Niedawno renomowany amerykański ośrodek demoskopijny Pew Reserach Center przeprowadził szeroko zakrojone badania socjologiczne dotyczące Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych, w tym stosunku samych wiernych do nauczania moralnego swojej macierzystej wspólnoty. Okazało się, że większość wyznawców katolicyzmu w USA nie zgadza się z Magisterium w wielu ważnych kwestiach, np. 84 proc. opowiada się za stosowaniem antykoncepcji, 83 proc. za zapłodnieniem in vitro, 63 proc. za zniesieniem celibatu księży, a 59 proc. za święceniami kapłańskimi dla kobiet. Aż 59 proc. katolików uważa też, że aborcja powinna być legalna, w tym 25 proc. popiera jej dostępność we wszystkich przypadkach (dla porównania: tylko 13 proc. respondentów było za całkowitym zakazem tego procederu).
Najbardziej wierni ortodoksji są ci, którzy regularnie uczęszczają w każdą niedzielę na Mszę świętą, choć trzeba przyznać, że nie jest ich zbyt wielu, bo tylko 29 proc. Nawet jednak wśród nich stopień wierności nauczaniu Kościoła nie jest imponujący. W tej grupie aż 72 proc. akceptuje antykoncepcję, 71 proc. zapłodnienie in vitro, a 59 proc. dopuszczanie do Komunii osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
Reasumując, 60 proc. amerykańskich katolików uważa, że Kościół powinien zmienić część swojego oficjalnego nauczania, by stać się bardziej inkluzywnym i różnorodnym, zaś tylko 37 proc. opowiada się za utrzymaniem odwiecznej i niezmiennej doktryny katolickiej.
Warto dodać, że inne badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, iż ogromna rzesza tamtejszych katolików nie uznaje nie tylko nauczania moralnego, lecz także doktrynalnego Kościoła, np. nie wierzy w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, zmartwychwstanie ciała, istnienie piekła czy inne prawdy zbawcze. Podobne zjawisko dotyczy zresztą wielu krajów cywilizacji zachodniej.
Nie liczy się prawda
Jest to perspektywa, w której przestaje obowiązywać kategoria prawdy. Okazuje się, że nie ma ona żadnego zastosowania do religii, która oparta zostaje na zasadach użyteczności, konsensusu czy osobistych emocji. Wybór religii majstrowanej na zasadzie „zrób to sam” opiera się na stwierdzeniach: „bo tak mi się podoba”, „bo mam na to ochotę”, „bo tak czuję”. Ludzkie „widzimisię” staje się w sprawach nadprzyrodzonych najwyższym autorytetem, przy którym wielka tradycja, gromadząca przez wieki doświadczenie duchowe licznych pokoleń, przestaje cokolwiek znaczyć. O wszystkim rozstrzyga „ja”. Decydująca jest wola jednostki, która ma moc kształtować nawet transcendencję i modelować cały niewidzialny świat duchowy zgodnie z własnymi upodobaniami.
W tej optyce Kościół przeobraża się w jedną z wielu instytucji społecznych, zmieniających swoje normy, prawa i zasady w pogoni za pozyskaniem kolejnych fanów, konsumentów czy wyborców. Sami katolicy redukują swoją wspólnotę do przyjaznej, pożytecznej i nieszkodliwej organizacji pozarządowej, która powinna przekazywać dobre życzenia, pomoc charytatywną i szerokie uśmiechy, lecz nie może – broń Boże – zadawać niepokojących pytań o prawdę, mówić o grzechu, budzić poczucia winy i burzyć komfortu psychicznego. Misją Kościoła nie jest jednak dbanie o dobre samopoczucie ludzi, lecz prowadzenie ich do zbawienia przez głoszenie niezmiennych prawd wiary.
Być może wielu katolików żachnie się na takie stwierdzenie, ale ich reakcja świadczyć będzie jedynie o tym, że przestali wierzyć, iż Kościół naucza niezmiennej prawdy zbawczej, objawionej mu przez Jezusa. Innymi słowy, Kościół nie jest twórcą swojej własnej doktryny, lecz jedynie depozytariuszem nauki przekazanej mu przez samego Boga. Nie ma więc prawa tej nauki zmieniać ani modelować, niezależnie od tego, jak szczytnymi ideami motywowane byłyby takie zamiary.
Pochwała zdrady
Jeśli Kościół jest Oblubienicą Chrystusa, to potępianie go za wierność przekazanemu nauczaniu przypomina krytykowanie małżonki za to, iż jest zbyt wierna swojemu mężowi. Namawianie Kościoła do zmiany doktryny jest jak nakłanianie żony do zdrady małżonka. To właśnie niezmienność doktrynalna sprawiła, że Kościół nie zdradził Boga i nie podporządkował się woli władców, programom politycznym, światowym ideologiom czy przemijającym modom czasów.
Dlatego każdy katolik ma obowiązek wyznawać pełnię prawdy zbawczej, bez zniekształcania jej, umniejszania czy wybiórczego traktowania. Pisał o tym wprost papież Leon XIII w swej encyklice „Satis Cognitum”:
Ktokolwiek odmawia przyjęcia objawionych przez Boga prawd choćby w jednym punkcie, prawdziwie wyrzeka się całej wiary, gdyż odmawia poddania się Bogu jako najwyższej prawdzie i właściwemu motywowi wiary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/737954-o-katolikach-ktorzy-nie-wierza-w-prawdy-swej-wiary
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.