Poprzednie refleksje budowane na bazie homilii Księży Kardynałów wygłoszonych w czasie liturgii dla Polaków w Casa Polonia snułem z dozą zaniepokojenia. Na pewno ten nastrój w trzecim dniu spotkań nie wybrzmiał we mnie tak mocno jak w dniach poprzednich. Pomyślałem jednak, że warto dopełnić tych refleksji trzecim odcinkiem - by powstał swoisty tryptyk rzymski refleksji byłego młodego człowieka.
Z uwagą wysłuchałem kolejnej homilii księdza kard. Grzegorza Rysia. Bardzo ważne słowa popłynęły do ludzi młodych przypominając o istocie bycia chrześcijaninem. Ks. Kardynał przywołał słowa Benedykta XVI z jego „Deus caritas est”:
U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie.
Temat spotkania pojawiał się zresztą także w nauczaniu świętego św. Jana Pawła II (przepraszam, ale wciąż konsekwentnie pomijanego w Casa Polonia). W encyklice „Redemptor hominis” papież pisał że „człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością”. Opis spotkania człowieka z Bogiem był osnową zarówno Listu do Młodych św. Jana Pawła II, jak i fundamentem jego encykliki „Veritatis splendor”.
Wracając do słów Księdza Kardynała nie sposób było nie zostać głęboko poruszonym jego przejmującym stwierdzeniem o możliwości istnienia ludzi niewierzących wewnątrz Kościoła, możliwości odrzucenia Chrystusa przez tych, którzy są wewnątrz Kościoła. To bardzo przejmujące stwierdzenie w pewnym sensie było podjęte właśnie w encyklice „Veritatis splendor”, która podejmowała nie tylko kondycję moralności chrześcijańskiej, ale także teologii moralnej ujmującej w sposób normatywny tę moralność. W okresie posoborowym w ramach procesów odnowy pojawiło się szereg koncepcji niebezpiecznych dla moralności chrześcijańskiej i jej normatywnej oceny.
Jednym z jej kluczowych postulatów stało się rozróżnienie dwóch etosów – świeckiego i świętego. Ten pierwszy, ogólnie dostępny, a zatem także dla niewierzących, wyklucza stosowanie argumentacji teologicznej, religijnej, chrześcijańskiej. Domaga się innego języka, argumentacji, a w konsekwencji – norm akceptowalnych dla każdego. Chrześcijanin, katolik ze swoją wiarą może ją wyrażać w perspektywie „etosu świętego”, czyli w sferze osobistej, indywidualnej pobożności. Cała sfera życia małżeńskiego, społecznego, publicznego – to kwestia moralności autonomicznej, niezależnej od ścisłego związku z Bogiem.
Rozróżnienia niszowej wiary chrześcijańskiej i powszechnej moralności autonomicznej rodzi pytanie o normy tej moralności. Etycy i teologowie zdecydowanie odwracali się w tej kwestii od św. Tomasza czy tradycji kościelnej. Zdecydowanie bliżej im było do utylitaryzmu. Jeden przykład - pewien etyk niemiecki dowodził, że jeśli zbilansujemy zło kilkudziesięciu milionów aborcji w skali świata i dobro poprawy – w wyniku tej aborcji – jakości życia kilku miliardów istnień ludzkich, to bilans tych działań wydaje się proporcjonalnie oczywisty!
Kto jednak ma ustalać owe normy w złożonych sytuacjach egzystencjalnych? Odpowiedź jest prosta – sumienie. Sumienie, które nie jest już sanktuarium spotkania człowieka z Bogiem, w którym człowiek słucha głosu Boga (jak to pięknie określał Sobór), ale sumienie, które staje się monologiem człowieka tworzącego normy, albo dialogiem z innymi sumieniami. Takie sumienie skłonne jest uznać dopuszczalność antykoncepcji aborcji w pewnych okolicznościach, skłonne jest zaakceptować „kochających inaczej”, zaaprobować rozwodników, odrzucić normę czystości jako obowiązującą.
Św. Jan Paweł II wciąż przekonywał w świecie fałszywej fascynacji wolnością, że u podstaw błędnej koncepcji wolności leży indywidualizm. Prowadzi do zaniku i eliminacji kryterium wewnętrznego porządkującego ład wolności. Prowadzi do odrzucenia żywej obecności Boga. Co pozostaje wówczas? Można powiedzieć bez najmniejszej przesady - pozostaje „anonimowy ateizm”. To określenie nie padło wprost w papieskim dokumencie, ale w wielu komentarzach do encykliki. W miejsce Boga, nawet w narracji wierzących, ba, pasterzy Kościoła może pojawić się bożek opinii publicznej, wspólnoty sumień, bliżej nie określonego interesu (zwanego dla niepoznaki dobrem, dziś dopełnionego zbanalizowanym „miłosierdziem”).
Temat podjęty przez Księdza Kardynała jest niezwykle ważny – może jest to jeden z najważniejszych problemów współczesnego Kościoła. Bo istotą naszego bycia chrześcijaninem faktycznie pozostaje wydarzenie spotkania z Chrystusem. Ale ono domaga się odpowiedzi w postaci postawy moralnej. A jednym z zasadniczych problemów współczesnego Kościoła - w moim przekonaniu - jest banalizacja moralności chrześcijańskiej i teologii moralnej. Niestety zabrakło – w moim przekonaniu - jakiegokolwiek wezwania, poza wezwaniem do zaangażowania i przełożenia entuzjazmu spotkań w Rzymie na codzienność życia w swoich środowiskach. Zabrakło jakiegokolwiek wezwania moralnego. Dobrze, że w obszernym wstępie do Mszy świętej ksiądz kard. Stanisław Dziwisz zaświadczył o obecności św. Jana Pawła II w tych wydarzeniach i upomniał się o tę obecność, przypominając choćby jego słowa z jubileuszu 2000.
I proszę wybaczyć, ale nie tylko ze względów sentymentalnych, wspomnieniowych - to papieskie zdanie z 19 sierpnia 2000: „Mówiąc ‘tak’ Chrystusowi, mówicie ‘tak’ wszystkim swoim najszlachetniejszym ideałom”, pozostaje dla mnie najcenniejszym przesłaniem triduum w Casa Polonia.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/736782-tryptyk-rzymski-bylego-mlodego-czlowieka-3
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.