„W Syrii możemy się spodziewać nowej fali presji na chrześcijan, ale boję się, że Zachód będzie udawał, że się nic nie dzieje. Zachód nie chce otworzyć kolejnego frontu. Stoją za tym również interesy ekonomiczne” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. dr. hab. Jan Witold Żelazny, dyrektor Sekcji Polskiej Pomoc Kościołowi w Potrzebie. PKWP jest organizacją papieską, mającą biura w 23 krajach, a jej głównym zadaniem jest pomaganie prześladowanym i potrzebującym pomocy chrześcijanom.
wPolityce.pl: Bliski Wschód płonie, co powoduje wielkie zagrożenia dla chrześcijan z tego regionu?
Ks. Jan Żelazny: Wydarzenia na Bliskim Wschodzie są zagrożeniem dla wszystkich ludzi, bo sytuacja eskaluje coraz bardziej. Zaczęło się w 2011 roku od wojny domowej w Syrii, następnie wojna Izraela z Hamasem i Hezbollahem, która trwa do dzisiaj, to jest poważny problem dla chrześcijan tam żyjących. Wojna ta przejawia się między innymi w ostrzale placówek Hezbollahu na terenie Libanu, ale Hezbollah nie mieszka na pustyni, tylko pomiędzy chrześcijanami. Bardzo często ta organizacja świadomie ukrywa swoją broń pomiędzy chrześcijańskimi domami. To jest ich stara taktyka. Izrael strzela bez względu na to, gdzie schowali się bojownicy. Nawet jeżeli celuje bardzo precyzyjnie, nie da się uniknąć ofiar i szkód materialnych. To jest jak z rakiem, kiedy wycina się komórki rakowe, to też trzeba wyciąć zdrowe fragmenty. Podobnie jest z Izraelem, który uderza też w niewinnych ludzi. I niestety chrześcijanie w tej wojnie są najbardziej poszkodowaną stroną.
Na terenie Ziemi Świętej jest jeszcze gorzej, szczególnie po wojnie Izraela i Iranu. Po pierwsze, mamy kryzys humanitarny związany z wojną w Strefie Gazy. W czasie wojny z Iranem wszystkie tereny palestyńskie miały zamknięte granice. Do Betlejem nie można było ani wejść, ani wyjść. Chrześcijanie, którzy żyją z turystyki, mogą teraz tylko umierać. Problem nie dotyczy tylko tych mieszkających na Zachodnim Brzegu, ale wszystkich chrześcijan w Izraelu. Odwołano rezerwacje pielgrzymek, a to dotyka także mieszkańców Jerozolimy czy Nazaretu, wszystkich, którzy utrzymywali się z ruchu pielgrzymkowego.
W tym samym czasie, media mówią o coraz mocniejszej presji na chrześcijan w Syrii?
Tam problemem jest to, że różne siły wchodzą w skład rządów w Syrii. Rząd syryjski jest to rząd, w którym wciąż są przedstawiciele dawnego Państwa Islamskiego. Różne regiony są kontrolowane przez różne siły.
Dlatego, w zależności od tego, kto kontroluje dany region, w niektórych częściach Syrii panuje faktycznie prawo szariatu. W oficjalnym stanowisku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, skierowanym do turystów przyjeżdżających do Syrii, znajduje się prośba do kobiet, aby wychodząc na plaże, pamiętały, że to jest kraj muzułmański i aby były zakryte. Zresztą zamach bombowy 22 czerwca br. w Kościele Mar Eliasza w Damaszku jest tego przykładem. W oficjalnym liście tymczasowego prezydenta, na co zwrócili uwagę przywódcy wspólnot chrześcijańskich obecni na pogrzebie 30 ofiar, nie było wprost powiedziane, kogo i dlaczego dotyczyła ta tragedia. Był to akt terroryzmu bez nazwania po imieniu: wobec chrześcijan przez islamskich terrorystów.
Czy to oznacza, że możemy się spodziewać nowej fali presji na chrześcijan w Syrii?
Tak, ale boję się, że Zachód będzie udawał, że się nic nie dzieje, Zachód chce w to wierzyć, bo nie chce otworzyć kolejnego frontu. Stoją za tym również interesy ekonomiczne. Proszę wziąć pod uwagę, że w tym momencie Syria jest jednym z najważniejszych graczy w rozgrywce pomiędzy Izraelem i Iranem. Iran ma możliwość zablokowania cieśniny Ormuz, przez którą wypływają wszystkie statki z ropą. To jest dla całego świata „opcja atomowa”, ale mało się o tym mówi.
I właśnie to jest przerażające, że ta opcja może być zneutralizowana dzięki Syrii, ponieważ przez Syrię można pociągnąć ropociąg. To znaczy, że cokolwiek rząd Syrii zrobi, wszyscy będą udawać, że się nic nie dzieje. Tego się boję, choć nie wiem, czy tak będzie. Wiem, że to obawa chrześcijan, którzy martwią się, że zostaną „złożeni na ołtarzu” interesów Europy i Zachodu, na co wskazuje postawa rządów po zamachu w Damaszku, która jest wstrzemięźliwa.
Ostatnio sytuacja w Ziemi Świętej stała się szczególnie trudna, byliśmy tam świadkami nowej wojny. Pomoc Kościołowi w Potrzebie od 2006 roku prowadzi akcję „S.O.S dla Ziemi Świętej”, w ramach której staracie się pomóc tamtejszym chrześcijanom znajdującym się w sytuacji zagrożenia życia. Czy może ksiądz powiedzieć więcej na ten temat?
Akcja „S.O.S dla Ziemi Świętej” właśnie teraz jest bardzo potrzebna, bo chrześcijanie w Betlejem są dziś na granicy przetrwania. To nie tylko kwestia wiary – to kwestia chleba, pracy i godności. Upadek turystyki, bezrobocie sięgające 70% i codzienna presja ekonomiczna sprawiają, że coraz więcej rodzin decyduje się na emigrację. Od blisko dwóch lat ruch turystyczny i pielgrzymkowy zamarł, stąd źródło dochodów, większości z nich, jest niedostępne.
Jeśli nie zareagujemy teraz, miasto narodzin Chrystusa może wkrótce stracić swoich chrześcijańskich mieszkańców. PKWP nie pozwala na to biernie patrzeć – łączy pomoc materialną z duchową solidarnością.
W naszym sklepie na stronie pkwp.org można kupić rękodzieła z drewna oliwnego wytworzone przez nich. Każdy zamówiony przedmiot, każdy różaniec z drewna oliwnego, to nasza konkretna odpowiedź na dramatyczne wołanie o nadzieję. Zróbmy wszystko, by chrześcijanie mogli zostać w Ziemi Świętej.
Na początku kwietnia 2025 r. przekazaliśmy 150 paczek z żywnością oraz 250 talonów na ubrania. Ale wiemy od polskich sióstr Elżbietanek, pracujących na miejscu, że sytuacja jest dramatyczna i teraz szczególnie trzeba pomagać.
Równolegle kontynuujemy projekt „Rozpal światło nadziei dla Strefy Gazy” dotyczący pomocy humanitarnej. Łaciński Patriarcha Jerozolimy, kardynał Pierbattista Pizzaballa uzyskał zgodę na transport humanitarny do parafii św. Rodziny na terenie Gazy.
Tam z 1200 chrześcijan zostało w tej chwili zaledwie 500. Czekamy na zaprzestanie ostrzału, aby jak najszybciej wyruszyć ponownie z pomocą. Teraz zamawiamy towary, zbieramy na to fundusze, by w chwili gdy otworzą ponownie korytarz humanitarny mieć wszystko gotowe.
Wróciliśmy niedawno z Libanu, gdzie sytuacja jest zbliżona do tej w Ziemi Świętej. Po pierwsze trzeba pomóc tzw. uciekinierom wewnętrznym.
W pasie przygranicznym, gdzie są tereny rolnicze, Izrael użył broni fosforowej, rolnicy nie mają do czego wracać.
Ci chrześcijanie w Libanie, Bogu dzięki, znaleźli już pomocną dłoń współbraci na miejscu. Ale w kraju trwa od lat kryzys humanitarny, my wspieramy te inicjatywy. To jest coś, co można porównać tylko z tym, co Polacy robili, jak wybuchła wojna na Ukrainie. Libańskim przykładem niech będzie siostra zakonna i jej wspólnota, która otworzyła swój klasztor i przyjęła ponad 1300 osób, kobiet oraz dzieci i opiekują się nimi, to jest coś niesamowitego.
Oprócz pomocy humanitarnej pomagamy szkołom. Siłą i jedynym zabezpieczeniem chrześcijan jest edukacja. Jeżeli dzieci będą jej pozbawione, to jest to koniec chrześcijaństwa na tych terenach. Edukacja w tym katecheza daje możliwość przetrwania w społeczeństwie. Ponieważ, tak jak powiedział Pan Jezus, przychodzą wilki porwać owce. Jeśli ludzie będą nieprzygotowani, to różnego typu sekty mogą wciągnąć w swoje sieci chrześcijan. Dlatego w tym momencie tak ważne jest katechizowanie.
Oprócz Bliskiego Wschodu, wasza organizacja jest aktywna także w Nigerii i Burkina Faso.
Tak. Kilka dni temu w Nigerii zamordowano 200 osób, tylko dlatego, że byli chrześcijanami. To jest region Afryki, gdzie znajdują się jedne z największych źródeł surowców świata. Wiadomo, że biznes chce do nich dotrzeć jak najszybciej i jak najtaniej. Dziś znajdują się tam interesy wszystkich mocarstw świata. Wykorzystano różnice religijne i Boko Haram do rozpętania wojny.
I te ataki się powtarzają, ale to nie jest tak, że cały kraj płonie. To przypomina sytuację Ukrainy. We Lwowie odbywają się koncerty, a na Kijów spadają bomby.
Są diecezje na południu, gdzie jest zupełnie spokojnie. Na północy rządzi Boko Haram, który oficjalnie ogłosił się kalifatem i niszczy chrześcijan. Nasi bracia i siostry w wierze są zmuszeni do ucieczki i przebywają na terenie kraju w tak zwanych obozach wewnętrznych. Trwają w zawieszeniu, w sytuacji tymczasowej, bo nie mają, dokąd uciec. Tylko części z nich udaje się przedostać na południe kraju.
Boko Haram atakuje inicjatywy społeczne chrześcijan. To są programy, które my jako organizacja wspieramy. Powiększa się więc strefa ubóstwa. Rośnie liczba sierot. Boko Haram robi to, bo potrzebuje żołnierzy. Najlepszym żołnierzem jest dziecko, szczególnie takie, które nie ma żadnej innej przyszłości. Boko Haram wychowuje młodych islamistów i robi z nich swoich janczarów, swoich żołnierzy.
Stąd nasz apel, aby wspomóc naszych współbraci w tych rejonach, zarówno na Bliskim Wschodzie jak i w Afryce.
Wystarczy modlitwa, wystarczy chociażby sięgnijcie do artykułów na ten temat, by nie byli zapomniani. Wreszcie gorąco proszę – odwiedźcie naszą stronę internetową pkwp.org. Tam, czy poprzez wpłatę czy zakupy w sklepie internetowym możemy czynnie włączyć się w pomoc potrzebującym chrześcijanom w Ziemi Świętej w strefie Gazy, Syrii, Libanie czy w Afryce!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/734322-wywiad-ks-zelazny-chrzescijanie-na-granicy-przetrwania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.