„Spytaliśmy kiedy jest możliwe leczenie, to powiedzieli nam, że już w tym roku nie, bo łóżka nam nie stworzą. Jeden lekarz mówił, że ludzie czekają od sierpnia na chemię. Pytamy się, co w takiej sytuacji mamy zrobić, no to powiedzieli nam, żeby szukać coś na własną rękę. Dzwoniliśmy do czterech różnych szpitali i wszędzie nam odmówili” - powiedziała synowa chorej na raka kobiety w rozmowie z Wirtualną Polską, opisując odmowę przyjęcia do Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej.
Wirtualna Polska dotarła do kobiety, która zmaga się z nowotworem i miała zostać odesłana z kwitkiem, ponieważ szpital nie ma już pieniędzy na leczenie w tym roku.
Chora przez jakiś czas odczuwała ból w nodze. Zrobiono jej szereg prześwietleń, ale pominięto udo. W końcu nad kolanem doszło do złamania tej kości, a badania wykazały, że kobieta choruje na chłoniaka z przerzutami.
Pacjentka przeszła operację złamanej kończyny. Jak relacjonuje synowa kobiety, chora miała usłyszeć od lekarzy, że „być może coś już jest z wątrobą i musi podjąć natychmiast leczenie”. Chora odbyła dwie wizyty w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Najpierw na konsultacji, a później na badaniach.
W piątek zawieźliśmy ją do szpitala, zrobili jej badania, miały być szybko te wyniki i miał być termin na leczenie. W poniedziałek zadzwonili, dali te wyniki wszystkie i powiedzieli, że nie ma miejsc. Spytaliśmy kiedy jest możliwe leczenie, to powiedzieli nam, że już w tym roku nie, bo łóżka nam nie stworzą. Jeden lekarz mówił, że ludzie czekają od sierpnia na chemię. Pytamy się, co w takiej sytuacji mamy zrobić, no to powiedzieli nam, żeby szukać coś na własną rękę. Dzwoniliśmy do czterech różnych szpitali i wszędzie nam odmówili
— powiedziała synowa w rozmowie z WP.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dramat w służbie zdrowia. Morawiecki: Zabiegi są odwoływane. Szpitale bez pieniędzy. To efekt nieudolności rządów Tuska
Synowa zwróciła się z prośbą do lekarki z innego szpitala w Polsce o pomoc w znalezieniu miejsca dla chorej.
Odstąpienie od leczenia, od chemioterapii w tym przypadku i w tym momencie taką osobę skazuje na śmierć. To jest wyrok
— oceniła lekarka.
Stanowisko dyrektora Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej
WP zgłosiło się do dyrektora Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej Piotra Mateja i opisało przypadek chorej na nowotwór. Dyrektor we wcześniejszej rozmowie z portalem zapewniał, że pomimo problemów z finansami - odzyskaniem zaległości od NFZ - w kierowanych przez niego placówkach: COZL oraz Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie, pacjenci nie są odsyłani. Zapewnił, że według wiedzy, którą posiada w tym konkretnym przypadku, wizyta chorej miała przebiegać inaczej.
Proszę o zgłoszenie się rodziny do mnie celem wyjaśnienia, bez żadnych obaw, chcę sytuację wyjaśnić i ewentualnie zaproponować dalszy etap leczenia
— zwrócił się dyrektor Matej.
Szpital uniwersytecki wstrzymał zabiegi
Z kolei Uniwersytecki Szpital Kliniczny 4 w Lublinie przyznał, że wstrzymał planowane zabiegi do końca tego roku. Jak przekazała rzecznik placówki, zaległości NFZ względem szpitala wynoszą 75,5 mln zł.
Brak płatności i zapewnień, co do jej wykonania ze strony NFZ zmusza jednostkę do przesuwania terminów zabiegów planowych na przyszły rok. W obliczu obecnej sytuacji dyrekcja placówki zdecydowała o ograniczeniu planowych zabiegów operacyjnych i wstrzymaniu ich wykonywania w godzinach popołudniowych. Tzw. zabiegi „ostre” i ratujące życie odbywają się bez zmian. Sytuacja związana z brakiem promesy płatności za nadwykonania przy jednoczesnej zbliżającym się wygaśnięciu umowy z NFZ zmusiła szpital do ograniczenia zapisów do programu lekowego RDTL. Onkologiczne programy lekowe, a także program dotyczący RZS prowadzone są bez zmian
— powiedziała Alina Posposchil w rozmowie z WP.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Prof. Piotr Czauderna: Mamy do czynienia z ogromną dziurą budżetową w Narodowym Funduszu Zdrowia
Komornik na szpitalnym koncie
Okazuje się, że na konto Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie wszedł komornik. Jest to pokłosiem opóźnień w regulacji płatności przez NFZ.
Jeżeli NFZ jest winny naszemu szpitalowi 62 mln złotych, to trudno, żeby w jakimś momencie się komornik nie pojawił. To była tylko kwestia czasu. Już tamten rok był trudny, ale ten jest wyjątkowo trudny. Tak ogromna kwota zaległości NFZ wobec nas jeszcze nigdy się nie zdarzyła
— powiedział dyrektor Matej w rozmowie z WP.
Kierownik placówki zaznaczył, że mimo trudności praca szpitala nie jest zagrożona. Podobnie jak pensje personelu.
Jakoś wytrzymujemy, ale nie wiem do kiedy. Cały czas mamy sygnały, że II kwartał w końcu będzie zapłacony. Liczymy, że chociaż ileś tam pieniędzy wpłynie, więc zapłacimy kontrahentom, żeby nie było kolejnego ewentualnego zajęcia przez komornika
— poinformował dyrektor Matej.
Ciężko o optymizm w takiej sytuacji, skoro rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej Jakub Kosikowski przekazał, iż „NFZ po prostu zbankrutował i teraz rządzący, zamiast walczyć o to, żeby dosypać pieniędzy i zapewnić zdrowie naszym pacjentom, walczą o zrzucenie odpowiedzialności”.
CZYTAJ TAKŻE:
— Priorytetem Tuska jest aresztowanie ministra Ziobro, pacjenci onkologiczni muszą poczekać
xyz/WP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/745069-chorzy-na-raka-bez-leczenia-synowa-opisuje-dramat-tesciowej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.