”Jeśli po tylu latach udało się udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że ks. Blachnicki został otruty, to przecież komuniści robili wszystko, by nie można było tego udowodnić” - powiedział na antenie Telewizji wPolsce24 dr Robert Derewenda z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie.
Derewenda zaznaczył w programie „Budzimy się wPolsce24” w rocznicę śmierci ks. Franciszka Blachnickiego, że kapłan ten był wychowawcą wielu pokoleń Polaków.
To człowiek, który nie tylko stworzył ruch oazowy, ale stworzył wręcz modę na oazy w latach 70. i 80. XX wieku. W okresie, kiedy komuniści chcieli mieć monopol na wychowanie dzieci i młodzieży, ks. Franciszek Blachnicki tworzy niezależny od władz komunistycznych ruch oazowy, który swój program adresował nie tylko do dzieci i młodzieży, bo również do całych rodzin i dorosłych, ale w latach 70. i 80. szczególnie przyciągał młodych ludzi
— mówił Derewenda.
Dość powiedzieć, że pod koniec lat 80. w samych wakacyjnych rekolekcjach oazowych brało udział ok. 85 tys. ludzi. Gdybyśmy przeliczyli z roku na rok, to całe tysiące młodzieży przeszły przez ruch oazowy i w ten sposób nie tylko poznało swoich rówieśników, nie tylko dobrze spędziło czas, mogło poznać Kościół jako wspólnotę, miejsce gdzie mogli dorastać i dojrzewać. Spotykali się też jednak z represjami ze strony władz komunistycznych. W latach 70. młodym ludziom wydawało się, że żyją w Polsce wolnej po II wojnie światowej i oto, jako oazowicze, nagle byli prześladowani, szykanowani. Doświadczali czegoś, czego wcześniej doświadczali strajkujący przeciw władzy komunistycznej robotnicy. W ten sposób dorastało młode pokolenie, które potem będzie tworzyło „Solidarność” w latach 80.
— wyjaśniał.
Nowoczesność osadzona w doktrynie
Derewenda dodał, że ks. Blachnicki może być uznawany za reformatora Kościoła.
Ks. Blachnicki wykorzystywał nowoczesne metody, jeśli chodzi o ewangelizację i dotarcie z Ewangelią. Był niezwykle skrupulatny pod względem samej doktryny katolickiej i nauczania Kościoła. Uczył młodych ludzi, żeby czytali Pismo Święte, ale Drogę Krzyżową organizował np. w bardzo nowoczesny sposób, czyli młodzież brała krzyż, wychodziła gdzieś w góry, w plener, sama przygotowywała rozważania, ale nadal była to Droga Krzyżowa
— powiedział.
Był to ruch, który z jednej strony był bardzo mocno zakorzeniony w nauce Kościoła, a z drugiej strony wykorzystywał nowoczesne formy, jak choćby gitarę, śpiew, wspólne spotkania młodych ludzi, coś co w jakiś sposób przypomniało życie harcerskie i pociągało tych młodych ludzi
— dodał Derewenda.
Groźny dla systemu
Dyrektor lubelskiego oddziału IPN przypomniał, że ks. Franciszek Blachnicki został rozpoznany przez komunistów jako człowiek skuteczny.
Krucjata wstrzemięźliwości, ruch abstynencki jaki stworzył po 1956 r. do roku 1960 zgromadziła ponad 100 tys. dorosłych członków. Krucjata ta została brutalnie przerwana przez służby bezpieczeństwa, otoczono jej centralę w Katowicach. Można powiedzieć, że nie chciano zastraszyć tylko samego ks. Blachnickiego, co jego współpracowników
— podkreślił.
Później ks. Blachnicki tworzy w latach 60. podwaliny pod ruch oazowy, który rozwija się w latach 70. i władze nie są w stanie powstrzymać jego dynamiki, mimo, że prowadzą działania dezinformacyjne, dezintegrujące, podejmują rożnego rodzaju szykany w stosunku do oazowiczów czy ks. Blachnickiego
— ciągnął dalej.
Wreszcie rok 82. kiedy ks. Blachnicki tuż przed stanem wojennym wyjeżdża do Rzymu, zastaje go tam stan wojenny w Polsce. Chce szybko wracać, ale jest to niemożliwe i podejmuje działalność na emigracji. Osiedla się w RFN w Karlsbergu. Tam tworzy Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji, ale również Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów, czyli organizację, stawiającą sobie za cel wyzwolenie całej Europy Środkowo-Wschodniej spod panowania Związku Sowieckiego. W tym momencie ks. Blachnicki zagraża nie tylko komunistom w kraju, ale też komunistom w całym bloku. Rozpoczyna się wielka nagonka na ks. Blachnickiego, która trwa do roku 85. Nawet gazety sowieckie piszą o ks. Blachnickim
— wyłuszczył.
Tymczasem rozpoczyna się również inna akcja. Wokół ks. Blachnickiego są zainstalowani bardzo groźni agenci, zdobywają jego zaufanie i pełnią najwyższe funkcje w otoczeniu ks. Franciszka Blachnickiego
— dodał.
Obawy komunistów
Dr Robert Derewenda podkreślił, że bardzo obawiano się ks. Blachnickiego.
Nawet moment śmierci prawdopodobnie nie jest przypadkowy. Był to piątek 27 lutego 1987 r. W Polsce rozpoczynała obrady Krajowa Kongregacja Odpowiedzialnych. To takie coroczne spotkanie odpowiedzialnych ruchu oazowego. SB mogła kontrolować przekazanie informacji o śmierci ks. Blachnickiego do kraju i tak też się stało. Przecież przez kolejne lata utrzymywano powszechnie, że ks. Blachnicki zmarł w sposób naturalny
—- zaznaczył historyk.
W marcu 1987 roku ks. Blachnicki miał rozpocząć kontrakt na drukowanie materiałów ewangelizacyjnych za kwotę 2 mln dolarów. Kontrakt ten miał dać mu możliwości działania i tego prawdopodobnie komuniści się obawiali. Ks. Blachnicki był w przeddzień tego kontraktu. Korespondencję ws. tego kontraktu prowadziła Jolanta Gontarczyk, dzisiaj pod nazwiskiem Lange, tajny współpracownik komunistycznych służb bezpieczeństwa pod pseudonimem „Panna”
— podkreślał.
Trzeci argument, który mógł przemawiać za tym, że właśnie wtedy popełniono tę zbrodnię, to że ks. Blachnicki dowiedział się klika tygodni wcześniej o tym, że Gontarczykowie są groźnymi agentami. Wiele wskazuje na to, że ks. Blachnicki mógł się dowiedzieć, że zarówno pani Jolanta Gontarczyk, jak też jej mąż, defraudują pieniądze, które wpływają na konto wydawnictwa, które ks. Blachnicki utworzył w Karlsbergu. Tam była bieda. Ks. Blachnicki miał poczucie, że nic się nie udaje w tych ostatnich miesiącach, a tymczasem mamy dostęp do dokumentów, które świadczą o tym, że ks. Blachnicki co miesiąc mógł liczyć na stałe wpływy i są to ogromne kwoty – ponad 1,3 mln marek – które w ostatnich miesiącach życia na konto tego wydawnictwa ewangelizacyjnego wpływały. Obsługą tego konta zajmowała się p. Jolanta Gontarczyk. Są dwa wzory podpisów do tego konta, które zachowało się w dokumentach. Jeden wzór podpisu to ks. Blachnickiego, a drugi p. Jolanty Gontarczyk
— mówił.
Ostatnie miesiące to był trudny okres życia ks. Blachnickiego, kiedy wokół niego ta agentura działała, a z drugiej strony wiele wskazuje na to, że sam moment sprowokowania tej śmierci nie był przypadkowy, ale zaplanowany
— dodał.
Tajemnice wokół śmierci
Dr Derewenda zaznaczył, że komuniści wyciągnęli pewne wnioski z zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.
Zupełnie inaczej dokonano zbrodni na ks. Blachnickim. Obawiano się odzewu społecznego, jaki był po śmierci ks. Popiełuszki. W związku z tym inaczej przygotowano tę zbrodnię i faktycznie, przez kolejne lata utrzymywała się powszechnie informacja, że ks. Blachnicki był schorowany, że zmarł w sposób naturalny. Mało tego, rozpowszechniano również nieprawdziwą informację, że nie radził sobie z finansami, a wręcz zadłużył całe to centrum ewangelizacyjne i naraził wszystkich na kłopoty finansowe. Dokumenty świadczą jednak o tym, że były tam stałe wpływy finansowe, a utrzymanie tego ośrodka było niewspółmiernie tanie w stosunku do tego, co wpływało na konto wydawnictwa ewangelizacyjnego
— powiedział.
Odniósł się też do kariery w III RP Jolanty Gontraczyk, obecnie Lange.
Dlaczego w ogóle wiemy o tym, że byli tacy agenci i p. Jolanta i Andrzej Gontarczykowie, działali przy ks. Blachnickim i zajmowali najwyższe stanowiska, a jednocześnie byli agentami. Wiemy to dlatego, że zostali wyrejestrowani pod koniec PRL, bo zostali sowicie wynagrodzeni za to, że taką pracę wykonali. Wyrejestrowanie to spowodowało, że takie dokumenty znalazły się współcześnie w IPN i tylko dlatego, że IPN prowadzi takie badania i może dokumenty udostępniać. Gdyby nie IPN nie wiedzielibyśmy pewnie o takich agentach, ale też nigdy nie dowiedzielibyśmy się prawdy o tym, że ks. Blachnicki został zamordowany
— tłumaczył.
Przed IPN jest mnóstwo pracy, ponieważ komuniści czynili wszystko, by zatuszować odpowiedzialność za taką zbrodnię i by nikt nigdy nie dowiedział się, że komuniści tego typu zbrodni dokonywali
— uzupełnił.
Meandry śledztwa
Derewenda przyznał, że śledztwo w tej sprawie nie stoi w miejscu.
Udało się udowodnić ponad wszelką wątpliwość, czego komuniści się nie spodziewali, że uda się tyle lat po śmierci udowodnić, że śmierć została wywołała poprzez otrucie ks. Blachnickiego. To niewątpliwy sukces śledczych IPN. Proszę zwrócić też uwagę, że nie możemy liczyć na wyjątkową pomoc choćby tych, którzy czują się spadkobiercami tamtego systemu. Ci, którzy działali jako TW, mieli swoje dzieci, które teraz zajmują różne stanowiska i trzeba się liczyć z tym, że jest poważna grupa, której nie zależy na tym, a wręcz torpeduje działanie, byśmy doszli do prawdy. Proszę zwrócić uwagę jak wiele ataków pojawia się wobec IPN, a które często wychodzą z tych środowisk, którym zależy, by prawda o zbrodniach komunistycznych nigdy nie ujrzała światła dziennego
— wyjaśniał.
Jeśli IPN będzie mógł dalej sprawnie działać, to jestem przekonany, że może się okazać, że do całkowitej prawdy w tej sprawie dojdziemy. Jeśli po tylu latach udało się udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że ks. Blachnicki został otruty, to przecież komuniści robili wszystko, by nie można było tego udowodnić. Okazuje się jednak, że dzisiejsze środki pozwalają na to, żebyśmy tego typu zbrodnie mogli badać i mogli je udowadniać
— zaznaczył.
Zwróciłbym uwagę na jeszcze jeden aspekt. Rok 1987 to praktycznie koniec PRL, w Związku Sowieckim mamy pierestrojkę, a jednak nadal komuniści dokonują tego typu zbrodni. Dlaczego? Jeśli miała się dokonać jakakolwiek reforma, transformacja, to tacy ludzie jak ks. Popiełuszko, ks. Blachnicki nie mogą działać w nowej rzeczywistości, bo są to ludzie wolni, którzy będą wychowywali naród do wolności. W tym okresie transformacji będą potrafili rozróżnić co jest dobre, a co złe
— dodał.
Zaznaczył, że jest pewna ciągłość między tymi, którzy tworzyli system komunistyczny a tymi samymi ludźmi, którzy będą tworzyli zręby wolnej Polski po roku 89. r. Oni nie rozpłynęli się gdzieś w nicości – oni będą tworzyli nowe służby, nowe dzienniki prasowe. (…) Ci ludzie będą przygotowywali też swoich następców. Będzie grupa, której będzie zależało na tym, żeby nie tylko zbrodnie komunistyczne nie ujrzały światła dziennego, ale by wybielić w ogóle odpowiedzialność komunistów za tego typu zbrodnie
— podsumował.
CZYTAJ TEŻ:
maz/wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/722437-derewenda-ks-blachnicki-zagrazal-komunistom-w-calym-bloku