Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do obecności kamer na ulicach naszych miast, w supermarketach i w bankach. Tracimy na prywatności, ale za to możemy poczuć się trochę bezpieczniej. Co chciał jednak osiągnąć pewien wrocławski biznesmen, który przez ukrytą kamerę „na żywo” podglądał swoich pracowników w toalecie?
Jak czytamy w „Gazecie Wrocławskiej”, 4 lutego br. Mariusz F. umieścił w toalecie swojej firmy telefon komórkowy wyposażony w kamerę, umożliwiający bezpośrednią transmisję obrazu na komputer. Urządzenie ukrył w skarpecie z dziurą na obiektyw kamery.
Kamerę wykryła jedna z pracownic. W tym czasie z toalety skorzystało dziewięć osób - siedem pań i dwóch panów. Byli to pracownicy dwóch wrocławskich firm kontrolowanych przez biznesmena oraz klienci.
Kobieta zaniosła urządzenie swojemu szefowi. Mariusz F. usunął z telefonu oprogramowanie do transmisji danych i przekazał go policji. Wszystkich śladów jednak nie zatarł.
Zdaniem prokuratury mężczyzna w swoim biurze na komputerze oglądał to, co działo się w toalecie. Mariusz F. nie przyznaje się do zarzutów i podkreśla, że przecież współpracował z policją w śledztwie mającym wyjaśnić sprawę.
Wrocławski biznesmen będzie odpowiadał za to samo przestępstwo, co podejrzani w tzw. „aferze taśmowej”, czyli za posługiwanie się urządzeniem lub oprogramowaniem w celu uzyskania informacji, do której nie jest się uprawnionym. Grozi mu do dwóch lat więzienia, grzywna lub prace społeczne.
bzm/gazetawrocławska.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/205267-co-za-obrzydliwosc-biznesmen-umiescil-w-toalecie-ukryta-kamere-i-podgladal-swoich-pracownikow