Kto by pomyślał, że w wolnym, demokratycznym kraju, w samym środku Europy, przyjdzie nam zasiadać do wigilijnego stołu z niepokojem i niepewnością. Nasi koledzy, dziennikarze mediów publicznych, nie połamią się dziś opłatkiem ze swoimi rodzinami w swoich domach. Od kilku dni nie opuszczają siedzib Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i Polskiej Agencji Prasowej, ponieważ bronią medialnego porządku prawnego. Zbyt boleśnie kojarzy nam się ten grudniowy czas z rokiem 1981, byśmy mogli składać sobie bożonarodzeniowe życzenia przemilczawszy ten fakt.
Było w historii naszej ojczyzny wiele trudnych, tragicznych, dramatycznych momentów. Nigdy jednak narodu polskiego nie opuszczała katolicka wiara i nadzieja, że Pan Bóg ma nas w swojej opiece, a Maryja, czczona przez Polaków jako Królowa Polski, będzie się za nami wstawiać. O tej duchowej przestrzeni pamiętamy szczególnie mocno dzisiaj - w wigilię Narodzenia Pańskiego. Większość z nas zaśpiewa dziś pewnie przy stole wigilijnym lub na Pasterce, naszą piękną, patriotyczną kolędę „Bóg się rodzi, moc truchleje”. W wielu kryzysowych momentach nabierała ona szczególnego znaczenia. Nabiera go także dzisiaj.
„Pieśń o Narodzeniu Pańskim” napisał Franciszek Karpiński w 1787 roku – w niezwykle trudnym dla Polski momencie: po pierwszym rozbiorze, w czasie przygotowań do Sejmu Wielkiego. W sercach patriotów rosła wówczas głęboka potrzeba odnowy państwa i ratowania niepodległości. Część krotochwilnych elit nie dostrzegała jednak zagrożeń. Napomnienia zatroskanych Polaków nie zostały wysłuchane. Nastąpił drugi rozbiór kraju, a potem kolejny. Na wieść o trzecim rozbiorze Franciszek Karpiński pogrążył się w tak wielkiej żałobie, że osiwiał w jedną noc. Na zawsze wyjechał z Warszawy, osiadł na Białostocczyźnie, zajął się pracą fizyczną i nigdy już nie napisał żadnego utworu. Ale jego pieśni zostały z Polakami przez kolejne stulecia. Kolęda „Bóg się rodzi” była w tamtym czasie elementem narodowej tożsamości. W niektórych momentach historycznych pełniła funkcję nieformalnego hymnu państwowego. Podczas II wojny światowej śpiewano ją zamiast „Mazurka Dąbrowskiego”, surowo zakazanego przez Niemców.
„Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą,
w dobrych radach w dobrym bycie, wspieraj jej siłę Swą siłą
Tymi słowami napisanymi przez Karpińskiego modlimy się od stuleci. Przez tych kilka wieków mierzyliśmy się z utratą suwerenności już kilka razy. Ilekroć odzyskiwaliśmy niepodległość lub byliśmy bliscy jej trwałego odzyskania, pojawiali się zdrajcy lub ludzie podatni na obce wpływy. I tak jak przed drugim czy trzecim rozbiorem, tak i później, wmawiano „elitom”, że polska „zaściankowość” i konserwatyzm powinny ustąpić nowoczesności i postępowości. Wielu dawało się zwieść. Dziś znowu mamy sytuację bolesnej niepewności. Nowa władza depcze praworządność, dokonuje zamachu na media, niszczy porządek prawny i ład konstytucyjny. Wszystko to przy gromkich zapewnieniach o pełni demokracji. Świat nie reaguje, instytucje międzynarodowe milczą. Pozostaje więc stać po stronie prawdy i dokonywać mądrych rozstrzygnięć.
W obliczu tajemnicy Narodzenia Chrystusa, cała nasza codzienność: indywidualna, rodzinna, społeczna, państwowa i narodowa, nabiera nowego wymiaru. Skoro rodzi się Ten, przed którym truchleje wszelka moc, jest jeszcze nadzieja dla świata. Niech Nowonarodzony rozświetli nasze mroki światłem prawdy i miłości.
W imieniu redakcji wPolityce.pl, życzę Państwu nadziei i wiary, miłości i pokoju, siły i Bożej mocy. Obyśmy otrzymali zdolność widzenia prawdy i odwagę do jej obrony. Oby w tym trudnym czasie odnowiła się w nas jedność, solidarność i wspólnota. Pięknych, rodzinnych, zdrowych, radosnych i błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia. Dziękujemy, że są Państwo z nami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/675836-milosci-i-prawdy-od-nowonarodzonego-blogoslawionych-swiat