Kary dożywocia zażądał w środę prokurator przed Sądem Okręgowym w Warszawie w precedensowym procesie o cztery zabójstwa, w którym nie odnaleziono ciała żadnej z ofiar. Obrońca chce żądać uniewinnienia. Jego mowa - za tydzień.
W środę sąd zakończył ten proces, rozpoczęty w 2012 r. 33-letniemu dziś Mariuszowi B. zarzucono uduszenie czterech osób - męża i córki swej kochanki, uczestnika kursu tańca, który tańczył w parze z tą kochanką oraz warszawskiego księdza, który przed laty miał dopuścić się wobec Mariusza B.
czynów o charakterze seksualnym.
Oprócz czterech zabójstw Mariusza B. oskarżono też o to, że wspólnie ze swym kuzynem Krzysztofem R. usiłował wyłudzić 50 tys. zł od rodziny jednej z ofiar i posługiwał się kartami kredytowymi należącymi do zamordowanych. Krzysztof R. miał też zacierać ślady zbrodni. Oskarżyciel chce dla niego kary łącznej 8 lat więzienia.
To nietypowy proces. Poszlakowy, dotyczący czterech zabójstw, nie mamy ciał ofiar i wielu innych dowodów, które zwykle bywają. Sprawa jest też nietypowa dlatego, bo fałszywego alibi oskarżonemu dostarcza matka i żona ofiar, która od początku z oskarżonymi się solidaryzuje
— podkreślił w środę w mowie oskarżycielskiej prok.
Przemysław Nowak wnosząc o wymierzenie Mariuszowi B. kary dożywocia za każde z zabójstw, a łącznie - dożywotniego więzienia z zastrzeżeniem, że skazany może się ubiegać o warunkowe zwolnienie z reszty kary nie po 25, a po 35 latach.
Mariusz B. to z zawodu technik mechanik i niedoszły absolwent psychologii. Prokurator wskazał, że oskarżony poznał małżeństwo Małgorzaty i Zbigniewa D. na początku lat 90. jako ministrant jednej ze stołecznych parafii. Z czasem zamieszkał z małżonkami i został kochankiem kobiety. Jest też ojcem
drugiej córki Małgorzaty D.
Oskarżono go o to, że w kwietniu 2006 r. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił do podpisania polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić mężczyznę oraz jego 18-letnią córkę i udusić ich w okolicach Pułtuska.
Po roku Mariusz B. miał uprowadzić innego mężczyznę - Henryka S., z którym Małgorzata D. tańczyła tango w znanym stołecznym klubie tańca. Ten motyw oraz sprawy finansowe były według prokuratury powodem zbrodni. Porwany miał być przetrzymywany w okolicach Mławy. Mariusz B. chciał go zmusić do
podania numerów PIN kart bankomatowych i wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł.
Ostatnią ofiarą oskarżonego, według śledczych, był zamordowany w okolicach Pułtuska, w grudniu 2008 r., ksiądz. Duchowny miał kilka lat wcześniej pracować w kościele, gdzie ministrantem był oskarżony.
Prokurator Nowak wskazał, że w ustaleniu ciągu poszlak pomogły billingi oraz dane teleinformatyczne, takie jak informacje o stacjach bazowych, w których logowały się telefony oskarżonych - w tym używane przez nich tylko do przestępstw aparaty na karty prepaid.
Miejsca logowań ich telefonów prywatnych i „bojowych” były tożsame
— zauważył oskarżyciel.
Odniósł się on też do dwóch przesłuchań Mariusza B. z 14 i 15 września 2009 r., gdy przesłuchiwali go policjanci - to wówczas podejrzany miał się przyznać do dokonania zabójstw, a następnie przed prokuratorem i sądem odwołał te wyjaśnienia i twierdził, że został do nich zmuszony.
Istnieją pewne wątpliwości co do tego, czy oskarżeni 14 i 15 września 2009 r. przyznając się do winy w wyjaśnieniach, mieli swobodę wypowiedzi. Ja te wątpliwości podzielam
— dodał prokurator przypominając, że istnieje zakaz dowodowy korzystania z dowodów uzyskanych przy użyciu gróźb lub przemocy. Zaznaczył, że jego słowa nie oznaczają, iż jest udowodnione, że funkcjonariusze stosowali
groźby lub przemoc wobec przesłuchiwanych.
Nie oceniam prawdziwości tych wyjaśnień. Wobec wątpliwości ja je po prostu eliminuję i rezygnuję z tych dowodów, a swoje oskarżenie opieram na innych dowodach. Istotą tego procesu nie jest, czy funkcjonariusze policji bili Mariusza B., lecz poczwórne zabójstwo. Oskarżeni mogą być jednocześnie
sprawcami zabójstwa i pokrzywdzonymi przez policję - to się nie wyklucza
— dodał.
Oskarżyciel przypomniał, że biegli psychologowie i seksuolog stwierdzili u Mariusza B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania, niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Tymczasem u jego wspólnika Krzysztofa R. - osobowość neurotyczną, uległość, niską samoocenę i potrzeba akceptacji.
To bardzo dobrze pokazuje ich role w zbrodni i potwierdza wersję prokuratury
— dodał prok. Nowak i zakończył swe wystąpienie pytaniem: czy naprawdę jest możliwy taki zbieg okoliczności, że giną cztery osoby w podobnych okolicznościach, a jedynym wspólnym mianownikiem są osoby Mariusza B. i Małgorzaty D.?
Pełnomocnicy rodziny zabitych Henryka S. oraz księdza poparli akt oskarżenia i dołączyli do niego żądanie zasądzenia zadośćuczynień za doznane krzywdy na łączną sumę około 350 tys. zł. Pokrzywdzoną w sprawie jest też Małgorzata D. - jako że zabity został jej mąż i córka. Kobieta nie uczestniczy jednak w procesie.
Tak samo jak nie poszukiwała swej córki -
zauważył prokurator.
W najbliższy wtorek mowę końcową ma wygłosić obrońca oskarżonych, mec. Jan Woźniak. Powiedział on w środę PAP, że zamierza wnieść o uniewinnienie swych mocodawców. Na wyrok sądu trzeba będzie poczekać prawdopodobnie kolejny tydzień.
MG/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/189722-prokurator-zada-dozywocia-w-precedensowej-sprawie-zabojstw-4-osob