Najpierw jako święci czczeni byli tylko ludzie zamordowani za wiarę i wcale ich kultu nie zatwierdzał papież. Z biegiem wieków procedura się zmieniała. Dziś rzesza świętych jest tak wielka, że trudno ich policzyć.
Biblia o świętych
Kult świętych sięga swymi korzeniami pierwszych wieków chrześcijaństwa, choć oczywiście nie od razu przybrał on takie formy, jakie ma obecnie.
W Piśmie Świętym w zasadzie nie ma bezpośrednich odniesień do czci oddawanej świętym, choć z drugiej strony słowa oznaczające „świętość” i „święty” (związane z semickim rdzeniem k-d-sz-) występują w Starym Testamencie 830 razy, w tym blisko 350 razy w Pięcioksięgu. W Nowym Testamencie temu semickiemu terminowi odpowiada kilka słów greckich: hosiótes, hagiótes, hagiosyne, hagiasmós i najbardziej rozpowszechnione z nich hágios (ok. 230 razy) oraz hósios i hierós. Wszystkie te wyrazy oznaczają różny stopień świętości, odnoszący się zarówno do Boga, jak i do ludzi.
W sumie można znaleźć w obu częściach Biblii trochę miejsc, które wskazywałyby na jakieś zalążki przyszłego kultu. Można tu wspomnieć o zawartym w Księdze Kapłańskiej dwukrotnie powtórzonym wezwaniu, skierowanym przez Jahwe do Mojżesza i narodu wybranego: „Uświęćcie się więc i bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Ja Jahwe, Bóg wasz!” (11,44; 20,7). I przypomnienie tej myśli w 1. Liście św. Piotra Apostoła: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1,16). Ponadto na kartach zwłaszcza Nowego Testamentu mamy wypowiedzi Pana Jezusa o wielkich postaciach patriarchów i proroków Starego Przymierza, przebywających u Boga żywego (Mk 12,27), o Dawidzie przemawiającym w Duchu Świętym (Mk 12,36) itp., a więc pełniących rolę zbliżoną do tej, jaka jest udziałem świętych.
Stwierdzenia te nie odnoszą się wprawdzie bezpośrednio do kultu świętych w dzisiejszym rozumieniu tego pojęcia, ale są raczej apelami o powszechne dążenie do świętości, a więc doskonałości duchowej i jak najdokładniejszego naśladowania Pana przez każdego wierzącego, niemniej jednak można z tego wyciągnąć pewne wskazówki co do oddawania szczególnej czci tym wszystkim, którzy najlepiej i najpełniej zastosowali się do tego Bożego wezwania.
Skąd wziął się kult świętych w Kościele?
W najwcześniejszym okresie chrześcijaństwa cześć odbierała przede wszystkim Najświętsza Maryja Panna jako Matka Pana Jezusa - Wcielonego Słowa. Dość szybko też zaczęto czcić aniołów, a zwłaszcza archaniołów Michała, Gabriela i Rafała. Pod koniec I wieku nowa religia przekroczyła granice Palestyny i zaczęła się rozszerzać na całe Cesarstwo Rzymskie, co bardzo szybko pociągnęło za sobą prześladowania, niekiedy bardzo krwawe i wtedy też niemal natychmiast zrodził się kult męczenników. Prawdopodobnie najpierw, bo już w II w., nastąpiło to na Wschodzie, gdzie wiara Chrystusowa się narodziła i gdzie przez długi czas miała najwięcej wyznawców, podczas gdy na Zachodzie okres ten przypada na przełom II i III w., a może nawet później, a więc w zasadzie pod koniec prześladowań.
Na początku wcale nie musiało to oznaczać czci oddawanej konkretnym osobom, znanym z imienia i nazwiska, ale raczej: troskę o groby męczenników, pamięć o męczennikach w modlitwie, wspominanie ich w czasie liturgii eucharystycznej.
Kult w postaci zbliżonej do dzisiejszej, tzn. wobec osób znanych przynajmniej z imienia, zrodził się nieco później, np. w miarę okresowego słabnięcia prześladowań, gdy publiczne okazywanie czci zamęczonym współwyznawcom nie groziło już takimi cierpieniami.
Gdy w 313 r. dekret cesarzy Konstantyna i Licyniusza położył kres prześladowaniom, kult świętych był już mocno ugruntowany w całym Kościele, ale wraz z ustaniem represji rozpoczął się nowy jego etap - odtąd czczono już nie męczenników (oczywiście poza tymi z wcześniejszych lat), ale tzw. wyznawców: ojców apostolskich (pierwsze pokolenie pisarzy chrześcijańskich współczesne bądź Apostołom, bądź ich bezpośrednim uczniom i następcom), ojców Kościoła (pisarzy chrześcijańskich późniejszych wieków), biskupów, pustelników, ascetów, dziewice, wdowy i pokutnice.
Jak dawniej zostawało się świętym?
W pierwszych wiekach do uznania kogoś za świętego wystarczało w praktyce ogłoszenie decyzji w tej sprawie przez miejscowego biskupa. Nie znaczy to oczywiście, że mógł on postępować w tym zakresie całkiem dowolnie, ale musiały istnieć po temu jakieś ważne przesłanki, przede wszystkim ogólne przeświadczenie mieszkańców danego terenu - miasta czy całej diecezji o świętości ich współmieszkańca. Dopiero po zasięgnięciu zdania diecezjan, głównie miejscowego duchowieństwa, biskup wydawał odpowiednią decyzję i zwykle w ustalonym dniu, zwykle we wspomnienie śmierci, odprawiał uroczyste nabożeństwo ku czci danej osoby, uznając ją tym samym za świętą.
Krokiem naprzód w kierunku zwiększenia wiarygodności takiej decyzji i usunięcia ewentualnych pomyłek była tzw. elewacja (lub translacja, choć termin ten ma nieco inne znaczenie), czyli uroczyste podniesienie i przeniesienie relikwii z grobu, a następnie umieszczenie ich na honorowym miejscu w świątyni, przede wszystkim np. w katedrze. Dla nadania odpowiedniej rangi całemu wydarzeniu konieczna była obecność przy nim jednego, a jeszcze lepiej kilku biskupów. Ceremonia ta była w owym czasie równoznaczna z kanonizacją, czyli ogłoszeniem danej osoby świętą.
Ale i ten system nie był wolny od wad, a nawet nieraz dochodziło w tym względzie do nadużyć, zwłaszcza w średniowieczu, gdy cały Kościół przeżywał trudny czas w swych dziejach: symonia, czyli świętokupstwo (handel świętościami i urzędami), uzależnienie od władzy świeckiej, nepotyzm itp. Zdarzało się, że na ołtarze wynoszono wówczas ludzi, którzy zasłużyli się nie tyle bogobojnym życiem, ile raczej tym, że zajmowali ważne stanowiska doczesne: książęta, rycerze, biskupi itd. Coraz częściej przeto rozlegały się głosy, aby świętych ogłaszał papież jako najwyższa władza w całym Kościele oraz aby wypracować jednolite formuły i procedury dla tego rodzaju działań.
Wychodząc naprzeciw tym życzeniom, a także kierując się własnym rozeznaniem sytuacji, papieże zaczęli przejmować inicjatywę w swoje ręce.
Pierwszą kanonizacją, przeprowadzoną przez biskupa Rzymu, było ogłoszenie świętym biskupa Augsburga - Ulryka w r. 993 przez Jana XV (985-96) na Synodzie Laterańskim. W tym też czasie zaczęła się upowszechniać praktyka pośrednia - biskupi orzekali na miejscu o uznaniu kogoś za świętego, ale jednocześnie coraz częściej zwracali się do Stolicy Apostolskiej o potwierdzenie takiej decyzji. Jednakże jeszcze długo potem utrzymywał się zwyczaj wynoszenia na ołtarze osób przez lokalnych biskupów.
Toteż Aleksander III (1159-81) w liście do króla Szwecji z 1170 r. stwierdził jednoznacznie, że nie wolno oddawać publicznie czci osobie wymienionej w dekrecie bez wyraźnego zezwolenia Stolicy Apostolskiej. Uwaga ta, wtedy o zasięgu lokalnym, nabrała mocy powszechnej po zamieszczeniu jej w zbiorze dokumentów papieskich, opracowanym na polecenie Grzegorza IX (1227-41) w r. 1234. Na tej podstawie Klemens VI (1342-52) w liście do katolikosa Mechitara z 1351 przypomniał, że kanonizacja jest zastrzeżona wyłącznie Stolicy Świętej, dziwiąc się zarazem, że zwierzchnik Kościoła ormiańskiego uważa, iż sam może ogłaszać świętych.
Ostateczne jednak uporządkowanie tej sprawy nastąpiło w okresie pontyfikatu Urbana VIII (1623-44), który w dwóch dokumentach z 1625 i 5 VII 1632 zarządził w sposób ostateczny i nieodwołalny, że wszelkie sprawy związane z wynoszeniem ludzi na ołtarze należą do kompetencji Stolicy Świętej. Tenże papież wprowadził również oficjalnie istniejące już wcześniej pojęcie beatyfikacji, czyli ogłoszenia danej postaci błogosławioną jako pierwszego etapu wyniesienia na ołtarze.
Ale zanim to nastąpiło, Sykstus V (1585-90) - wielki reformator instytucji papiestwa, właściwy twórca urzędów Kurii Rzymskiej - powołał do życia w 1588 r. Kongregację Obrzędów, której powierzył m.in. sprawy kanonizacyjne i ewentualnego zatwierdzania istniejącego już wcześniej kultu. Kropkę nad „i” postawił prawie pół wieku później Urban VIII wspomnianymi dokumentami, regulującymi te sprawy.
Czym różni się beatyfikacja od kanonizacji?
Początkowo używano niemal wyłącznie tego drugiego pojęcia, a jeśli pojawiało się i pierwsze, to prawie zawsze wymiennie z pierwszym. Od końca X wieku, gdy inicjatywę w zakresie ogłaszania świętych w coraz większym stopniu zaczęli przejmować papieże, biskupi zaś mieli jeszcze sporo do powiedzenia w tych sprawach, zaczęła obowiązywać zasada, że w takim wypadku decyzja biskupa ma charakter lokalny i nosi nazwę beatyfikacji. Ale dopiero brewe z 1632 r. wprowadzono wyraźne rozróżnienie między nimi, zaznaczając jasno, że beatyfikacja musi poprzedzać każdą kanonizację.
Urban VIII chciał nawet, aby święci, nie beatyfikowani wcześniej, w ogóle utracili prawo do najwyższego tytułu w hagiografii katolickiej, ostatecznie jednak to się nie przyjęło. Wspomniany dokument postanawiał również, że wizerunków osób nie wyniesionych jeszcze na ołtarze nie wolno ozdabiać znakami wskazującymi na świętość ani wystawiać ich w świątyniach, nie wolno drukować bez zezwolenia miejscowego biskupa życiorysów, czynów, cudów i objawień osób, zmarłych w opinii świętości oraz bez szczególnego zezwolenia biskupa lub Stolicy Apostolskiej nie wolno składać na grobie takiego sługi Bożego wotów, wizerunków ani palić świec.
Obrzęd ogłaszania beatyfikacji i kanonizacji ustalił Aleksander VII (1655-67) w XVII wieku postanawiając, że obie te czynności winny się odbyć w bazylice św. Piotra w Rzymie. On też dokonał pierwszej uroczystej beatyfikacji, ogłaszając w 1662 r. błogosławionym późniejszego (z 1665 r.) świętego Franciszka Salezego (1567-1622). Należy jednak pamiętać, że beatyfikacje odbywały się sporadycznie i wcześniej, np. św. Filip Nereusz (1515-95) został ogłoszony błogosławionym już w 15 lat po śmierci (świętym - po dalszych 12 latach). Obecnie zarówno beatyfikacje, jak i kanonizacje odbywają się często poza Rzymem, np. kilkakrotnie dokonywał ich Jan Paweł II w Polsce podczas swych wizyt w naszym kraju.
Po śmierci papieża-Polaka, który osobiście przeprowadzał każdy taki obrzęd, jego następcy – zarówno Benedykt XVI, jak i Franciszek – prawie wcale tego nie robią a w ich imieniu obrzędowi takiemu przewodniczy najczęściej prefekt Kongregacji czy obecnie Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych lub sporadycznie inny dostojnik kościelny, zwykle biskup miejsca, w którym odbywa się taka ceremonia. Papieże ogłaszają natomiast każdorazowo świętych.
Kongregacja / Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych
Wprowadzone nowe normy wynoszenia sług Bożych na ołtarze, polegające m.in. na rzetelnym badaniu każdej sprawy, spowodowały konieczność utworzenia nowego organizmu kurialnego, który zajmowałby się tylko tymi zagadnieniami. Paweł VI, przeprowadzając w 1967 r. gruntowną reformę Kurii Rzymskiej, początkowo pozostawił w strukturze Kurii Kongregację Obrzędów, ale utworzył w niej dwie sekcje, z których jedna - zwana sądową - miała się zajmować sprawami świętych. Jednakże wkrótce okazało się, że to nie wystarcza, toteż konstytucją „Sacra Rituum Congregatio” z 8 V 1969 ustanowił on oddzielną Kongregację do Spraw [Osób] Świętych (po włosku Cogregazione per le Cause dei Santi). Przejęła ona całość zagadnień związanych z przygotowaniem i ostatecznym ogłaszaniem przez papieża nowych błogosławionych i świętych.
Reforma Kurii Rzymskiej, przeprowadzona w 1988 r. przez św. Jana Pawła II, zmieniła nieco nazwę tego urzędu na obowiązującą do niedawna - Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych (Congregazione delle Cause dei Santi). Wcześniej natomiast, bo 7 II 1983 papież dokonał wspomnianych zasadniczych zmian w procedurze beatyfikacji i kanonizacji. A od czasu kolejnej reformy kurialnej, tym razem przeprowadzonej przez Franciszka i obowiązującej od 5 VI 2022, urząd ten nosi nazwę Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych.
Ilu jest świętych?
Wielkość tę trudno dokładnie ustalić, gdyż w wielu przypadkach nie mamy dokładnych dokumentacji takich spraw. Dotyczy to zwłaszcza męczenników i wyznawców pierwszych wieków, a także świętych ogłaszanych na peryferiach ówczesnego świata chrześcijańskiego - na Wyspach Brytyjskich i w Irlandii z jednej strony, a na Wschodzie z drugiej (pamiętajmy, że pierwsze tysiąclecie to czas Kościoła formalnie nie podzielonego, więc również święci tamtego okresu przynależą teoretycznie do całego chrześcijaństwa). Wydaje się, że łączna liczba osób wyniesionych na ołtarze w ciągu wieków wynosi co najmniej kilkanaście (12-15?) tysięcy.
Egzamin na świętego, czyli jak wygląda proces beatyfikacyjny
Zgodnie z procedurą, ustaloną przez Jana Pawła II w konstytucji apostolskiej „Divinus perfectionis Magister” z 25 I 1983 r., zanim rozpocznie się właściwy proces beatyfikacyjny, diecezja lub wspólnota zakonna winny zebrać jak najwięcej danych o kandydacie(-tce) na ołtarze, czy zmarł(a) on(a) w opinii świętości czy męczeństwa oraz jakie łaski lub cuda uzyskano za jego (jej) pośrednictwem. Te czynności, zwłaszcza uzyskanie i zabezpieczenie odpowiednich materiałów rzeczowych, czyli tzw. proces informacyjny, można rozpocząć prawie zaraz po śmierci danej osoby, ale rozpoczęcie oficjalnego procesu beatyfikacyjnego jest możliwe najwcześniej w 5 lat po jej śmierci.
Następnie miejscowy biskup lub władze zakonne mogą powołać komisję, która winna zebrać całość materiału dotyczącego tej osoby, a jeśli kandydat(-ka) był(-a) zakonnikiem(-nicą), komisję powołują władze zakonne. Chodzi tu zarówno o dokładne poznanie jej życia, zasług, cech pozytywnych i negatywnych, jak i o zgromadzenie całego jej dorobku piśmienniczego. Szczególnie ten ostatni element jest istotny, trzeba bowiem zapoznać się ze wszystkim, co pozostawił(a) po sobie kandydat(ka) na ołtarze: z kazaniami, artykułami, książkami, a nawet prywatnymi notatkami, aby wyeliminować jakikolwiek możliwy błąd teologiczny lub doktrynalny, który mógłby taką osobę zdyskwalifikować. Na tym etapie przesłuchuje się również świadków i wszelkie osoby, które ją znały.
Po zgromadzeniu niezbędnych danych na szczeblu diecezjalnym lub zakonnym materiały porządkuje się, tłumaczy na jakiś język światowy (najczęściej włoski) i przesyła się do Kongregacji (obecnie Dykasterii) Spraw Kanonizacyjnych, gdzie cała procedura rozpoczyna się od początku. Sprawa otrzymuje swego relatora, który będzie odtąd prowadził ją do końca. Szczególne znaczenie ma zbadanie i dokładne sprawdzenie przypisywanego kandydatowi cudu, przy czym chodzi tu o nie dające się wytłumaczyć istniejącym stanem wiedzy fizyczne zjawisko nadprzyrodzone, głównie uzdrowienie. Nie uwzględnia się natomiast cudów moralnych, np. niezwykłego nawrócenia czy porzucenia nałogów, istnienia przez dłuższy czas instytucji bez niezbędnych środków materialnych itp. Na tym etapie ze sprawą współpracuje promotor wiary (dawniej: advocatus diaboli, czyli adwokat diabła), którego zadaniem jest wyszukiwanie słabych stron kandydata(tki), jego (jej) życia i przypisywanych mu (jej) czynów.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wówczas opracowuje się dekret o heroiczności cnót danego (danej) kandydata(-tki) (sługi Bożego lub Bożej), który następnie rozpatruje na rozszerzonym posiedzeniu, z udziałem Ojca Świętego, wspomniany urząd watykański. Po podpisaniu dekretu (najczęściej kilku lub kilkunastu) przez papieża wyznacza on termin ceremonii beatyfikacyjnej, podczas której dana osoba zostanie wyniesiona na ołtarze.
Na ogół od rozpoczęcia procesu na najniższym szczeblu do beatyfikacji lub kanonizacji mija wiele, zwykle co najmniej kilkadziesiąt lat, przeciętnie mniej więcej pół wieku. Ale są też okresy krótsze: np. w naszych czasach Matka Teresa z Kalkuty i Jan Paweł II zostali beatyfikowani odpowiednio w latach 2003 i 2011, czyli w 6 lat po śmierci, pierwsza błogosławiona Zairka (Kongijka) Maria Klementyna Anwarite Nengapeta (1939-64) stała się nią w 21 lat po swym męczeństwie a ks. Jerzy Popiełuszko – po 26 latach. Najszybciej zaś w dziejach Kościoła świętym został Antoni Padewski: 30 V 1232 - w niecały rok po swej śmierci. Najdłużej na wyniesienie na ołtarze musiał czekać św. Bernard z Tyronu (Francuz; ok. 1046-1117), kanonizowany w 1861 r., a więc w 744 lata po śmierci.
Polacy także święci
Wśród tysięcy osób, wyniesionych na ołtarze w ciągu dwóch tysiącleci chrześcijaństwa, nasza obecność przedstawia się dość skromnie, i to nie tylko dlatego, że Kościół polski ma żywot o połowę krótszy. Z wielu powodów w ciągu wieków (np. rozbiory) nie był on w stanie zadbać o rozpoczęcie, a nieraz i doprowadzenie do końca spraw kanonizacyjnych wielu, skądinąd pięknych córek i synów naszego narodu, zasługujących na chwałę ołtarzy.
Chociaż - jak wspomniano - liczba ta nie jest zbyt wysoka, to jednak i tak niełatwo ją dokładnie określić przede wszystkim ze względu na trudności w ustaleniu, czy ma obejmować wyłącznie osoby narodowości polskiej, czy też wszystkie działające w ciągu wieków na naszych ziemiach i związane z naszymi dziejami. Jeśli uwzględnić to drugie kryterium, wówczas okaże się, że mamy 240 błogosławionych, w tym 138 w ramach beatyfikacji zbiorowych i 33 świętych. Ale w tym gronie są też nasi rodacy, którzy na wyniesienie na ołtarzy zasłużyli za granicą, np. bł. ks. Władysław Bukowiński – apostoł Kazachstanu czy dwaj beatyfikowani franciszkanie Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski, zamordowani w Peru.
W „kolejce” do wyniesienia na ołtarze czekają wciąż znane i wybitne postaci polskiego Kościoła, jak choćby założyciel Ruchu Światło-Życie ks. Franciszek Blachnicki czy męczennicy reżymów hitlerowskiego czy komunistycznego.
Święci w innych Kościołach chrześcijańskich
Oprócz Kościoła katolickiego swoich świętych mają także chrześcijanie wschodni (prawosławni i Kościoły niechalcedońskie) i starokatolicy, podczas gdy protestantyzm zdecydowanie odrzuca kult świętych, uważając, że nie ma on podstaw biblijnych, a ponadto może prowadzić do ubóstwienia człowieka i przesłonięcia Boga.
Prawosławie zasadniczo nie rozróżnia między błogosławionymi a świętymi, nadając każdej osobie wyniesionej na ołtarze tytuł świętej. Jednocześnie należy pamiętać, że w praktyce i tam istnieje podział na świętych o zasięgu ogólnokrajowym i ogólnokościelnym i czczonych lokalnie, co odpowiada mniej więcej kategoriom świętych i błogosławionych w Kościele katolickim. Warto też dodać, że o wyniesieniu kogoś na ołtarze decyduje zazwyczaj Święty Synod danego lokalnego Kościoła prawosławnego lub miejscowy biskup za zgodą i błogosławieństwem zwierzchnika Kościoła. Zanim jednak podejmie taką decyzję, Synod zwykle powiadamia inne Kościoły prawosławne o swym zamiarze, aby uniknąć ewentualnych zastrzeżeń co do osoby przyszłego świętego. Teoretycznie może się bowiem zdarzyć, że ktoś zasłużony dla swego Kościoła i narodu wzbudza wątpliwości czy wręcz sprzeciwy w pamięci innego narodu.
Po upadku komunizmu Kościoły prawosławne w większości b. demoludów, szczególnie w Rosji, Bułgarii i Serbii zaczęły kanonizować ofiary prześladowań religijnych w swoich krajach.
aja/KAI
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/669063-skad-wzial-sie-kult-swietych-w-kosciele-katolickim