„Panie z opieki społecznej powiedziały, że na koncie nie mają nawet złotówki, aby nam pomóc, żeby kupić sobie choćby małą lodówkę, do trzymania podstawowych produktów” - powiedziała dziennikarzom telewizji wPolsce24 poszkodowana przez powódź kobieta. Reporterzy stacji przygotowują raport z tego, co dzieje się na terenach powodziowych obecnie.
Reporterzy telewizji wPolsce24 są na miejscu tragedii tysięcy Polaków dotkniętych skutkami powodzi. Relacjonując dramat mieszkańców południowo-zachodniej Polski opisywali, że ogromu zniszczeń i traumy, jaką przeżywają powodzianie nie da się przekazać za pośrednictwem ekranu.
Zapach stęchlizny, który wydobywa się z zalanych piwnic wciąż nieosuszonych. Ściany, które kruszeją, bo są przesiąknięte wilgocią. Widzimy hałdy śmieci, które piętrzą się całymi kilometrami wzdłuż ulic wszystkich miast Kotliny Kłodzkiej. Tu widać ludzkie życie i dorobek całego życia. Jestem teraz pod kościołem franciszkanów, gdzie widać nie tylko meble, ale także rzeźby pochodzące z XVII i XVIII wieku. Przez ekran telewizora nie zobaczymy pustki w oczach mieszkańców, którzy stracili wszystko i powróciwszy tu, do mieszkań zobaczyli, że po sam sufit wszystko gnije. To jest coś więcej, niż możemy zobaczyć na wyświetlaczu, tu jest całe spiętrzenie ludzkich dramatów
— relacjonował Jakub Maciejewski, który był w Kłodzku.
„Nie mają nic na koncie”
Słyszę furkot osuszaczy i generatorów prądu, szuranie łopat i mioteł po chodnikach przy sprzątaniu szlamu. Myślałem, że powódź przeszła i się skończyła. Jednak skutki powodzi będą trwać jeszcze długie miesiące
– podkreślał reporter telewizji wPolsce24 Maciejewski. Dziennikarze stacji dotarli do wielu miejsc zniszczonych przez powódź. Między innymi do szczególnie dotkniętej klęską Nysy, gdzie był Rafał Jarząbek. Z kolei w zagrożonym Głogowie jest Maciej Zemła, tu nadchodzi fala kulminacyjna.
Reporterzy rozmawiali z poszkodowanymi i służbami pomagającymi ofiarom powodzi.
Jeden ze strażaków podkreśla, że brak właściwych procedur przyczynił się do jeszcze większych strat materialnych i ludzkich dramatów.
Jesteśmy tu drugi dzień. Pierwsze nasze odczucie jest takie, że wszystko to za mało i za późno. Wszystkie siły i środki, które się pojawiły wczoraj czy dziś, powinny być tydzień temu. Wtedy straty materialne byłyby mniejsze, ludzie baliby się mniej i nie mieli by takiej traumy. Po raz kolejny obserwuję pospolite ruszenie. Zamiast tego, co byłoby moim marzeniem, powinniśmy mieć system i scenariusze i ich się trzymać. To wszystko, co robione było przez ludzi na hura, powinno być robione przez służby, które są do tego przygotowane i wcześniej rozdysponowane. My mamy czym, mamy kim, mamy zasoby i środki, jednak musimy dostać rozkaz. Siły muszą być wcześniej ześrodkowane, przygotowane. Musimy dostać informację, że wyjeżdżamy, żeby zdążyć na dużą wodę
— powiedział ratownik medyczny.
Mieszkańcy terenów popowodziowych są rozgoryczeni, bo nie wiedzą czy obiecana im pomoc rządu do nich dotrze.
Tu nic nie ma. Zniszczone wszystkie elektryczne sprzęty. Nie wiem czy dostaniemy te pieniądze, czy tak naprawdę będzie. Nie ma takiej informacji
— mówiła kobieta, której dom uległ całkowitemu zniszczeniu.
Wczoraj były u nas panie z opieki społecznej i powiedziały: Pani Wioleto, nawet nie wiem czy będzie te 8 tys., które rząd obiecał. Słuchy są takie, że ma to być 6 tys. plus 2 tys. z innej puli. Powiedziały, że na koncie nie mają nawet złotówki, aby nam pomóc, żeby kupić sobie choćby małą lodówkę, do trzymania podstawowych produktów
— powiedziała drżącym głosem rozmówczyni telewizji wPolsce24.
koal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/707104-relacja-reporterow-wpolsce24-z-terenow-powodziowych