Radny Skierniewic Artur Sułek na antenie Telewizji wPolsce24 opowiedział o umieszczeniu trzech nielegalnych migrantów w tamtejszym domu dziecka. „Dla pracowników, pani dyrektor i polskich dzieci sytuacja jest bardzo trudna, zupełnie nowa. Muszą znaleźć dodatkową opiekę. Może to potrwać maksymalnie trzy miesiące. Natomiast wszystko zależy od decyzji sądu” - relacjonował.
Młodzi migranci w domu dziecka
Radny zapytany o to, kim są ci ludzie, odpowiedział:
Są to trzy osoby. Dwóch z nich w tym momencie nie ma żadnych dokumentów. Jeden, z tego co wiem, ma jakieś dokumenty, natomiast one nie są jeszcze potwierdzone. Zadeklarowali, że są osobami małoletnimi, czyli poniżej 18 roku życia. Dwóch z nich pochodzi z Gwinei i jeden z Iranu.
Wyjaśnił, w jaki sposób znaleźli się w placówce. Dodał, że dyrektor nie jest pewna, czy ma do czynienia z dziećmi.
Przywiozła je do domu dziecka Straż Graniczna. Po deklaracji, że oni są osobami małoletnimi, zostało podobno wykonane badanie grubości kości nadgarstka, które wykazało, że mogą mieć około 17 lat. Pani dyrektor mówi, że bardzo trudno ocenić, czy faktycznie są to dzieci, czy są to osoby dorosłe. Niemniej jednak na początku trafiły do ośrodka strzeżonego, a po tym badaniu zostały przeniesione do domu dziecka w Skierniewicach. Pełni on funkcję interwencyjną. Także w bazie ogólnopolskiej widniały cztery wolne miejsca w naszym domu dziecka
— wyjaśnił.
Wytłumaczył, że dom dziecka jest przepełniony, ale w systemie widnieje informacja, że jest tam kilka miejsc dla dzieci z interwencji.
Została tutaj wykorzystana, może nie luka prawna, tylko prawo, które zostało stworzone jako azyl bezpieczeństwa. Dla polskich dzieci. W ogóle dla dzieci, tak jest faktycznie w prawie napisane, że w trakcie interwencji, braku możliwości znalezienia miejsca w bazie ogólnokrajowej, są wolne miejsca w różnych placówkach. Dla dzieci, które takiej pomocy potrzebują. Nasza placówka opiekuńczo-wychowawcza jest przepełniona. Tam nie ma miejsc dla dzieci, natomiast te interwencyjne miejsca widniały
— powiedział.
Zapytany o to, dlaczego nie trafili do placówki dla migrantów, odpowiedział:
Tego nie wiem. Na początku trafiły do placówki strzeżonej, nie było wiadomo, czy są to osoby dorosłe czy dzieci. Po badaniu dostały prawa podobne do tych, jakie mają polskie dzieci. Nasza placówka nie mogła za bardzo odmówić ich przyjęcia. Pani dyrektor została postawiona w trudnej sytuacji. Dzieci, które tam przebywają nie mają poczucia bezpieczeństwa. Trudno się im wszystkim w tej sytuacji odnaleźć. Jest jest to dla nich nowa sytuacja i i z tego co mówili bardzo trudna.
Wypowiedział się także na temat tego, jak ta sytuacja wpływa na pracowników i polskie dzieci, które tam przebywają.
Rozmawiałem z nimi, przede wszystkim jest ogromna bariera językowa. Oni nie mówią po angielsku. Jeden z nich mówi podobno troszkę po francusku, więc komunikują się przez translator. Musieli wygenerować dodatkowe miejsce. Zagospodarowali pokój, który był do tej miejscem spotkań. Przebywają innej kondygnacji, niż polskie inne dzieci. Młodzież została poinformowana o tym, że takie osoby tu przebywają. Że należy zachować ostrożność. Są to ludzie obcego pochodzenia i trudno się z nimi komunikować. Tak naprawdę nie wiemy kim są. Na pewno to nielegalni imigranci. Nie mamy ich dokumentów, nie wiemy, gdzie są ich rodzice. Nie wiemy o nich zupełnie nic. Dla pracowników, pani dyrektor sytuacja jest bardzo trudna, zupełnie nowa. Muszą znaleźć dodatkową opiekę. Może to potrwać maksymalnie trzy miesiące. Natomiast wszystko zależy od decyzji sądu
— zakończył.
xyz/wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/732782-nielegalni-migranci-trafili-do-polskiego-domu-dziecka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.