Kontyngent niemiecki, który uczestniczył w akcji usuwania skutków powodzi w gminie Głuchołazy… zakończył działalność. Podczas uroczystości pożegnalnej we wsi Bodzanów gen. bryg. Krzysztof Stańczyk, szef Wojsk Obrony Terytorialnej i operacji „Feniks” oraz Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz z uznaniem wypowiadali się o profesjonalizmie i jakości pracy niemieckich żołnierzy. Warto więc przypomnieć, jak zmarnowano potencjał polskich strażaków i wojskowych podczas walki z kataklizmem, ale także… „suche” żarty Donalda Tuska z niemieckich żołnierzy właśnie.
Niemieccy żołnierze byli tam aż do tej pory
Ponad stu żołnierzy jednostki saperów z niemieckiej Bundeswehry przez osiem tygodni pracowało przy usuwaniu skutków wrześniowej powodzi. Żołnierze w ramach misji naprawili dwa kilometry uszkodzonych przez powódź dróg, pomagali w rozbiórce mostu w Markowicach, położyli osiem kładek i uprzątnęli dwa tysiące metrów kwadratowych terenu wsi. Teraz odbyło się uroczyste pożegnanie z udziałem dowódcy operacji „Feniks”.
Żołnierze Bundeswehry wykazali się prawdziwym profesjonalizmem. Dzisiaj zakończyli swoją misję. My nadal będziemy wspierać powodzian. W tej chwili w akcji pomocy powodzianom uczestniczy około 3,5 tysiąca żołnierzy. Nasza misja była zaplanowana do końca roku, jednak istnieje możliwość jej przedłużenia na 2025 rok
— powiedział gen. bryg. Krzysztof Stańczyk. Generał poinformował, że spodziewani są jeszcze żołnierze tureccy, którzy mają w woj. dolnośląskim pomóc w budowie mostu, jednak termin ich przyjazdu zależy od wykonania przez władze samorządowe nowych przyczółków pod przeprawę.
„W godzinie próby mogliśmy pomóc swoim sąsiadom”
Dowodzący niemieckimi saperami ppłk Florian Balthasar, wyraził uznanie dla swoich polskich partnerów i miejscowej ludności.
To był dla nas zaszczyt, że w godzinie próby mogliśmy pomóc swoim sąsiadom. Podczas całej misji, spotkaliśmy się z niesamowitą życzliwością mieszkańców wsi, na terenie której pracowaliśmy
— powiedział ppłk Balthasar. Niemieccy żołnierze przekazali na ręce uczniów szkoły w Bodzanowie zebrane w ramach „kawowej” dobrowolnej zbiórki kilkaset złotych, a wojskowym i cywilnym współpracownikom drobne upominki.
Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz z uznaniem wypowiadał się na temat jakości i tempa pracy niemieckich żołnierzy, co spotkało się z tak dużym uznaniem mieszkańców wsi, że koła gospodyń prowadziły swego rodzaju rywalizację o to, kto będzie przygotowywał kolejne posiłki dla gości. Nawiązując do herbu Bawarii, jaki nosili na rękawach niemieccy saperzy, burmistrz przypomniał, ze gmina Głuchołazy ma już historyczne związki z tym landem, o czym świadczą kartusze herbowe na kilku zabytkowych budowlach, świadczące o tym, że ich fundatorem był członek królewskiego rodu Wittelsbach.
Tak zmarnowano potencjał PSP i wojska
Pomoc ze strony niemiecki żołnierzy jest z pewnością chwalebna. Ale warto przypomnieć, że do walki z powodzią i jej skutkami można było od samego początku zaangażować znaczną liczbę polskich strażaków oraz ich sprzęt. Podobnie w pierwszych godzinach kataklizmu dotyczy to wojska. A jak to wyglądało?
Podczas zorganizowanych pod koniec września przez PiS konsultacji eksperckich pt. „Powódź 2024: przyczyny i skutki” były komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. Andrzej Bartkowiak poinformował, że w kulminacyjnym momencie operacji powodziowej, 13 września w działania powodziowe zaangażowano tylko 700 strażaków, podczas gdy w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym jest 250 tys. ratowników „gotowych do działań”.
31 tys. funkcjonariuszy PSP, 220 tys. wyszkolonych druhów oraz ponad 400 tys. stowarzyszonych w OSP - i którzy są gotowi do niesienia pomocy
— wymienił.
Z kolei, analizując działania wojskowe, b. zastępca szefa Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji płk Marcin Stachowski powiedział, że 10 i 11 września zaczęto budowanie zgrupowań zadaniowych, a - jego zdaniem - był to czas, kiedy te zgrupowania „powinny już wyjść”.
Dodał, że dopiero 13 września premier otrzymał meldunek o gotowości do działania zgrupowań zadaniowych.
Do tego momentu wojsko działało dobrze, bo nie było jednej rzeczy - wniosku wojewody o wsparcie wojska
— wskazał pułkownik.
Stachowski zauważył, że pierwszy wniosek o „użycie” wojska został wysłany przez wojewodę wielkopolskiego w związku z wylaniem rzeki Barycz.
To nie był wojewoda opolski ani dolnośląski
— podkreślił. W ocenie pułkownika, okres od 10 do 13 września był okresem straconym i „przespanym” przez opolskie i dolnośląskie centra zarządzania kryzysowego.
Pomimo ogromnych możliwości jakimi dysponuje PSP, w pierwszych dniach na terenach objętych powodzią, nie zadyspononowano odpowiednich sił i środków
— wskazywał w październiku były szef MSWiA Paweł Szefernaker, cytując oficjalną odpowiedź PSP dot. wykorzystanego sprzętu w dn. 14-17.09 na terenach objętych powodzią.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY: Tak rząd „walczył” z powodzią. Propaganda kontra zatrważające dane! „Rękawy i zapory leżały sobie w magazynach”
Mam dziesiątki sms-ów, w których strażacy prosili się: „Mariusz, czy my możemy po prostu wyjechać?”. To przecież była sytuacja kuriozalna
— mówił także poseł PiS (wówczas Suwerennej Polski) Mariusz Gosek w programie „Płużański kontra” na antenie Telewizji wPolsce24, komentując doniesienia o absurdalnie niskim wykorzystaniu Straży Pożarnej w walce z powodzią w Polsce.
Żarty Tuska z niemieckich żołnierzy
Gdy rząd zawiódł na tym obszarze, to Donald Tusk nadrabiał przedziwnymi żartami… z niemieckich żołnierzy właśnie.
O tym, że niemieccy żołnierze zaoferowali swoją pomocy w walce ze skutkami powodzi, informował podczas jednego z posiedzeń tzw. sztabu kryzysowego premier Donald Tusk. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie sposób, w jaki to zrobił. Tuskowi udało się to połączyć z II Wojną Światowej i okupacją niemiecką.
Z pomocą zgłosili się też żołnierze, to terytorialsi też, z Niemiec, więc jak zobaczycie niemieckich żołnierzy, proszę nie wpadać w panikę. To jest pomoc, żeby nie było wątpliwości
— mówił Tusk we wrześniu, gdy trwała walka z powodzią.
Ale już całkiem humor i radosne uśmiechy znikają, gdy przypomni się, jak wygląda pomoc finansowa ze strony państwa - a raczej jej brak! - dwa miesiące po powodzi.
olnk/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/713342-niemieccy-zolnierze-byli-w-glucholazach-az-do-tej-pory