Warszawski sąd okręgowy wysłuchuje dzisiaj mów końcowych w procesie trzech oskarżonych m.in. o głośne zabójstwo b. premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz. Mowy końcowe prawdopodobnie nie zakończą się jednego dnia. Prokuratorzy zażądali dożywocia dla głównego oskarżonego Roberta S., a dla pozostałych dwóch oskarżonych - wskazując na konieczność złagodzenia kary w związku z ujawnionymi przez nich informacjami - kary 7 i 5,5 lat więzienia. Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył ciąg dalszy mów końcowych do 13 listopada
Piotr Jaroszewicz - premier PRL w latach 1970-1980 - zginął zamordowany wraz z żoną Alicją Solską-Jaroszewicz w domu w Aninie. Do jednej z najgłośniejszych zbrodni lat 90. doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r.
Gang karateków
Prokuratura oskarżyła Roberta S. o uduszenie Piotra Jaroszewicza oraz zastrzelenie jego żony, zaś Dariusz S. i Marcin B. oskarżeni są o współudział w zabójstwie b. premiera.
Według prokuratury, trzej mężczyźni dokonali napadu na posesję w Aninie, podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie. Wszystkim oskarżonym grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Wszyscy trzej oskarżeni to byli członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych.
Modus operandi oskarżonych
Sąd zakończył proces w połowie października i już wtedy rozpoczął słuchanie mów. Jak powiedziała jedna z dwojga prokuratorów oskarżających w tej sprawie - prok. Katarzyna Płończyk - w pierwszym etapie mowy podsumowano kwestie odnoszące się do modus operandi grupy „karateków”.
Wykazaliśmy podobieństwa z innymi przestępstwami popełnionymi przez tę grupę. Czyny, które zarzucono oskarżonym w tej sprawie rozpoczynały działalność grupy
— powiedziała.
Drugi z oskarżających prokuratorów, Tomasz Boduch, wskazał przed sądem, że wszystkie zbrodnie sądzone w ramach tego procesu także łączą liczne podobieństwa.
Prokuratura żąda dożywocia
Prokuratorzy w procesie m.in. o zabójstwo w 1992 r. b. premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony zażądali dożywocia dla głównego oskarżonego Roberta S. , a dla pozostałych dwóch oskarżonych - wskazując na konieczność złagodzenia kary w związku z ujawnionymi przez nich informacjami - kary 7 i 5,5 lat więzienia.
W swojej mowie końcowej prok. Katarzyna Płończyk odniosła się m.in. do stanu prawnego z lat zabójstw objętych aktem oskarżenia i wskazała, że gdyby nadal obowiązywał, to Robertowi S. groziłaby kara śmierci.
Odnosząc się do dwóch pozostałych oskarżonych, prok. Płończyk oceniła, że zasługują oni na zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary.
Bez wyjaśnień tych osób, sprawy objęte tym aktem oskarżenia pozostałyby niewyjaśnione, a rodziny nie poznałyby nigdy prawdy
— podkreśliła.
Symboliczny charakter kar
Robert S., czy przyznaje to, czy nie, był pomysłodawcą napaści; to on zabił, co także pokazuje zdolność do tak drastycznych zachowań
— mówiła pełnomocnik syna b. premiera Jaroszewicza mec. Beata Czechowicz podczas mowy końcowej ws. zabójstwa premiera oraz jego małżonki w 1992 roku.
W ocenie mecenas Beaty Czechowicz, pełnomocnik syna zamordowanego b. premiera, Andrzeja Jaroszewicza, kary dla sprawców, których zażądano, mają symboliczny charakter.
Nie czuję satysfakcji. Panowie już są beneficjentami tego, że ten proces bierze swój finał przed sądem I instancji 32 lata od zdarzeń
— oceniła Czechowicz.
Ofiarami tego zdarzenia są nie tylko bezpośrednio pokrzywdzeni, którym odebrano życie. Ofiarami są ich bliscy, ale w jakimś sensie otarią jest całe społeczeństwo, które zmaga się z tą historią, z przeświadczeniem, że człowiek potrafi być taki zły do dziś dnia
— mówiła na sali sądowej.
Jej zdaniem, wybór metody zabójstwa, jakiej podjęli się oskarżeni, „wskazuje na szczególne okrucieństwo. Sam sprawca, który w ten sposób zabija ofiarę, doświadcza tego przekonania osobiście”.
Nie dajmy się zwieść pokornym postawom oskarżonych, zaprezentowanym na sali (…). Przez kilka minut czując śmierć w ręku, kontynuowali swój czyn. Dziś chcą się zaprezentować jako mili panowie, którzy są niezdolni do takich zachowań
— powiedziała mecenas.
Stwierdziła również, że to Robert S., „czy przyznaje to, czy nie”, był pomysłodawcą takich napaści.
Miał w sobie siłę zabijać, był oczywistym liderem, inny go słuchali(…). To on zabił, co także pokazuje zdolność do tak drastycznych zachowań
— powiedziała.
Nie wszystkiego się dowiedzieliśmy z tego procesu, to nie ulega żadnej wątpliwości
— mówiła Czechowicz.
Społeczne zadanie procesu
Uznała jednak, że jej mocodawca (syn Jaroszewicza) dowiedział się tego, „co chciał wiedzieć przez całe życie, kto zabił mu ojca”.
W tym sensie ten proces realizuje ważne społecznie zadanie - daje bliskim odpowiedź na pytanie, w jakich okolicznościach stracili życie ich rodzice, dziadkowie, bracia, siostry. Jest jeszcze jeden ważny aspekt tej sprawy, że zbrodnię spotka kara
— dodała.
Mec. Czechowicz złożyła także wniosek o zasądzenie na rzecz syna b. premiera zadośćuczynienia wynoszącego 50 tysięcy złotych.
Odroczenie mów końcowych
Do 13 listopada Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył ciąg dalszy mów końcowych ws. zabójstwa b. premiera PRL Piotra Jaroszewicza oraz jego małżonki Alicji Solskiej-Jaroszewicz. W poniedziałek swoje mowy zakończyli prokuratorzy. Sąd słuchał także oskarżycieli posiłkowych. Do wysłuchania pozostała obrona.
Jako ostatnia swoja mowę wygłosiła wnuczka zamordowanego małżeństwa S. z Gdyni.
To nie ma znaczenia, czy sędzia jest sędzią z nadania PiS, czy nie. To jest wszystko bez znaczenia
— mówiła.
Ja próbuję po prostu powiedzieć, że sędzia jest sędzią, sąd jest sądem i morderstwo jest przestępstwem, a morderca - zbrodniarzem, który nie ma prawa bezkarnie poruszać się na wolności
— podkreśliła.
Niewykluczone, że 13 listopada zakończą się mowy końcowe. Gdyby jednak miały się przedłużyć, sąd wyznaczył wstępnie dwa terminy zapasowe na 18 i 20 listopada.
Przełom w sprawie
O przełomie w sprawie Jaroszewiczów w marcu 2018 r. informował ówczesny minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Mówił o przedstawieniu zarzutów trzem domniemanym sprawcom, z których do zarzucanych czynów przyznało się dwóch.
Dariusz S. oraz Marcin B. twierdzą, że byli na miejscu zbrodni. Konsekwentnie obciążali też Roberta S., podkreślając, że to on kierował napadem, a oni byli zwykłymi wykonawcami zadań.
Początek całej sprawie dały wyjaśnienia Dariusza S. Mężczyzna złożył je w lutym 2018 r. w toku innego śledztwa - groziła mu wówczas surowa kara w sprawie uprowadzenia dla okupu. Ostatecznie w sprawie porwania skazano go jedynie na dwa lata pozbawienia wolności.
Z kolei Robert S. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów.
Zarzuty oraz oskarżenie przed sądem sformułowano w oparciu o kłamstwa współoskarżonych. Nie miałem nic wspólnego z tymi czynami. Nie brałem w nich żadnego udziału. Do dnia postawienia zarzutów nie miałem żadnej wiedzy na temat udziału Marcina B. i Dariusza S. w zbrodni w Aninie
— podkreślał na pierwszej rozprawie.
W listopadzie ub.r. prokuratorzy informowali, że nadal toczy się śledztwo odnoszące się do osób m.in. z kręgu grupy „karateków”. Badane w nim są inne wątki napadów z lat 90., ale także kwestia ewentualnych zleceniodawców zbrodni na Jaroszewiczach. Postępowanie to prowadzone jest „w sprawie”.
Historia procesu
Kończący się obecnie przed Sądem Okręgowym w Warszawie proces dotyczący zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów rozpoczął się latem 2020 r. Przez ponad rok przed sądem trwał etap szczegółowego wysłuchiwania oskarżonych i weryfikacji ich wersji zdarzenia. Następnie sąd przesłuchiwał świadków.
Sąd uchylił latem 2021 r. areszt wobec oskarżonych i uzasadniał to m.in. osłabieniem mocy materiału dowodowego. Z postanowieniem tym nie zgodziła się prokuratura i wniosła zażalenie. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał zaskarżone postanowienie, ale z przyczyn formalnych.
W ocenie Prokuratury Okręgowej w Krakowie powyższe stanowisko sądu II instancji jasno wskazuje na to, iż wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez oskarżonych zarzucanych im czynów nadal istnieje w realiach tej sprawy i nie uległo „osłabieniu”
— oceniała wtedy prokuratura.
Pierwotnie w sprawie Jaroszewiczów w kwietniu 1994 r. zatrzymano cztery osoby - Krzysztofa R. - „Faszystę”, Wacława K. - „Niuńka”, Henryka S. - „Sztywnego” i Jana K. - „Krzaczka”. Zatrzymani od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów. W 1998 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z powodu braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona, ale też oskarżyciel. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
CZYTAJ TEŻ:
maz/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/711304-morderstwo-jaroszewiczow-prokuratura-domaga-sie-dozywocia