„Policja z Pisza sprawdza, czy auto, które od 23 lutego jest w jeziorze Śniardwy, zanieczyściło jego wody” – poinformował PAP oficer prasowy piskiej policji. Dziś auto nadal częściowo tkwiło pod lodem.
Policja z Pisza (warmińsko-mazurskie) prowadzi postępowanie, w którym ma wyjaśnić, czy auto, które od 23 lutego tkwi częściowo pod lodem na jeziorze Śniardwy zanieczyściło jego wody. Chodzi o ewentualny wyciek płynów eksploatacyjnych lub czy paliwa. Silnik samochodu jest pod taflą lodu.
Ustalamy właściciela auta. Jeśli okaże się, że z samochodu wyciekło coś do wody, skierujemy sprawę do sądu o zanieczyszczenie środowiska naturalnego
— zapowiedział w rozmowie z PAP oficer prasowy policji w Piszu Piotr Jabłoński.
Auto w jeziorze
W jeziorze Śniardwy tkwi częściowo zanurzony pod taflą lodu samochód osobowy. Z ustaleń ratowników wodnych z Okartowa wynika, że właściciel auta z kolegą jeździli po lodzie. Gdy byli ok. 800-900 m od brzegu załamał się lód pod autem. Jadący nim ludzie sami wyszli z samochodu. Nic im się nie stało.
Właściciel samochodu nie poinformował o wypadku służb ani nie zlecił wyciągnięcia auta ratownikom. Za taką akcję musiałby zapłacić kilka tysięcy zł.
Piotr Jabłoński powiedział PAP, że policja nie może ukarać kierowcy za jazdę po zamarzniętym jeziorze, bo w polskim prawie nie ma przepisu, który by tego zabraniał.
nt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/722256-wjechal-autem-na-zamarzniete-jezioro-sniardwy-i-utknal