Minęły już trzy tygodnie od kiedy tygodnik „Sieci” opublikował szokujące wiadomości o esbeckich metodach, którym w pierwszych dniach swojego aresztowania był poddawany ks. Michał Olszewski, zatrzymany w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości.
Odmawianie księdzu wody i skorzystania z toalety, budzenie go w nocy włączaniem światła, traktowanie go bez szacunku, który należy się każdemu człowiekowi, wszystko to musiał cierpieć aresztowany ksiądz. Wymienione metody należy określić jako tortury, bo tak opisują je międzynarodowe dokumenty definiujące sposób traktowania osób zatrzymanych. Wszystko to głęboko kompromituje Prokuraturę Krajową i nadzorującego ją ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Sytuacja patowa
Trzy tygodnie po tych doniesieniach możemy mówić o sytuacji patowej. Jak potwierdził sam Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich, zarzuty, które w rozmowie z jego współpracownikami potwierdził ks. Olszewski, będzie trudno zweryfikować, szczególnie w sytuacji, kiedy instytucje Koalicji 13 grudnia twierdzą, że żadne torturowanie nie miało miejsca, a doniesienia o nich premier Tusk nazwał bzdurą.
„Jest to słowo przeciwko słowu. Konkretnych wniosków jeszcze nie ma. W tej chwili wystąpiliśmy do trzech instytucji z prośbą o ustosunkowanie się od zarzutów i przeprowadzenie postępowań. I teraz czekamy”
— powiedział w rozmowie z mediami Wiącek.
W takiej sytuacji istnieje bardzo realne niebezpieczeństwo, że nielegalne i nieludzkie traktowanie ks. Olszewskiego, które przypomina najgorsze epizody z historii PRL, stanie się tematem, który zostanie zapomniany.
Na dodatek niestety nie możemy oczekiwać od polskich instytucji uczciwego i zgodnego z prawem zachowania, a jedyną gwarancją, że tak się nie stanie, jest presja mediów i społeczeństwa. Protesty odbywające się w całej Polsce wspierające ks. Olszewskiego są ważnym wkładem w tę presję, tak samo jak jasne pisanie o tym, że to co się dzieje z kapłanem jest klasycznym przykładem państwa policyjnego łamiącego prawa obywateli.
Jest to sytuacja, która przekroczyła granice walki partyjnej czy politycznej. Chodzi o szanowanie podstawy demokracji, w której żyjemy i pracujemy. Jedną z tych podstaw jest prawo, które przysługuje każdemu obywatelowi, niezależnie od jego światopoglądu czy preferencji politycznych. Chodzi o prawo do godności, które ma każdy obywatel Polski, nawet jako osoba skazana, a tym bardziej jako zwykły podejrzany, jak w przypadku ks. Olszewskiego.
Właśnie ze względu na to wszystko, a także na wspomnianą wagę nacisku społecznego, musimy zadać ważne pytanie, które stawia sobie wielu wierzących publicznie lub nie: dlaczego Episkopat milczy?
W chwili, gdy to piszę, nadal nie mamy reakcji Episkopatu na poważne wątpliwości, oparte na zeznaniach księdza, że w pierwszych dniach aresztu był on torturowany. Milczenie biskupów byłoby może zrozumiałe w momencie, gdyby na całą sprawę Olszewskiego patrzeć jedynie poprzez oskarżenia przeciwko niemu (choć nawet te budzą wiele wątpliwości). Księża muszą być równi wobec prawa, jak wszyscy inni obywatele, to jest jasne. Jednak po odkryciu nowych szczegółów na temat możliwych tortur kapłana, milczenia episkopatu nie można już interpretować jako mądrość czy umiar.
Należy docenić, że pomimo braku reakcji Episkopatu, poszczególni biskupi indywidualnie wypowiadali się w obronie współbrata.
„Traktowanie kapłana w sposób, który ubliża jego osobie i posłudze duchowej, nie może być akceptowane. Katolicy nie powinni milczeć”
— powiedział emerytowany biskup świdnicki Ignacy Dec w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.
„Nasz głos powinien być donośniejszy niż oszczerstwa uderzających w Kościół. Nie możemy milczeć wobec agresji tych, którzy chcą uczynić nasz świat światem bez Boga. Bierna postawa katolików umocni nienawidzących Kościoła”.
Biskup Dec wypowiedział te słowa po opublikowaniu przez „Sieci” dokumentu, w którym ks. Olszewski zeznał, jak traktowali go funkcjonariusze ABW.
Głosy z Episkopatu
Jeśli chodzi o głosy z polskiego Episkopatu, do wypowiedzi bp. Deca trzeba na pewno dodać wystąpienia Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Nowej Ewangelizacji. Zespół pod przewodnictwem biskupa Artura Ważnego, którego częścią jest ks. Olszewski, jeszcze w lutym opublikował oświadczenie, w którym zaprotestował przeciwko atakom medialnym na sercanina. Pamiętajmy, że był to czas, kiedy ksiądz i jego fundacja Profeto byli zaatakowani medialną kampanią nienawiści. Teraz jest jasne, że było to swego rodzaju przygotowanie do jego aresztowania.
Po tym jak to się stało, Zespół nie zajął publicznie stanowiska w tej sprawie. Do czasu, gdy niektóre media opublikowały fragmenty listu, w którym przewodniczący wspomnianego zespołu apeluje do ks. abp. Tadeusza Wojdy o zajęcie stanowiska i podjęcie stosownych kroków w sprawie ks. Olszewskiego. List nie został nigdzie oficjalnie opublikowany i prawdopodobnie jest dokumentem wewnętrznym, ale w jakiś sposób „wyciekł” do mediów.
W każdym razie nawet ten epizod wyraźnie pokazuje, że w Kościele panuje silna atmosfera oczekiwania, że biskupi wspólnie zajmą jaśniejsze stanowisko w sprawie ks. Olszewskiego, ale także wszystkiego, co dzieje się z Kościołem i wokół niego w Polsce.
Atak Koalicji 13 grudnia na lekcje religii w szkołach, spekulacje na temat zniesienia Funduszu Kościelnego, nasilenie wojny kulturowej przeciwko wartościom katolickim, przy jednoczesnym występowaniu polityków deklarujących się jako katolicy przeciwko nim… Wszystko to są punkty sporu między obecnym rządem i całym Kościołem Katolickim.
Nasi rozmówcy z kręgów kościelnych, którzy chcieli zachować anonimowość zwracają uwagę, że milczenie i niezdecydowanie biskupa w tych sprawach są konsekwencją istnienia silnych podziałów w samym Episkopacie.
Dobrym tego przykładem – kontynuuje nasz rozmówca – jest wszystko, co wydarzyło się wokół rezygnacji arcybiskupa Andrzeja Dzięgi ze służby Metropolity Szczecińsko-Kamieńskiego w lutym br. Dzięga podał się wówczas do dymisji z powodów zaniedbań w walce przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu w Kościele, choć część biskupów była niezadowolona, że nie przedstawiono bardziej przejrzyście powodów rezygnacji. W każdym razie – kontynuuje nasz rozmówca – pokazało to, że w ważnych sprawach w Episkopacie nie ma jedności.
Nasz drugi rozmówca uważa, że po stronie Episkopatu zwyciężyła obawa przed niezrozumieniem wypowiedzi biskupa.
„Myślę, że wpadliśmy w swego rodzaju pułapkę” – mówi nam nasz rozmówca.
„Wierzymy, że mówienie o wartościach, o których Kościół musi mówić, bo taka jest jego misja, oznacza, że jesteśmy zaangażowani politycznie. Kościół musi oczywiście unikać stronniczości partyjnej, ale nie może milczeć, jeśli chodzi o wartości, od których nie może odbiegać”.
Machina medialna III RP jest niezwykle potężna i nie zawsze łatwo z nią walczyć. Jest bezczelna i nie ma litości, co pokazał przypadek ks. Olszewskiego. Po jego aresztowaniu dziennikarka telewizji publicznej Justyna Dobrosz-Oracz poinformowała, że księdza znaleziono w hotelu z kobietą. Było to oczywiście kłamstwo, za które dziennikarka nigdy nie przeprosiła. Ten mały przykład pokazuje, jak bardzo księża i Kościół są atakowani. W takiej sytuacji zapewne część biskupów uważa, że dla dobra Kościoła lepiej jest unikać nowych konfliktów.
Jednak druga strona medalu jest taka, że wierzący odnoszą wrażenie, że ich pasterze są „spacyfikowani”. Reżim Tuska nie wykazuje chęci ustąpienia w stosunku do Kościoła i wydaje się, że polskie duchowieństwo powinno zdawać sobie sprawę, że i oni kiedyś będą musieli wypowiedzieć „non possumus”, tak jak zrobili to ich poprzednicy w PRL-u.
Nasi rozmówcy twierdzą, że po dojściu do władzy Koalicji 13 grudnia w Polsce zapanowała atmosfera, w której bycie księdzem wystarczy, aby budzić podejrzliwość lub pogardę. Nowe oskarżenia przeciwko niektórym z nich są niestety pewne. Czy będą mogli liczyć na pomoc swoich pasterzy?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/699793-czy-ksieza-moga-liczyc-na-pomoc-swoich-pasterzy