Prezes Stowarzyszenia „Godność” Czesław Nowak zwrócił się w liście otwartym do szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lecha Parella. „Pragnę poinformować, że środowisko byłych więźniów politycznych oraz działaczy podziemnej ‘Solidarności’, w tym członkowie Stowarzyszenia ‘Godność’, z którym jestem najbardziej związany, z niepokojem odnotowało Pańskie ożywienie jako szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Po rocznym uśpieniu dał Pan znać o sobie i to w sposób bulwersujący. Chodzi o przyznanie statusu działacza opozycji antykomunistycznej oraz osoby represjonowanej panu Mieczysławowi Wachowskiemu” - podkreślił Czesław Nowak.
Jak czytamy dalej w liście, w ogłoszonej, pełnej buty i pewności siebie, polemice wobec krytyków swojej decyzji pisze Pan, że wystarczy, że Wachowski był internowany - i nie szkodzi nawet, że na jeden dzień, bo dla Urzędu liczy się tylko strona formalna… „Więc skandalem niebywałym jest to, że mu tego (statusu) w przeszłości odmówiono”. A przecież, źle potraktowany Wachowski, przedstawił także dowody, że w przeszłości był działaczem opozycji antykomunistycznej…
Otóż nie, Panie Ministrze, „w przeszłości” Pomorska Rada Konsultacyjna do Spraw Opozycji Antykomunistycznej zdyskwalifikowała owe dowody jako niewiążące, ponieważ jako jedyny dokument wspierający wówczas ten wniosek przedstawiono… oświadczenie żony Lecha Wałęsy. Niczego nie ujmując Pani Danucie, to jednak było za mało. A co z kolei z tym internowaniem? Według kompetentnego w tej materii historyka, prof. Sławomira Cenckiewicza, Mieczysław Wachowski znalazł się w Strzebielinku nawet nie na jeden dzień, lecz na kilka godzin, po czym został zaproszony do Warszawy na rozmowy w MSW, a tam powierzono mu misję kontaktowania się z Wałęsą internowanym w Arłamowie
— napisano.
Zaznaczono, że na temat tej i innych misji tego pana, i po czyjej występował stronie, podobno nic nie ma w archiwach. Czy to „nic” wystarcza, aby go oskarżać o agenturalność? Póki co, nie - jak potwierdza zresztą IPN. A czy wystarcza to, by zrobić z niego zasłużonego, ofiarnego czy choćby tylko represjonowanego działacza dawnej opozycji demokratycznej lub podziemnej NSZZ „Solidarność” - tym bardziej nie. Zasłużył się głównie Wałęsie po 1989 roku w sprawach wszelkich, z ciemnymi włącznie. I niczym więcej.
„To diaboliczny pomysł”
Przyznanie Mieczysławowi Wachowskiemu takiego statusu (za którym idzie m.in. przyznanie Krzyża Wolności i Solidarności), co Pan właśnie uczynił, to diaboliczny pomysł. Wpisuje się on zresztą w politykę obecnej ekipy rządzącej Polską, która np. przywraca przywileje emerytalne funkcjonariuszom PRL-owskich służb. Wydobycie z pomroku dziejów i postawienie tej postaci na równi z osobami naprawdę prześladowanymi i naprawdę zasłużonymi w walce o naszą wolność - to czysta kpina
— podkreślono w liście.
I dodano, jak widać, z dużą pewnością, żeby nie powiedzieć nonszalancją, szafuje Pan zaszczytami, których jest Pan - jako szef tak ważnego Urzędu - depozytariuszem. Przecież wspierają Pana również kolegialne ciała doradcze, pomocne w podejmowaniu bardziej wyważonych decyzji. W zasięgu telefonu jest zapewne także Pański wybitny poprzednik na tym stanowisku, pan Jan Józef Kasprzyk. Zatem zanim popełni Pan kolejne głupstwo, może warto sięgnąć po mądrość zbiorową. Dobrze byłoby też wyzbyć się tego przekonania, że najważniejsze w tak delikatnej materii są przepisy i paragrafy, przy lekceważeniu wiedzy i pamięci żyjących jeszcze świadków czy aktorów historii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/716499-list-otwarty-do-szefa-udskior-to-diaboliczny-pomysl