Spokój i uśmiech towarzyszący ks. Michałowi Olszewskiemu, pod warszawskim sądem może dziwić, zważywszy na czas – już pół roku - który spędza w areszcie śledczym, jako podejrzany o „niespełnienie warunków formalnych i merytorycznych do uzyskania dotacji przekazanej mu z Funduszu Sprawiedliwości na budowę ośrodka Archipelag oraz o udział w zorganizowanej grupie przestępczej”.
Skąd więc ten uśmiech, skąd spokój kobiet, które dzielą ten sam los co prześladowany od Wielkiego Tygodnia kapłan? Dziś byliśmy świadkami spotkania ks. Michała, pierwszego od wielu dni, z tymi, którzy go wspierają modlitwą oraz obecnością, a także z mediami. I właśnie dzięki relacji m. in. telewizji W Polsce 24 spod prokuratury mogliśmy zobaczyć jak wygląda kapłan, który przez ponad pół roku czeka w areszcie śledczym na proces. W złej kondycji fizycznej, w kajdankach, bez prawa do spotkania ze współbraćmi. Ale wzruszony, uśmiechnięty i błogosławiący.
Tylko jedno przychodzi mi do głowy, bo więcej opowie sam ks. Michał, kiedy w końcu znajdzie się na wolności. Tak zachowuje się człowiek będący w ścisłej relacji z tymi, których pokochał, decydując się na kapłaństwo. Z Jezusem i Maryją. Domyślam się, że podobnie jest z paniami urzędniczkami, z których jedna dziękując mediom za zainteresowanie ich sprawą oraz publiczne wspieranie, przekazała narysowaną kredkami ikonę przedstawiającą Matkę Bożą z dzieciątkiem. Kiedy na nią patrzę widzę, i spokój i walkę, zmaganie się tego co ludzkie, ale i tęsknotę za Tym, który jako jedyny jest dać prawdziwy pokój.
Ich zachowania oraz spokoju relacjonujących wydarzenia z sali sądu obrońców nie można wyjaśnić po ludzku, ponieważ ludzka natura, na ogrom bezprawia, którego jesteśmy świadkami, zareagowałaby w zupełnie inny sposób. Tymczasem na agresję, poniżenie, gwałt, bezprawie, ci ludzie odpowiadają niespotykaną łagodnością, która nie pochodzi od nich.
Tak zachowują się ludzie wiary, których to trudne więzienne doświadczenie niesie, na pewno w bólu, i formuje, a może nawet, jakby nazwali to niektórzy z będących dzisiaj u władzy, ociosowuje. Tak, to dobre określenie, bo aby wydać owoc, trzeba się dać przyciąć, tak jak winorośl. Jestem pewna, że cała trójka już zdała egzamin z tej próby, dając innym przykład, że prawdziwa wolność jest w nas. Doświadczyli tego zamknięci w obozach więźniowie, a niektórzy z nich stworzyli nawet na podstawie swoich doświadczeń teorie naukowe jak dr Frankl.
Sił dodaje im ikona, narysowana na więziennym stoliku, koszulka z Matką Bożą z Guadalupe, różaniec na szyi, choć na pewno nie używany jedynie jako ozdoba, ludzie skandujący pod sądem, obrońcy robiący wszystko, aby w końcu ich klienci mogli wyjść na wolność i normalnie składać zeznania. Wpatrując się w ich życie, jako chrześcijanie możemy oczekiwać na owoce ich świadectwa jeszcze tu na ziemi, a na pewno w wieczności. Dla mnie ich odwaga to wielkie świadectwo, dzięki czemu słowa „kto przyzna się do mnie przed ludźmi, do tych ja przyznam się przed moim Ojcem”, nabierają zupełnie innego znaczenia.
Tak zrobił bł. Ks. Popiełuszko, św. Maksymilian Kolbe i całe niebo innych męczenników, którzy dziś wstawiają się za prześladowanymi na całym świecie, również za atakowanymi od pół roku przez bodnarowców ks. Michałem i dwiema urzędniczkami. Zamkniętymi tylko za to, że są katolikami i że chcieli pomagać.
Barbara Pycel-Andrijanić
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/705179-skad-ten-spokoj-tak-zachowuja-sie-ludzie-wiary