosi dziennik.pl.
Kancelarie adwokackie mają w ostatnich tygodniach prawdziwe żniwa. Prawnicy mówią o wysypie klientów, którzy zasięgają porad dotyczących praw autorskich. Wszystko przez to, że niektóre firmy prawnicze postanowiły zarobić na walce z piractwem. Na internautów padł blady strach.
Przedstawiciele firm prawniczych w porozumieniu z producentami filmowymi składają zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa nielegalnego rozpowszechniania filmów. Przoduje w tym kancelaria Anny Łuczak z Warszawy, która w imieniu producentów „Obławy”, „Czarnego czwartku”, „Last minute”, „Drogówki” i „Być jak Kazimierz Deyna”, takich zawiadomień złożyła już ponad 100 tys.
W efekcie tych działań prokuratury zaczęły masowo prowadzić postępowania w sprawie łamania praw autorskich i ustalać dane internautów przypisanych do adresów IP, z których miały być udostępniane te filmy
— czytamy na dziennik.pl.
Jednocześnie internauci otrzymują propozycje zawarcia ugody. Wcześniej jednak muszą zapłacić odpowiednią karę, która w przypadku kancelarii mecenas Łuczak zazwyczaj wynosi 550 zł.
Internauci skarżą te praktyki w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz w okręgowej radzie adwokackiej. Szukają też pomocy prawnej na własną rękę. Ale póki co płacą wyznaczane im kary.
bzm/dziennik.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/206451-walka-z-piractwem-sposobem-na-biznes-kancelarie-prawnicze-dogaduja-sie-z-producentami-i-pozywaja-internautow