„Z tego, co wiem, przez 4 godziny po tym, jak ten wał pękł, nie było informacji, że ta woda idzie na nas. Przez 4 godziny!” – mówi burmistrz Kłodzka na łamach „Gazety Wyborczej”.
Michał Piszko udzielił wywiadu, w którym powiedział wprost, że informacje o pęknięciu zbiornika w Stroniu Śląskim otrzymał nie z oficjalnych państwowych źródeł, ale od… dziennikarzy.
To jest uczucie bardzo przykre. Muszę powiedzieć jedną rzecz. Informację o tym, że zbiornik pękł, dostałem od dziennikarzy. Nie miałem oficjalnych informacji w trybie zarządzania kryzysowego, że ta fala idzie do Kłodzka. Z tego, co wiem, przez 4 godziny po tym, jak ten wał pękł, nie było informacji, że ta woda idzie na nas. Przez 4 godziny!
– przekonuje włodarz zalanego przez powódź miasta.
Twierdzi, że tego typu informacja powinna dotrzeć od niego z centrum zarządzania kryzysowego.
Jako burmistrz Kłodzka powinienem ją otrzymać z centrum zarządzania kryzysowego w powiecie kłodzkim. Pytanie jest: czy ono taką informacje miało. Z tego, co wiem dziś, też oficjalnie o tym nie wiedzieli. Informacja od operatora zbiornika – Wód Polskich do nich nie przyszła. Dziś już wiemy, że Stara Morawka pękła nie na licu tamy, ale na prawym wale od ulicy Sportowej. Taka informacja jednak do nas nie dotarła. Po prostu jej nie było
– twierdzi.
Telefon od strażnika miejskiego
Michał Piszko przywołuje też sytuację, która spotkała go podczas sprawdzania sytuacji na miejskim dworcu.
Pamiętam taki moment; podjechałem ze Strażą Miejską na Dworzec Miasto. Wyszliśmy na stację, by zobaczyć, jak wygląd sytuacja na Słowackiego – ulica była już zalana do połowy. Wtedy do komendanta zadzwonił strażnik z samochodu i powiedział: wracajcie, idzie woda, za chwilę nie będziecie mieli, jak wrócić. Zaczęliśmy biec dołem, by się wydostać i byliśmy już po kolana w wodzie
– czytamy.
mly/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/706818-tak-dziala-panstwo-tuska-niepokojace-slowa-burmistrza