Kilka dni temu na portalu wPolityce Goran Andrijanić pisał o spotkaniu działaczy katolickich i aktywistów komunistycznych, które odbyło się 10 stycznia w Watykanie z udziałem samego Franciszka.
Uczestnicy wydarzenia należą do Stowarzyszenia DIALOP, które stawia sobie za cel wypracowanie wspólnej etyki społecznej łączącej chrześcijańską naukę społeczną z marksistowską teorią krytyczną i feminizmem. Czy da się jednak pogodzić ze sobą tak różne rzeczywistości? Przemawiając do zgromadzonych Franciszek nie miał wątpliwości, mówiąc, iż jest to „świetny program”, a chrześcijanie i komuniści mają „tę samą misję”.
Dziesięciu papieży mówi: nie
Na czym miałaby polegać „ta sama misja” chrześcijan i komunistów? Na to pytanie postanowił odpowiedzieć amerykański profesor filozofii Edward Feser, który zebrał nauczanie na temat komunizmu dziesięciu poprzednich papieży: Piusa IX, Leona XIII, Piusa X, Benedykta XV, Piusa XI, Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI. Otóż wszyscy oni jak jeden mąż twierdzili, że nie da się pogodzić chrześcijaństwa z komunizmem. Warto zacytować zwłaszcza dwóch z nich: Jana XXIII i Pawła VI, ponieważ uważani są oni często za papieży najbardziej otwartych na dialog z komunistami. Pierwszy z nich w encyklice „Mater et Magistra” pisał:
Ponadto Najwyższy Pasterz stwierdza, że tezy tak zwanych komunistów pozostają w skrajnej sprzeczności z nauką chrześcijańską. Nie mogą też katolicy popierać w jakikolwiek sposób twierdzeń socjalistów, mimo że głoszą oni bardziej umiarkowane poglądy. Z przyjętych bowiem przez nich założeń wynika najpierw, że skoro porządek społeczny kończy się wraz ze śmiercią, celem jego jest wyłącznie pomyślność doczesna; a dalej, skoro racją współżycia społecznego i samego społeczeństwa jest wytwarzanie dóbr materialnych, musi to prowadzić do zbytniego ograniczenia ludzkiej wolności i zagubienia właściwej koncepcji władzy społecznej.
Paweł VI w liście apostolskim „Octogesima Adveniens” pisał z kolei:
Zbyt często bowiem chrześcijanie, których pociąga socjalizm są skłonni uważać go za coś doskonałego, ujmując go ogólnie jako dążenie do sprawiedliwości, solidarności i równości. Ponadto nie chcą oni uznać, że ruchy socjalistyczne w ciągu dziejów stosowały ostre przymusy, co zależało i zależy od ideologii, z których się wywodzą. (…) Jeśli w marksizmie takim, jaki wprowadzany jest w życie, można rozróżnić te rozmaite aspekty i problemy, które się nasuwają chrześcijanom do rozwagi i do działania, to jest rzeczą niesłuszną i niebezpieczną zapominać o bardzo ścisłej więzi, jaka je z sobą łączy, czy też przyjmować poszczególne elementy analizy marksistowskiej z pominięciem ich związku z ideologią; włączać się w walkę klas w jej marksistowskiej interpretacji, nie dostrzegając, że taka metoda prowadzi do społeczeństwa opartego na przemocy i do ustroju totalnego.
Misja nadprzyrodzona i misja ziemska
Teza, że Kościół i ruch marksistowski mają „tę samą misję”, jest nie do utrzymania zarówno w świetle doświadczenia historycznego (nikt nie wymordował większej liczby wyznawców Chrystusa niż właśnie komuniści), jak i głębokich różnic ideowych, filozoficznych, aksjologicznych czy antropologicznych między religią chrześcijańską a ideologią komunistyczną. Nieprzypadkowo jeden z najważniejszych ideologów marksistowskich Antonio Gramcsi twierdził, że komunizm jest negacją chrześcijaństwa w teorii i likwidacją w praktyce.
Misja Kościoła jest nadprzyrodzona – to prowadzenie ludzi do życia wiecznego, zaś misja komunizmu jest czysto świecka – to próba zbudowania „raju na ziemi”, czyli społeczeństwa doczesnej szczęśliwości. Nigdy wcześniej żadnemu papieżowi nie przyszło do głowy, by zrównywać ze sobą misję chrześcijan i komunistów. Jako pierwszy zrobił to dopiero Franciszek, który – przypomnijmy – w listopadzie 2022 roku w wywiadzie dla magazynu „America” powiedział:
Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus.
Nawet z socjologicznego punktu widzenia teza, że Jezus był komunistą, jest jednak nie do obrony. Twierdzenie to może brzmieć w niektórych uszach efektownie, ale nie ma żadnych argumentów na poparcie tej tezy (chyba że mamy idealistyczne i odrealnione wyobrażenie komunizmu, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością).
Bez założeń, kryteriów i celów
Podczas watykańskiego spotkania Franciszek zarysował zręby wspólnej misji chrześcijan i komunistów. Wezwał mianowicie obie strony, by wspólnie marzyły, podjęły przygodę i zdobyły się na ryzyko, natomiast koncentrować powinny się na przełamywaniu schematów, zwracaniu uwagi na słabych i promowaniu praworządności.
Włoski filozof Stefano Fontana zauważył, że jest to program w gruncie rzeczy pozbawiony jakichkolwiek założeń, kryteriów i celów. Marzenia, przygody i ryzyko – to nie kategorie teologiczne, doktrynalne czy duszpasterskie, lecz koncepcje sentymentalne i empiryczne, które mogą być odmiennie ukierunkowane. Mogą być dobre lub złe, mądre lub głupie, szlachetne lub podłe. Wszystko zależy od treści, jakie się pod nie podłoży. Podobnie rozmaicie, a nawet sprzecznie, można rozumieć przełamywanie schematów, troskę o słabych czy praworządność. Mogą one znaczyć różne rzeczy dla chrześcijan i dla komunistów. Franciszek zaprasza jednak obie strony do współpracy, która w jego wizji jest przygodą, procesem, ruchem, przeżyciem, doświadczeniem, wspólną podróżą, jednak bez wyraźnych założeń, kryteriów i celów staje się drogą, która nie wiadomo, dokąd prowadzi.
A swoją drogą, jeśli ks. Jerzy Popiełuszko i kapitan Grzegorz Piotrowski mieli „tę samą misję”, to musiało dojść do jakiegoś fatalnego nieporozumienia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/678684-czy-chrzescijanie-i-komunisci-maja-te-sama-misje