Rząd na każdym kroku opowiada, jak to sprawnie poradził sobie z powodzią i pomocą osobom poszkodowanym, tymczasem… chociażby w Lądku- Zdroju nie brak mieszkańców, którzy nadal czekają na pomoc finansową na naprawę szkód. „Mam wrażenie, że to nie pieniądze są problemem, bo one czasami są, ale ich wydatkowanie jest obłożone dużą biurokracją i w momencie, kiedy trzeba było uruchomić duże ilości pieniędzy, to nagle się okazało, że nie ma ludzi, którzy są w stanie je obsłużyć” - podkreślił Maciej Sokołowski, dyrektor Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju, w rozmowie z Gazeta.pl. Sokołowski prowadzi zbiórkę pieniędzy dla poszkodowanych wskutek wrześniowej powodzi i próbuje zdiagnozować przyczyny problemów z wypłatą. Choć nadchodzi grudzień, czyli miesiąc zimowy, wiele domów nadal nie nadaje się do zamieszkania.
Kiedy skończyły się codzienne pokazówki, na jaw zaczęła wychodzić przygnębiająca rzeczywistość „pomocy” obecnych władz dla powodzian. O tym, że poszkodowani wskutek żywiołu, który we wrześniu pustoszył południową część Polski z biegiem czasu zostali pozostawieni sami sobie, regularnie informowała Telewizja wPolsce24, co opisywaliśmy także na portalu wPolityce.pl.
Na 850 wniosków do zeszłego tygodnia rozpatrzono.. 30
Sytuację w Lądku-Zdroju, 2 miesiące po powodzi opisał z kolei serwis Gazeta.pl. Przypomnijmy: w Polsce żywioł rozszalał się 13 września, dziś mamy 27 listopada.
Do zeszłego tygodnia jeszcze nikt w Lądku-Zdroju nie dostał pieniędzy z deklarowanej pomocy do 100/200 tys. zł od rządu
— mówi Maciej Sokołowski, dyrektor Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju, w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Jak poinformował, pomoc „zaczyna być powoli wypłacana”, w zeszłym tygodniu otrzymało ją ok. 31 rodzin, przy czym „średnia wysokość tego wsparcia to jest 90 tys. zł”. Ile potrzeba na remont, dajmy na to, 50-metrowego mieszkania, które zostało zalane?
Po skuciu tynków i wywaleniu podłóg doprowadzenie do stanu używalności 50-metrowego mieszkania wynosi jakieś 200 tys., a odszkodowania są liczone od procentu zniszczeń oszacowanych przez rzeczoznawcę. Czyli do 200 tys. mogą dostać osoby, których dom lub garaż odpłynął, bo woda go zabrała. Jeśli są ściany, dach i podłoga, to nikt nie daje 100 procent
— wskazał Sokołowski.
Rozmówca Gazeta.pl zwrócił uwagę, że wnioski są rozpatrywane bardzo powoli. Tych dotyczących wsparcia w wysokości 200 tys, zł wpłynęło bowiem ok. 850, podczas gdy w zeszłym tygodniu rozpatrzono 30.
Pracownicy OPS także pozostawieni sami sobie?
Jakie są tego przyczyny? Dyrektor Festiwalu Górskiego zwraca uwagę m.in. z popowodziowym zamieszaniem w urzędach. Jak zauważa, wszelkie działania związane z wypłacaniem odszkodowań, opiniowaniem i sprawdzaniem zostały zrzucone na Ośrodki Pomocy Społecznej.
W Lądku-Zdroju pracuje tam osiem osób, które na co dzień obsługują ponad ośmiotysięczną gminę i są one niespecjalnie wykształcone w prawie budowlanym
— podkreśla.
Dodajmy, że na każdą kwotę wniosek był osobny, a pracownicy musieli wszystko dokładnie sprawdzić, więc najzwyczajniej w świecie „zakopali się w papierach”, nie mając także wsparcia chociażby prawników z Urzędu Wojewódzkiego.
Z kolei burmistrzowie za późno wystąpili do innych OPS-ów z prośbą o wsparcie osobowe, bo nie może przyjść tam pierwszy lepszy wolontariusz. To wsparcie zostało zapewnione chyba na początku listopada i jacyś pracownicy z innych OPS-ów zaczęli przyjeżdżać, ale oni też musieli być oderwani od swojej roboty
— czytamy.
Inny kłopot to regularnie nowelizowane specustawy, nieustannie zmieniające się przepisy.
Ktoś, kto pracował w samorządzie, ten się w cyrku nie śmieje, ale takie są realia (…) Mam wrażenie, że to nie pieniądze są problemem, bo one czasami są, ale ich wydatkowanie jest obłożone dużą biurokracją i w momencie, kiedy trzeba było uruchomić duże ilości pieniędzy, to nagle się okazało, że nie ma ludzi, którzy są w stanie je obsłużyć
— ocenił Maciej Sokołowski.
aja/Gazeta.pl
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/714209-do-powodzian-z-ladka-zdroju-dopiero-wplywa-rzadowa-pomoc